Music

środa, 11 lutego 2015

Postać anielska, dusza diabelska - Raine Larista

Do czytania polecam ten utwór : https://www.youtube.com/watch?v=Jl8fV1jUQPs



// Imię //


Moje prawdziwe imię brzmiało Alice - co w języku starożytnych oznaczało "anielica". Ale ono było tylko na zamydlenie oczu wszystkich dookoła. Gdy podjęłam próbę ratowania mego ukochanego, popełniłam największy błąd mego życia. Od tego momentu o n a zmieniono mi imię na Raine - co w języku aniołów można dosłownie przetłumaczyć na "królową". Nie wiem dlaczego, akurat to imię zostało mi nadane, lecz tym razem nie zamydla oczu śmiertelnych. 


 //Nazwisko //


Gdy jeszcze byłam mała z dumą nosiłam nazwisko Kage - co oznacza "cień" lub "mrok". Gdy o n oświadczył się właśnie m i , byłam najszczęśliwszą dziewczyną. Po pewnym czasie nosiłam złotą obrączkę wraz z tym cudownym nazwiskiem - Nankofuraku - co w mym ojczystym języku oznacza "nieskalana". Czyż całość nie brzmi cudnie? 
Nankofuraku Alice - " Nieskalana anielica". Teraz to dopiero zamydlało oczy ludziom.  Jednak gdy dostałam nowe imię, do pary dorzucono mi również nazwisko. 
A brzmi ono Larista. Nazwisko samo w sobie, nie ma głębszego znaczenia.  Na pierwszy rzut oka nie oznacza ono nic. I jakże świadomość nic nie znaczenia, jest czymś, co zniechęca nas do głębszego zastanowienia się nad jego pochodzeniem. A ponieważ zapewne zaliczacie się do pokolenia "płytko myślących" nakieruję was na właściwy tor. Słowo "Larista" składa się z liter znajdujących się we włoskim powiedzeniu, wyrytym w murach Watykanu - L'amore a prima vista.  Ma dość dosłowne znaczenie, którego dociekać mogą się jedynie wspaniali myśliciele.  Jest również przypomnieniem o wielkim błędzie młodości. 


// Wiek //
// Data Urodzin//


Gdy dostawałam nowe imię wraz z nazwiskiem, miałam czternaście lat. W tamtych czasach, wyglądałam znacznie młodziej. Ale od tego momentu minęło sporo czasu. Teraz mam szesnaście. 
Urodziłam się 14 lutego, w dzień, który nazywany jest Dniem Miłości. Prawdopodobnie, gdybym nie wiedziała skąd pochodzi me nazwisko, zapewne lubiłabym ten dzień. Ale gdy teraz wiem co ono oznacza, me nowe imię wraz z nowym nazwiskiem -
Raine Larista - zastanawiam się, czy k t o ś zrobił to umyślnie, czy też owy k t o ś schlał się w cztery dupy, zobaczył ów cytat, pomieszał literki i wpisał w jakimś pieprzonym dokumencie. Nie wiem, i chyba nie chcę znać owego k t o s i a ,  bo znając mnie, morderstwo murowane.


// Pochodzenie //


Gdy byłam człowiekiem mieszkałam w starożytnym R z y m i e - Krainie Ośmiu Wzgórz. 
Miałam duży dom, urządzony dla patrycjuszy. Gdy wyszłam za mąż, wyprowadziłam się do domu mego męża, który mieścił się wtedy na ósmym wzgórzu. Ów dom był w i e l k i . Dla porównania. Watykan, który teraz znajduje się na jego miejscu, był jego 3/10, więc proszę uwolnić wodze wyobraźni i spróbować sobie go wyobrazić. Czyż nie wyglądał wtedy tak dostojnie, ogromnie i elegancko? Teraz została z niego tylko kapliczka, którą mieliśmy na dziedzińcu. 
Gdy zaprzepaściłam miłość mego męża mym domem stało się p i e k ł oTeraz jednak tym miejscem jest L o s  A n g e l e s - miasto wprost idealne nadające się na me łowy.


// Rasa //


Wybrana, a raczej sprzedany demon. A dlaczego? A dlatego, iż zawarłam pakt z samym Władcą Ciemności. Było to mało oficjalne, jak teraz, ale zgodziłam się na utratę duszy w zamian za ... a zresztą nieważne. Coś co chciałam dostać w zamian za sprzedanie mej duszy, było niestety zbyt wielkie. Więc dodatkowo stałam się podwładną Władcy Czeluści Piekła. To co teraz robię, nie jest takie złe, ale niestety, a może stety doprowadza pewne osoby do czystej pasji, która nie trwa zbyt długo. Więc tak oto jestem w y b r a n y m    
 d e m o n e m   p o ż ą d a n i a , w skrócie s a k k u b e m.


// Orientacja //
// Partner - Partnerka //


Z mym zawodem łączą się pewne elementy, a raczej osoby, które mają dość ciekawe wymagania. Tak więc od czasu do czasu kuszę mężczyzn, jak i zarówno kobiety, czyli jestem osobą b i s e k s u a l n ą. Co za tym idzie? Znalezienie partnera czy partnerki, nie stanowi zbyt wielkiego wyzwania. 
Obecnie, jednak jestem s i n g i e l k ą i osobą wypoczywającą od niedawno zakończonego związku z mym mężem i bratem mego męża, a moim kochankiem. Jednak to nie stanowi przeszkody, bym spędzała upojne noce z śmiertelnikami lub nieśmiertelnymi istotami.


// Broń //


Jak każdy demon, anioł, człowiek i chuj wie kto jeszcze, posiadam broń. W sumie to jakby się lepiej przypatrzeć to bronie. No w każdym razie coś do obrony.  Owym "cosiem" jest kilka rzeczy. Główną bronią jest katana wykonana z czystego diamentu połączonego z meteorytem. Wyhartowana przez prawdziwego mistrza sztuki miecza w krwi Kaina i Abla. Ostrze nie ma określonego koloru. Z wyglądu przypomina lustro. Jego rękojeść wykonana została z rubinu i ozdobiona kilkoma jadeitami. Drugą bronią a raczej broniami jest kilka sztyletów wetkniętych w przeróżne miejsca pod ubraniami. Ostatnią i najrzadziej używaną jest kakari. Kakari z wyglądu przypomina mały kamyczek wetknięty w prawy nadgarstek. Kakari pozwala na zmianę postaci, stanie się niewidzialnym i jeszcze parę innych bzdetów. Obecnie jestem jedną z pięciu kakari'ferów, którzy posiadają kakari. Każdy z nich ma swoje nazwy i barwę wraz z mocą. Ja posiadam czarna kakari zwana inaczej "Pożeraczem". Nigdy jeszcze nie spotkałam innego kakari'fena, ale mam nadzieję, że to się zmieni. 



//  Wersja pierwotna //

Jako sakkub potrafię zmieniać swój wygląd w mniej niż kilka sekund. Ale jako, iż mój Pan i Władca się uparł bym w d o m u  miała określony wygląd postanowiłam przybrać swą śmiertelną postać. Jako śmiertelniczka za czasów mego żywota posiadałam długie, czarno-złote włosy, które nigdy nie chciały układać się tak jak tego pragnęłam. Spływały więc gęstą kaskadą na plecy, kończąc się tuż przy łydce. Moje oczy miały bliżej nieokreślony kolor. Raz były czarne jak noc, a kiedy indziej fioletowe. Gdy byłam zła widać było w nich czerwone iskierki, a gdy szczęśliwie przyjmowałam wydarzenia z życia, były one złote. Cóż doprawdy same kłopoty z nimi. Tak jak w ludzkim życiu mam po 1.68 cm wzrostu. Nie jestem więc karzełkiem, ani też żyrafą, która z Serengeti zwiała. Bozia nie poskąpiła mi obfitych kształtów tu i tam. Jak każdy demon posiadam skrzydła. Nie są one jednak takie jak najczęściej widuje się w Czeluściach. Wyglądają prawie jak anielskie, i wielu nieśmiertelnym zamydlają oczy.

W tej formie ubieram się w krótkie czarne spodenki, przydługą bluzkę z jakimś złotym nadrukiem, czarne pończoch wiązane przy udach oraz trampki czy vansy. Czasem na jakieś ważne uroczystości czy na spotkania z Panem i Władcą ubieram się w opinający czarny gorset, czarne majtki przy których znajdują się podwiązki do również czarnych pończoch. Dodatkiem jest spódnica z głębokim rozcieńciem z przodu, tak że widać mi majtki podwiązki i ogólnie cały przód od pasa w dół. Dodatkiem są szpilki na wysokim obcasie lub niskim w zależności od mojego humoru.



// Wersja podstawowa //


Jako, iż uczęszczać będę do Akademii ponad Ziemią, musiałam przygotować się zgodnie z obowiązującym regulaminie. W jakimś tam punkcie, pisało, że żeby móc uczęszczać potrzebna jest ludzka wersja, w której będzie trzeba przebywać na terenie Akademii i na Ziemi.  Tak więc po chwilach zastanawiania się nad wyglądem, wybrałam ten najbardziej pasujący do mej osoby. 
W wersji podstawowej - ludzkiej - do złudzenia przypominam siebie w wersji pierwotnej - demonicznej. Tylko miejscami się coś zmienia, ale są to drobne szczególiki. No więc, w tej formie mam nieco krótsze włosy, bo jak przedtem sięgały po łydki, to teraz kończą się tuż nad moją pupą. Skrzydła znikają, a zamiast nich pojawia się coś ala tatuażo-blizna w kształcie złożonych skrzydeł. Oczy zmieniają zupełnie kolor. Teraz to po prostu kosmos. Każde z tęczówek ma przeciwny kolor do drugiej. Jeśli jedno oko jest niebieskie, drugie czerwone, jak jedno białe to drugie czarne i tak dalej. S t r a s z n i e mnie to irytuje, ale jakoś cza wytrzymać. Oczywiście nieodłącznym elementem jest ten c h o l e r n i e przy ciasnawy mundurek. Nie no nie powiem, jest uroczy i wpada pod moje gusta, ale cóż się dziwić. Moje cycki w rozmiarze G nie mieszczą się do tej straszliwie ciasnej białej koszulce. Fakt noszę o kilka rozmiarów za dużą, ale i tak w małym stopniu to pomaga. Dodaję, że wielkim plusem jest czarna spódniczka, czarne pończoszki i te urocze buciki na niskim obcasie. Do kompletu dodana jest marynarka, ale ja tam wole wygodny sweter od niej.


// Charakter //


Można by powiedzieć, że mam pięćdziesiąt twarzy. Raz jestem miła, raz agresywna. Wszystko zależy od nastroju. Jak każdy demon pożądania powinnam  l u b i ć  ... ba! 
k o c h a ć flirtować. Co prawda robię to: kuszę, flirtuję i pieprzę się z ludzkimi istotami o dużej energii życiowej, ale niezbyt mnie to rajcuje. O wiele bardziej wolę zasiąść do przyjemnej lektury i przejść do drugiego świata zwanym wyobraźnią. Ale cóż jak 
m u s to m u s. 



// Zainteresowania //

Uwielbiam czytać! Każda nowa historia interesuje mnie i pozwala uwolnić wodze wyobraźni. Lubię też obserwować otoczenie. Ludzi zapewne to dziwi, że ktoś na podstawie zaobserwowaniu jakiegoś nawyku czy kombinacji ruchów, jest w stanie je powtórzyć z dokładnością 100%.  Koszykówka - to jest to co rajcuje człowieka jak cholera! Mogłabym grać w nią codziennie, dzień w dzień, 24/7, siedem dni w tygodniu. Jednym słowem jak babcię kocham wielbię ją i czczę niczym bóstwo! Oprócz tego do mojego kółka zainteresowań zalicza się: fotografowanie, gotowanie, granie na wszelakiej maści instrumentach, kolekcjonowanie, wkurwianie osób, których nie lubię, pływanie i granie w uni-hokeja. No można byłoby jeszcze zaliczyć tańczenie brejka i salsy.


// Historia //


Moja historia zapewne nie jest strasznie ciekawa czy coś w tym stylu. Miałam męża, miałam kochanka, nie miałam dzieci. Nie no po prostu melodramat jak cholera. Ale skoro chcesz mnie poznać i zrozumieć, radzę dobrze posłuchać i wczuć się w moją osobę. Może ta historia jest fajna, a może smutna? Nie wiem, jednak jest częścią mego życia. A więc...

~~~***~~~

- Co ty robisz? Przecież zobaczymy się wieczorem! - krzyczałam na niego patrząc w te roześmiane oczy. On tylko podszedł do mnie i uciszył jednym, namiętnym pocałunkiem.
- Musiałem się z tobą zobaczyć już teraz - wychrypiał przerywając pocałunek, po to zaczerpnąć powietrza
- Po co? - zapytałam łapiąc łapczywie życiodajny tlen
Ten nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie, ponownie całując w usta.  Pogłębialiśmy pocałunek raz za razem. W pewnym momencie poczułam coś zimnego i ciężkiego zawieszonego na mej szyi. Nie przerywając pocałunku dotknęłam owego "czegoś". Był to cudny naszyjnik zdobiony czarnymi i złotymi słodkowodnymi perłami. Kiedy oderwałam się od niego przyglądałam się przez chwilę podarunkowi rodem z jakiejś legendy. Gdy nacieszyłam oczy wspaniałym widokiem rzuciłam się na ukochanego z kilkoma słowami powtarzającymi się w kółko jak jakąś mantrę. 
- Dziękuję, Sasha*. Dziękuję... Dziękuję, Sasha
- No proszę - powiedział uśmiechając się do mnie swoim firmowym uśmiechem. - Pasuje do ciebie idealnie - wraz z tymi słowami poprawiał moją fryzurę
Nie powiedział nic więcej. Nie musiał. Jego oczy powiedziały mi wszystko, co chciałam wiedzieć. Widziałam w nich uwielbienie i coś jeszcze - miłość przeplecioną z pożądaniem. 
Zadrżałam. Nikt nigdy nie patrzył na mnie tym palącym wzrokiem z taką dozą miłości i szacunku. To prawda. Przyciągałam mężczyzn jak ćmy do światła, ale żaden nie spełniał moich oczekiwań. Wszyscy chcieli tylko mego ciała, a nie mnie samej. Wszyscy chcieli tylko zaspokoić swoje cielesne potrzeby. Brzydziłam się nimi. Brzydziłam się dopóki nie spotkałam j e g o . Był niczym najjaśniejsza gwiazda pośrodku monotonnego nieba nich wszystkich. Sasha zawsze mnie słuchał i patrzył, jakbym była kimś więcej, kimś atrakcyjnym i wartym miłości, jak te piękne kapłanki Wenus, które oprawiały swe obrzędy na jej ojczystej wyspie. 
Zapragnęłam wtedy, żeby mnie dotykał jak jedną z jego cudownych rzeźb. Nie zdawałam sobie z tego sprawy jak bardzo, dopóki nie przyciągnęłam jego ręki do swego pliczka i delikatnie się w nią wtuliłam. Sasha był zaskoczony, ale nie odsunął się. Był wyższy ode mnie z dobre 12 cm, więc musiał się nieco pochylić, by ponownie tego dnia zmiażdżyć moje usta w cudownym pocałunku. Oparłam się o pobliską kolumnę. Pierś mego wybranka przycisnęła mnie do kamiennej rzeźby z siłą dotąd niespotykaną. Byliśmy blisko. Bardzo blisko. Ale jak dla mnie nie było to wystarczająco blisko. 
Nasze pocałunki z każdą chwilą zaczynały nabierać żaru. Znów przesunęłam jego rękę z policzka, na talię i niżej. Sasha zrozumiał niemal natychmiastowo i bez zbędnych ceregieli, wsunął swą rozgrzaną dłoń pod suknię ślubną, delikatnie i z niemal boską czcią dotykając mojego uda. Kiedy zbadał zewnętrzną stronę uda, przysunął rękę do jego wnętrza. W tym właśnie momencie wszystkie moje zmysły się wyłączyły. Czułam tylko żar naszych ciał i jakieś dziwne uczucie, kumulujące się w podbrzuszu. 
Prawdopodobnie nasze małżeństwo skonsumowane zostałoby przed ślubem, ale coś musiało nam przeszkodzić. A mówiąc "coś" mam namyśli moją matkę.
- Córko? Jesteś tu? Już czas! 
To było to co otrząsnęło nas z amoku pożądania. Żałowałam tego, ale wiedziałam, że Sasha będzie niecierpliwie czekał na ponowienie tego wybryku.
- Dziś wieczorem - szepnął po raz ostatni przyciskając swe wargi do moich
- Dziś wieczorem - przytaknęłam całując lekko jego skroń.
Wtedy się wycofał. Odsunął się i uśmiechnął się z nabożnym uwielbieniem.
- Kocham cię, mój ty aniołku. 
- Ja ciebie też kocham - z uśmiechem na ustach pożegnałam go tymi słowami. 
Jakże teraz pragnęłabym ponownie je usłyszeć....

~~~***~~~

Gdy Sasha odkrył mój i jego brata - Peryklesa, romans wszystko się skończyło. Groziło mi potępienie obiema rodzinami i rozwód z ukochaną osobą. Myślę, że jakoś zniosłabym pogardę, nawet nienawiść buchającą z oczu rodziny, ale nie jego spojrzenie. Nie mogła znieść tego, że z Sashy uszło życie, że przestało go obchodzić cokolwiek. Niemal pragnęłam, by się wściekł czy znienawidził mnie za potępiający czyn. Ale nie było nic. Zniszczyłam go. Zniszczyłam jego miłość. 
Po wielu ciężkich dnia, znalazłam go siedzącego nad skalnym urwiskiem - w miejscu gdzie po raz pierwszy raz się spotkaliśmy. Kilka razy, a nawet kilkadziesiąt próbowałam zacząć rozmowę. Ale nic. Nie reagował. Wpatrywał się tylko w bezkresne morze i chmury, które wędrowały po błękitnym niebie. 
Gdy tak przy nim stałam, zostałam obtoczona dwoma sprzecznymi uczuciami. Zachwycałam się byciem zakazanym owocem, ale również chciałam być kochana przez Sashę. 
N i e s t e t y  n i e  m o g ł a m  m i e ć  a n i  j e d n e g o ,  a n i  d r u g i e g o . 
Gdy próbowałam otrzeć łzę spływającą po jego policzku, odepchnął mnie gwałtownie, tak że prawie spadłam z urwiska. Był to j e d y n y brutalny gest jaki kiedykolwiek wykonał w stosunku do mej osoby.
- Nie waż się - warknął, zrywając się na nogi. - Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Brzydzę się tobą. 
Gdy to powiedział w moich oczach czaiły się łzy. Widziałam jak coś w nim drgnęło. Widziałam w jego oczach obrzydzenie zmieniające się w lekką nutkę poczucia winy. Ale równie szybko znikła jak tylko się pojawiła. 
- Sasha... - szepnęłam próbując wstać
- Nic do mnie nie mów. Jesteś dla mnie nikim. Nie chcę cię znać. Nie chcę cię kochać.
R o z u m i e s z !
Chciałam coś powiedzieć, ale znowu mi przerwał. 
- Czemu to zrobiłaś? - odezwał się niemal płaczliwym tonem. Miałam mu już odpowiedzieć, że to był błąd i wielka pomyłka, ale ponownie mi przerwał. - Albo wiesz co? Nieważne. Nieważne. - gdy to mówił podchodził do drugiego brzegu urwiska. 
Patrzyłam jak powoli rozkłada ręce i pozwala swojej głowie wyjść za linię ziemi. 
- C-co robisz?
- Lecę - szepnął jak w gorączce. - Jeślim będę leciał dalej... jeśli przelecę przez tę krawędź ziemi, znów będę szczęśliwy. Albo jeszcze lepiej. Nie będę czuł niczego. Nie będę już o tobie myślał. Nie będę myślał o twoich złotych oczach, czarnych włosach, soczystych ustach, ani o twoim cudownym lawendowym zapachu. Nie będę cię kochał. Nie będzie już tak bolało. 
- Przestać przerażasz mnie. 
-Naprawdę? 
Spojrzał na mnie, a w jego oczach nie było już gniewu ani tego dziwnego pragnienia. Widziałam tylko smutek i żal mieszający się z rozpaczą. Depresja czarniejsza od bezkresnego mroku. Pozwoliłam by mnie uderzył. Pozwoliłam by mnie pchnął, tak, że niemal zwisałam z skarpy. Pozwoliłabym się nawet zabić, byleby tylko zobaczyć coś, cokolwiek w jego oczach. Ale widziałam tylko dziką ciemność.
Posłał mi uśmiech. Uśmiech osoby umarłej za życia. 
- Nigdy ci nie wybaczę.
- Sasha...
-Byłą moim życiem, Alicjo... ale już nie. Już nie! Teraz nie mam życia!
Odszedł. Zostawił mnie tak wiszącą nad przepaścią. Chciałam z niej spaść i rozpłynąć się w odmętach wody. Chciałam nie istnieć. Chciałam, by o mnie zapomniał. O wszystkim co mu zrobiłam. I tak pogrążona w myślach nie zauważyłam jak ktoś mnie wciąga za ramiona na bezpieczną odległość. Byłam tak pochłonięta myślami, że dopiero dziwny pocałunek w czoło przywrócił mnie do życia. Myślałam, że Sasha wrócił. Ale nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. 
Przede mną stał wysoki mężczyzna, o równie czarnych włosach co ja i równie głębokich spowitym mrokiem oczach. Uśmiechał się lekko. Przyciągnął mnie do swojej piersi i szepnął tylko trzy słowa.
- O n  t u  w r ó c i 
Głos miał dziwnie miękki i drapieżny za razem. 
- Kim jesteś?
- Zwą mnie Beelzebub*- powiedział z lekkim uśmiechem. 
- Beelzebub? - zapytałam z zdziwieniem. Nigdy bowiem nie słyszałam takiego imienia. Gdybym tylko wiedziała...
- A ja jestem...
- A ty jesteś Alice Nankofuraku, córka Pomponii, była żona Sashy.
- Wciąż jestem jego żoną!
- Już niedługo, moja miła.
Gdy usłyszałam jak mnie nazwał, od razu przypomniałam sobie jak Sasha mówił tak po upojnych nocach, czy chwilach sam na sam. Gdy tylko to wspomnienie dotarło do mojej głowy, wściekłam się. Jak on śmiał, mówić tak jak mój ukochany.
- Czego chcesz? - warknęłam nie zdając sobie sprawy, że kieruje te słowa w kierunku samego brata Szatana, Pana Mroku, Ciemności i Czeluści Piekła.
Ten tylko się uśmiechnął na moje warknięcie.
- Czego chcę? - powtórzył moje pytanie. - Chcę ci pomóc, moja miła. Chcę pomóc tobie.
- Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Chyba, że potrafisz odczynić to co się stało.
On tylko serdecznie się zaśmiał i ponownie pocałował mnie w czoło. 
Resztę rozmowy i samego paktu pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam tylko tyle, że gdy zgodziłam się na warunki Beelzebuba wbił się w moje usta z namiętnością. Gdy starałam się wyrwać spod jego ramion, dziko zaciskających się na moim ciele, poczułam jak kieruje swoje usta na moją szyję, by potem wgryźć się w nią swymi kłami i wyssać moją krew wraz z duszą. Nie pamiętałam nic po tym zdarzeniu. Poinformowano mnie tylko o pomyślnie wykonanym zadaniu. Tylko tyle, a cena jaka została dostarczona Beelzebubowi była ogromna. 

~~~***~~~

Gdy wyzdrowiałam i byłam w pełni sił, Beelzebub pozwolił mi ponownie spotkać się z Sashą. Gdy tylko go zobaczyłam, ucieszyłam się. Przybrałam swoją dawną postać i już miałam do niego podejść, gdy zauważyłam ją. Przy mym ukochanym stała jakaś obca dla mnie kobieta i uśmiechała się czarująco do m o j e g o Sashy. Stanęłam jak wryta i spoglądałam jak obdarowuje ją podobnym naszyjnikiem jak kiedyś mnie. Słyszałam jak wyznawał jej miłość i widziałam jak całował tak jak kiedyś mnie. Naszyjnik, który dostałam od niego, teraz palił mnie w szyję niczym ogień. Wydałam z siebie niemy krzyk i uciekłam, zamieniając się w czarnego kota o złotych oczach. Nie wiem ile uciekałam, ale zaprzestałam tego, w chwili w której moje postać znalazła się na  t e j  skarpie. Z powrotem zamieniłam się w pierwotną formę i płakałam. Nie wiem ile i jak długo tam stałam, ale jedynie co wiedziałam to, że  m ó j   u k o c h a n y  
zakochał się w kimś innym. Czułam ból w sercu i w każdym najmniejszym mięśniu. Kiedy tak płakałam, poczułam, że ktoś przytula mnie i szepcze słowa pocieszenia. Podniosłam głowę i zobaczyłam Beelzebuba. Uśmiechnął się i dodał otuchy. Pozwolił wypłakać się na swym ramieniu, a gdy zasnęłam przeniósł nas do piekła. Byłam mu wdzięczna. Gdy zaczęłam pełnić swoją pracę jako sakkub, cieszyłam się, że chociaż tak mogę odwdzięczyć się z to co zrobił, choć nie musiał. 

~~~***~~~

Kiedy tylko Arcydemon zaproponował mi pójście do Akademi ponad Ziemią, byłam szczęśliwa. Może to właśnie tutaj spotkam kogoś kogo zdołam pokochać? Może tak odwdzięczę się za pomoc w przywróceniu dawnej "mnie"? Tego nie wiem, ale na 100% będę mogła w mojej historii wprowadzić kilka szczęśliwych wspomnień.


// Pupilek //


Obecnie nie posiadam. Może to się zmieni....?




*Przepraszam jeśli imię urazi Lunę Mag, ale na potrzeby historii musiałam je zastosować. Jeśli przeszkadza Ci, mogę je zmienić. 
* Imię/ Nazwa Beelzebub dostała drugie "e" ponieważ w romańskich księgach, występuje tak oficjalnie, a np.: w Wikipedii występuje bez drugiego "e".



// Kontakt //


Gamil: malaczarnaizwariowana@gmail.com
GG: 52912696


// Data urodzin //

21 październik




Jestem otwarta na i chętna na wszelakie propozycje wątków i powiązań.
Witam wszystkim! Nazywam się Rise~ !











8 komentarzy:

  1. O mój Boże...masz gify z Pandora Hearts! Musiałam to napisać! A teraz idę czytać to kp...znaczy zaraz...ale to musiałam napisać! Już Cię lubię! Serio!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucy:...Yo skomentuj za mnie muszę kogoś zabić...*wychodzi**po chwili zza drzwi słychać wrzaski*
    ~
    Yo: Lucy nie jest w stanie skomentować z powodu kolejnej kłótni z Lucyferem, więc zrobię to za nią. KP jest takie...inne. Czegoś takiego tu jeszcze nie było! Guality Crown...Krone...Agony ty się wypowiedz.
    Agony: Mi też zmienili imię...ale mnie porwano do Piekła ;-;
    Yo: Ehe...O Lu wraca!
    Lucy: Ta historia jest taaka....taka...
    Flo: *płacze*
    Lucy: Jak Flo płacze to gratuluję....wyciskacza łez...
    I witamy na blogu Rise-chan!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, za miłe słowa. Na początku zastanawiałam się czy w ogóle ta historia będzie pasować i wg, ale po takich słowach wiem, że pasuje.
      Rise~~

      Usuń
  3. Kurcze to kp jest genialne! Nie wiem co tu dodać... Liczę na notki i mam nadzieję, że już niedługo jakąś wstawisz ( tak bardzo chcę czytać ) *.* Hana się wita ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham cię kurwa. Kocham kurwa tą postać. No kurwa kocham was!
    Sofia: *zatyka usta Yu* Ja dokończę komentarz bo za bardzo się rozkręcasz.
    *odpycha* Już się ogarnęłam. Dam radę skomentować! A więc postać mi się zajebiście podoba. Jest świetna. Musisz ze mną napisać notkę! Fajnie by było gdybyś GG założyła. Łatwiej by było. Ale przez gmaila też sobie poradzimy! A więc powtórzę jeszcze raz. Kocham tą postać!
    Sofia: To jest chyba pierwsza postać która wywarła na tobie takie wrażenie!
    Tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci Yu-chan za przypomnienie o tym jednym. Gdy dostałam się tutaj, miałam założyć GG. Dziękuję za przypomnienie.

      Usuń
  5. Ja..ten..no...
    Maki: Setsuna dość często się ostatnio psuje...
    Sumire: Prawda...
    Dobra wróciłam... Ta postać jest taka.. a historia... no nie mogę..
    Sebastian: *facepalm*
    Sumire: Ona chciała powiedzieć że... *zostaje wepchnięta do szafy*
    Już mogę.
    Moja część serduszkowa się odnalazła..jestem w szoku...
    Krótko mówiąc kp jest meeeegaaaa *q*
    Liczę na wspólne notki!


    A i chyba się nie poznałyśmy więc miło mi! *machu machu*

    OdpowiedzUsuń