Music

niedziela, 11 marca 2012

Spotkałem anioła...

  Pominąwszy zachmurzone niebo, świadczące o nadchodzącym deszczu, dzień przedstawiał się szczęśliwie, w szczególności dla jednej z rodzin akurat przebywającej w szpitalu, gdzie ciemnowłosa piękność rodziła w ogromnych bólach. Lecz zaczekaj chwilę, nim sobie tą scenę wyobrazisz, nim zdążę opisać kolor gwiazdek na torebce leżącej na krześle obok szpitalnego łóżka. Wszystkie historie zaczynając się od początku, więc my najpierw przeniesiemy się do końca. Końca początku.

Diabeł się prze­biera za anioła, gdy chce duszę ludzką na zgubę wyprowadzić. 
 
 Leżał. W kałuży krwi, we własnej posoce, może z delikatną domieszką tego, którego przed chwilę bezlitośnie zamordował, odbierając niekoniecznie zasłużone lata życia. Ogarnięty szałem zemsty, co dusił w sobie przez wiele lat, chcąc być dobrym człowiekiem. Co to właściwie znaczy, ten "dobry człowiek"? Nie istniało takie pojęcie, każdy miał w sobie odrobinę zła, nawet sam Bóg nie był nieskazitelny, skoro doprowadził do grzechu pierworodnego, dobry przywódca nigdy nie pozwoliłby na zjedzenie jabłka. To także absurdalne, grzech ten musiał być czymś większym, nie jakimś owocem. Cała Biblia okazała się w tej chwili - przepełnionej niewyobrażalnym bólem - jednym wielkim kłamstwem, przerysowaną książeczką dla dzieci. Zło i dobro nigdy nie są tak wyraźnie zarysowane, albowiem oba testamenty za bohaterów miały ludzi prawych, dobrodusznych i dobrotliwych. W takim razie co robić w dzisiejszych czasach, gdy za zakrętem czeka milion niebezpieczeństw. Głowa była na skraju wytrzymania, powinna wybuchnąć w tamtej chwili, albowiem z zadowoleniem rozsadzała jego czaszkę, a po dodaniu do tego metalowego sztyletu, jaki utkwił w sercu chłopaka, nie odważył się nawet poruszyć. Powinna zaraz tu być, przecież obiecała, że w razie jakiegoś wypadku przemieni go, by mogli już na zawsze być razem, przez całą wieczność. Wspomnienia wspólnie spędzonych chwil wywołały nikły uśmiech, ciepło rozlało się po całym ciele. I wtedy dłonie, czarne niczym noc, pochwyciły go, całkiem niezdatnego do walki i szarpnęły, wciągając czarnowłosego do piekła. Uważał, iż większego bólu niż poprzednio nie da się poczuć, ale zaraz zmienił zdanie, gdy coś rozerwało jego plecy, wywołując wrzask, który zdarł gardło, ale nikt go nie słyszał. W całym swym cierpieniu patrzyła nań tylko przerażająca ciemność, nikomu nie było dane ujrzeć tych łez, gdy powstawał nowy, opuszczony przez wszystkich demon.

 I aniołowie mają swoich sza­tanów, i sza­tani swoich aniołów.

 Jedyne, co po niej pozostało, to niewyraźne wspomnienia i chęć chodzenia do kościoła, ale cała akademia jest swego rodzaju świątynią. Mimo tego odczuwa dziwną niechęć do modlitwy, czy samych aniołów, lecz jego dawna strona szczerze gardzi demonami. Szczęśliwie nie robią mu z tego powodu problemów, już pierwszego dnia pokazał swoją siłę, mordując demona ze swojego pokoju. Od tamtej pory nikt się do tego pomieszczenia nie wprosił, przez obawę o własny żywot. Ponadto unika kontaktów z innymi rasami, by przypadkiem nie spotkać jej, nie chciałby czegoś zrobić niedoszłej ukochanej, chociaż nocą myśli o tym zupełnie inaczej, obwinia ją o swój los. Wciąż nie potrafi opanować żądzy krwi i bywa, iż pożywia się mięsem przypadkowo upolowanych zwierząt, by nie dobrać się do ludzkiego, czego skrycie pragnie. Nigdy nie interesował się demonami, był przekonany, iż ona zdoła uczynić go aniołem przed osiągnięciem lat dwudziestu, a do tego wieku pozostał szmat czasu, przynajmniej tak wtedy uważał. Teraz nie dopuszcza się takiego stwierdzenia, skazany na wieczność.

1 komentarz:

  1. Przykre.... On tak wierzył, że jego anielica po niego przyjdzie a tu co? Gówno. Demon go wziął. No cóż życie.

    OdpowiedzUsuń