Music

niedziela, 30 listopada 2014

Utracony sens

Wylądowałam na dachu jednej z licznych kamienic najstarszej dzielnicy Mediolanu. To tu roiło się od pomników, muzeów i wielu innych tego typu rzeczy. Niebo przybrało, piękny pomarańczowy odcień, a słońce kryło się wysoko, wysoko nad ziemią. Mimowolnie uśmiechnęłam się patrząc na widok rozpościerający się na de mną. Za niecałą godzinę, wzejdzie księżyc,a niebo zacznie ciemnieć. Może będą dziś gwiazdy?
Skrzydła zniknęły z moich pleców, a włosy odzyskały jasny odcień. Jedynie oczy pozostawały niezmienne. Za życia były granatowe, ale teraz przybrały kolor ciemnej szarości. Głęboka stalowa, , która zaczynała lśnić przy nadmiarze łez. Tak jak teraz. Podeszłam do krańca dachu, a następnie usiadłam, spuszczając nogi w dół. Zimny wiatr, począł bawić się moimi włosami i drażnić skórę moich odkrytych ramion. Mogłam chociaż zabrać bluzę. Mogłam...nie pomyślałam. Cały czas moje myśli błądziły przy Natanielu. Dajcie mi o nim zapomnieć! To tylko zadufany w sobie idiota, który myśli tylko o jednym, nie obchodzą go niczyje uczucia. To zepsuty debil, którego nie chcę nigdy więcej widzieć! Dlaczego ja właśnie go tak pokochałam?! Zacisnęłam pięści tak mocno, że kostki aż mi pobladły. To samo zrobiłam z powiekami, nie chcąc wypuścić żadnej łzy. Dość! zapomnij! Nie myśl o nim! Otworzyłam oczy i wbiłam wzrok w okno. Nie przypadkiem wybrałam akurat to miejsce. W sąsiednim budynku mieszkała Eve ze swoją rodziną, których z imion nie kojarzyłam. Jedynie jej wnuczkę-Rosalette...
Moją uwagę przykuła właśnie ona, siedząca przy oknie i ubrana na czarno. Brązowe włosy upięte w długi warkocz z posępną, poważną miną. Teraz przypominała mi trochę Flo. Dziwne...
Do pomieszczenia weszło jeszcze kilka osób, wszystkie ubrane na czarno. Po chwili zorientowałam się, że cała rodzina jest w pokoju. Cała tylko nie Eve...
Wiatr wydał mi się zimniejszy niż wcześniej.

Nadszedł czas...

~

Niebo zrobiło się już całkowicie ciemne. Powoli szłam miedzy nagrobkami, ignorując ludzi, którzy patrzyli na mnie ze zaciekawieniem, lub mężczyzn, których oczy w łakomy sposób usiłowały mnie rozebrać. Ignorowałam wszystko. Weszłam w ostatnią alejkę cmentarza, gdzie roiło się od ludzi, znajomych mi-nie znających mnie. Zwolniłam jeszcze bardziej co jakiś czas zerkając na nazwiska na nagrobkach.

Charles Lawliet
1901-1948

Brat...

Marthe Lawliet
1901-1948

Siostra...

Anton Lawliet
1909-1919

Kolejny brat...

Zanim doszłam do ostatniego nagrobka, zrobiło się już całkiem ciemno, a oświetlenie dawały jedynie różnokolorowe znicze. Zatrzymałam się, a swój martwy wzrok utkwiłam w litery na tablicy nagrobnej.

Eve Borgia zd. Lawliet
1910-2014

Najmłodsza siostra...

Moje serce chyba nie biło. Jedynie coś w jego środku kuło, co z każdą chwilą co raz mniej mi przeszkadzało. Nie wiem ile stałam na tym cmentarzu, zanim to do mnie dotarło. Zrobiło się w tym czasie strasznie zimno. W końcu usłyszałam w głowie swój własny głos. Teraz nie mam już po co żyć...

~

Weszłam do pokoju, zamykając drzwi za sobą najciszej jak tylko mogłam. Sofia spała otulona wszystkim czym się tylko dało. Usiadłam przy biurku. Jestem potworem, zostawiam najlepszą przyjaciółkę. Ale nie zmienię decyzji. Mimo to należą jej się przynajmniej wyjaśnienia czemu. Wyciągnęłam kartkę i długopis z szuflady. Bez namysłu zaczęłam pisać.

Hej Sofia
Czytając to mnie pewnie już nie ma, więc przepraszam. Jestem okropna, ale nie umiem dalej tak żyć. Znasz mnie najlepiej i wiesz, że jedyne na co czekałam to możliwość zobaczenia się z rodzeństwem. Niestety oni nie chcą mnie znać. Na dodatek dziś umarła Eve, trochę ciężko się patrzy na grób własnej siostry.
W szkole za niedługo też nie będę mieć życia. Chyba już się zorientowałaś, że Nataniel postanowił się tu uczyć. Taką szopkę odstawiłam z nim na dziedzińcu, wstydzę się swojej głupoty. Najgorsze jest to, że go kocham...a on się tylko mną bawi.
Wiem, czytając ten list na pewno masz wrażenie, że to żart, ale to nie żart.
Nie martw się. Nie boję się umrzeć. Już raz umarłam, drugi to będzie świetna zabawa.
Przeproś o de mnie Akirę.
Agony

Położyłam list na jej szafce nocnej. Na prawdę jestem potworem...
Wyszłam z pokoju i udałam się na dach...




Krótkie, beznadziejne i pisane w godzinę, popędzane świadomością, że zaraz muszę być w kościele. Strasznie zjebałam tą notę...przepraszam ;-; 

Zostaw mnie

Agony&Nataniel



Ziewnęłam przeciągle zasłaniając usta dłonią. Dziś jakoś znowu nie chciało mi się w nocy spać, więc zwiedzałam akademię. Później gdy zrobiło się jasno poszłam na pierwszą lekcję i z premedytacją opuściła drugą, na której siedzę z nim. Nadrobi się wszystko później.
Aktualnie siedziałam na dziedzińcu, czytając książkę i siedząc na fontannie. Jakieś dwie anielica siedziały pod drzewem piszcząc coś mało sensownego. Na drugim końcu placu stała grupka demonów, z których rozpoznałam jedynie Azazela. Odkąd i on był w tej szkole zaczęłam brać naukę na poważnie by jak najszybciej skończyć szkołę i zniknąć. I tak wiem, że nie dożyję tego dnia. 
Przewróciłam stronę i zagłębiłam się w lekturze ignorując świat dookoła.

Dzisiejszy dzień był beznadziejny... Agony nie przyszła na lekcje więc nie mogłem jej wkurzać a teraz nie mogę jej znaleźć. Zauważyłem dwie anielice i już miałem do nich podejść i gdy zauważyłem obiekt moich poszukiwań. Uśmiechnąłem się chytrze i podszedłem do niej.
 -Co czytasz kotek? -nachyliłem się nad nią.

Nie zareagowałam. Byłam przyzwyczajona do tego, że akurat gdy czytam ktoś zawsze musi się przypieprzyć. A to Inanis, a to Sofia. Sam fakt, że był to akurat jego głos moje serce gwałtownie przyspieszyło. Zignorowałam to. Nie zaszczyciłam spojrzeniem, dalej wbijając wzrok w książkę.
-Po pierwsze, nie interesuj się. Po drugie, nie jestem kotek. Po trzecie, pieprz się.

Zaśmiałem się cicho. Ale ona jest słodka gdy się denerwuje.... Tylko dlaczego ja ją tak lubię?
 - Po pierwsze będę. Po drugie Jak nie kotek to kochanie Po trzecie Nie mam z kim chyba że ty chcesz - zripostowałem z uśmieszkiem na twarzy.

Dlaczego nie może go piorun porazić czy coś? Ja miałabym święty spokój,a populacja kobiet w tej szkole nie zmniejszała by się codziennie...
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
-Po pierwsze, nie będziesz. Po drugie ani kotek, ani kochanie. Po trzecie z każdym tylko nie z tobą. Po czwarte, miłej kąpieli.-popchnęłam go, a ten z hukiem wpadł do fontanny. Nie wytrzymałam, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

Poczułem tylko lekkie pchniecie a następnie lodowatą wodę. Uderzyłem się w głowę. Niby nic mi nie było ale ona pewnie pomyśli inaczej. Udawałem że zemdlałem i czekałem na jej reakcje a z mojej rany na głowie lekko sączyła się krew.

Przestałam się śmiać gdy ten się nie wynurzał. 
-Nataniel?-nachyliłam się nad fontanną i serce na moment przestało mi bić. Natychmiast chwyciłam go za ramiona żeby go wyciągnąć. Co ja zrobiłam?! 

Miałem ochotę się śmiać ale że byłem dobrym aktorem to pozostawałem poważny. Kage dziękuję ci za lekcje aktorstwa! Czekałem co zrobi dalej. Szczerze to miałem nadzieję ze nie martwi się tylko dlatego że to ona zrobiła... Podobno nadzieja matką głupich.

Najchętniej zaczęłabym się drzeć i panikować, ale coś nie pozwalało mi na to. Wyciągnęłam go z wody i zamarłam nie wiedząc co robić. Nawet nie spostrzegam kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Bałam się. Tak, bałam się o tego idiotę, bo mimo wszystko był dla mnie ważny. Ale to Inkub. Nie chciałam być wykorzystana i zabita...jak inne... 

Odkaszlałem wodę i podniosłem się do siadu. Jestem idealnym aktorem! Powinna się chyba na to nabrać.... oby! Zauważyłem łzy w jej oczach. To przeze mnie? Nie... to przecież nie możliwe...

Kamień spadł mi z serca. Nic mu nie jest. Ogarnęłam się i szybko wytarłam łzy rękawem. Jeszcze sobie pomyśli, że się wystraszyłam. Już miałam wstać i odejść, kiedy mój wzrok przykuła krew spływająca z jego głowy. Zadrżałam i odwróciłam wzrok nie wiedząc co robić.

Nie mogłem przestać kaszleć. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę zemdleje... Ona wytarła łzy. Już.na mnie nie patrzyła. Czyli jednak się nie martwiła... Posmutniałem lekko. Nie chciałem by odeszła... Głowa bolała mnie nie miłosiernie.

-N-Nate?-niepokój znowu wrócił. Chwyciłam go delikatnie za ramię. Zdałam sobie sprawę, że nie nazwałam go pełnym imieniem, po raz pierwszy od dwóch lat. Znowu poczułam łzy w oczach, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.

Miałem wrażenie że zaraz wykaszle swoje płuca. W końcu przestałem. I wtedy coś do mnie doszło. Powiedziała do mnie Nate... Tak jak kiedyś... Zabolało mnie serce gdy sobie przypomniałem ale jednocześnie się cieszyłem. Może ona nadal mnie... nie.... to nie możliwe... niestety. Oddychałem głęboko by się uspokoić.

Nic mu nie jest. Odetchnęłam z ulgą i puściłam jego ramię. Wstałam.
-Przepraszam.-mruknęłam pod nosem i podeszłam do fontanny zabierając książkę. 

Znów odeszła... Tak jak wtedy... powiedział tylko krótkie 'przepraszam'. Ale mi o to nie chodziło. Chciałem by była przy mnie... Szkoda że teraz dopiero zrozumiałem jak jest dla mnie ważna...
 - Zostań... - powiedziałem pod nosem.

Czy on...? Zatrzymałam się na moment. Serce wręcz wrzeszczało: Zostań! Przecież ty go...ale właśnie wtedy wpieprzał się rozum: On cię tylko wykorzysta i ośmieszy!
I co ja mam zrobić?! Zacisnęłam dłoń w pięść. W sumie...jak chce się mną bawić to niech się bawi. Eve nie będzie żyła wiecznie...umrę zanim pożałuję swojej decyzji. 
Wzięłam książkę i cofnęłam się. Usiadłam obok, patrząc gdzieś w bok. Serce triumfowało bijąc bardzo szybko...

Została... Usiadła... Koło mnie... Jest przy mnie... Serce zabiło mocniej. Dlaczego? Przecież ja... ja nie mogę...znowu się... To słowo nie przechodzi mi nawet w myślach. Nie chce jej skrzywdzić... Nie chce... Po prostu zostań przy mnie...

Miałam ochotę krzyczeć, uciec...nawet go pobić. Znowu mi to robił. Znowu się mną bawił. Z jednej strony czułam się fatalnie...jak dziwka, a z drugiej się cieszyłam. Ja go na prawdę...kocham...
Zacisnęłam mocniej powieki. Przyznałam się sama przed sobą. Pokochałam największego skurwiela jakiego znam! 
-Nie jest ci zimno?-dalej na niego nie patrzyłam. Mogłam zrobić trzy rzeczy. Być obojętna, pobić go albo go przytulić. Na ostatnią brakuje mi odwagi...

- Nie... -miałem skończyć nantes odpowiedzi ale jakoś mi nie wyszło...- Przepraszam... Wiem że uważasz mnie za dupka... Ale... Ja nie chce cie skrzywdzić... I chociaż mi nie uwierzysz to chce żebyś wiedziała... - próbowałem wstać ale niezbyt mi to wyszło. Głowa boli...

Utkwiłam spojrzenie w ścianę akademii, znajdującą się daleko przede mną.
-Co wiedziała?-czysta ciekawość nic więcej, może odrobina nadziei...

- Że zawsze ci pomogę i nigdy cie nie skrzywdzę... -odpowiedziałem pokrętnie. Nie umiem powiedzieć prawdy. To dla mnie zdecydowanie zbyt wiele. Wstałem ale się zachwiałem.

Zatkało mnie. Ale tylko na moment. Cholerny kłamca...ale i tak zrobiło mi się ciepło gdy to powiedział. Ale tylko na chwilę. Wstałam.
-Masz rację, nie wierzę ci. Ty nie umiesz mnie nie krzywdzić.-powiedziałam o jedno zdanie za dużo. Nie chciałam...a może chciałam? Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Muszę wyglądać jak idiotka. Jestem idiotką...

Zdziwiłem się. Kiedy ja ją skrzywdziłem...
 - Proszę nie płacz... -starłem łzę z jej policzka - Kiedy cie skrzywdziłem?

Zadrżałam. Znowu to robi...
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Prawdę? Ale znając mnie powiem mu wszystko, a tego nie chce. Kłamać nie umiem, nie w tej chwili. 
Uciekaj...
-Cały czas...-wydukałam pod nosem i cofnęłam się. Jeszcze raz mnie dotknie, a przestanę się kontrolować. Zacznę ryczeć i rzucę mu się na szyję wykrzykując liczne obelgi pod jego adresem. Dałabym ciekawe przedstawienie tu zgromadzonym.

Cały czas.... Ale ja nie chciałem... Po prostu.... UCZUCIA SĄ PO PROSTU BEZNADZIEJNE! Co ja pieprze... Znów nabieram poglądów ojca. A to przecież ja się zakochałem. Szkoda że Nikita już nie żyje...... 
 -Czyli mam cie zostawić? Tego chcesz? Zrobię wszystko żebyś przeze mnie nie cierpiała

Zostań! Potrzebuje cię!
-Tak...zostaw mnie.-znowu okłamywałam samą siebie. Znowu powiedziałam coś czego będę żałować. Spojrzałam na niego ostatni raz. Nie zostawiaj mnie...
Spuściłam wzrok i odwróciłam się na pięcie. Szłam szybko przed siebie. Jak najdalej..

.Zostań. Wcale nie chce cie zostawiać. 
 -Jasne.... -powiedziałem pod nosem. Kuszenie znaleźć Jake'a.... Może ma coś mocnego.... Zapaliłem papierosa. Chyba się przejdę do baru.... Najlepiej do takiego z dziwkami....

Odeszłam kawałek. Dalej mnie widział. Ciekawe co u Eve. Może jak ją poobserwuję to się oderwę moje myśli od niego. Wyciągnęłam komórkę i napisałam do Akiry gdzie mnie znajdzie. Zmieniłam się w demona i wzleciałam w przestworza. Łzy chyba zostaną moim nieodłącznym towarzyszem.

Znalazłem Jake'a otoczonego dziewczynami. Odchrząkam aby zwrócił na mnie uwagę.
 -Cześć Natek! -przywitał mnie wesoło.
 -Miałeś tak do mnie nie mówić.... A z reszta! Musze się napić... i najlepiej jeszcze naćpać... Masz coś?
 -Raczej tak.... Muszę was przeprosić drogie panie -spławił dziewczyny. Nie były zbyt zadowolone. Uśmiechnąłem się lekko a tę już się nie przejmowały i poszły w kierunku akademii.

środa, 12 listopada 2014

Bardzo ładna dziewczyna

Sasha, Miyako, Yuko


Ledwo co tu przyjechałem a już się zgubiłem... genialnie... - powtarzałem sam do siebie chodząc po terenie akademii z wielką mapą. Pewnie zapytałbym kogoś o drogę czy coś... ale jak na razie spotykam same demony, a one dziwnie na mnie patrzą... we mnie nie ma nic dziwnego! Chyba... Ujrzałem na jednym drzewie jakaś dziewczynę. Wydawała się neutralna więc cicho podszedłem do niej od tyłu, żeby ją wystraszyć. - Buuu! DZIEŃ DOBRY! - zacząłem się śmiać i oczekiwałem jej reakcji.
Siedziałam na drzewie, starając się nie sprawiać nikomu kłopotów i brałam kolejną...bo była to już chyba trzecia dzisiaj, tabletkę na ból głowy. Oparłam się plecami o pień z nadzieją, że uda mi się spokojnie usnąć. Jednak gdy tylko zamknęłam oczy, przez głowę zaczęły przelatywać mi najróżniejsze obrazy z krwią w roli głównej. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się z liście, z braku ciekawszego zajęcia, kiedy nagle ktoś krzyknął a ja nie spodziewając się tego zachwiałam się i upadłam z krzykiem na ziemię. - Boli... - Spojrzałam na osobę, która mnie przestraszyła i okazała się nią...bardzo ładna dziewczyna.
- Bardzo przepraszam! - zeskoczyłem z drzewa, stanąłem obok niej i podałem jej rękę - Przepraszam ponownie! Ale twoja mina była po prostu... no... Bezcenna! Tak sobie siedziałaś , że aż szkoda by była żeby cię nie wystraszyć! - zaśmiałem się cicho i uśmiechnąłem - Bardzo miło mi poznać! Jestem Sasha a ty jak się nazywasz? - złożyłem i włożyłem do kieszeni.
Chwyciłam jej dłoń i gdy tylko wstałam odsunęłam się na bezpieczną odległość. Moje serce biło jak oszalałe, po tym jak mnie przestraszyła, w dodatku jej bezpośredniość jeszcze bardziej mnie onieśmieliła. - Nic nie szkodzi...M-mam na imię Miyako...- odparłam z opuszczoną głową i dużo ciszej niż miałam zamiar.
- Cudownie! Pięknie! Moja mapa jest jakaś dziwna... - uśmiechnąłem się szeroko do niej - Ej Miyako! A może ty mi powiesz jak trafić do męskiego akademika dla aniołów? APZ jest takie wielkie ze głową boli! Muszę się koniecznie dostać do brata... nie ogarniam tego miejsca a demony mi pomóc nie chcą!
- Brata? - podniosłam głowę, jednak starałam się omijać wzrok Sashy - T-tak...wiem gdzie to jest...i mogę c-cię zaprowadzić, jeśli nie przeszkadza ci moje towarzystwo...- Ja i tak nie miałam ciekawszych zajęć, a ona naprawdę nie wydawała się złą osobą. Byłam pewna, że demony niechętnie jej pomogą. Na myśl o nich zacisnęłam pięści - Potwory...- mruknęłam pod nosem. Inaczej nie potrafiłam ich nazwać, a ich przewodniczący był najgorszy.
- Świetnie! I tak demony są straszne! - zaśmiałem się... ona wygląda tak śmiesznie - Co ty się tak jąkasz? Boisz się mnie czy co? Nie bój się mnie! Przecież nic ci nie zrobię! - wziąłem ja za rękę i poszedłem przed siebie - idziemy w dobra stronę czy nie? Bo wydaje mi się ze tam powinien być ten akademik! Tak wynika z tej głupiej mapy! - wyciągnąłem z kieszeni mapę i spojrzałem na nią jeszcze raz - tak powinniśmy iść w dobrą stronę!
- N-nie boję się ciebie...po prostu jesteś trochę...energic​zna...- Kolejna osoba, która uznała mnie za dziwną, przez moją nieśmiałość...Cu​downie. Chciałam odezwać się i powiedzieć, w którą stronę powinniśmy iść, kiedy nagle Sasha złapała mnie za rekę. Odwróciłam głowę na bok, czując jak pieką mnie policzki. Głupia...przecie​ż to jest dziewczyna! Mimo, że wciąż starałam sobie przyswoić tą myśl, wiedziałam, że moje policzki wciąż przyozdabia piękna czerwień - Tak, idziemy w dobrą stronę...- E-energiczna...?​ - spojrzałem na nią tępym wzrokiem, po czym ogarnąłem... obiecałem sobie, że juz nigdy nie będę tego robić ale nie mogłem się powstrzymać... Na mojej twarzy pojawił się trochę szatański uśmiech - Oczywiście ze taka jestem ale nie przesadzajmy! A teraz chodź! Bo mojemu braciszkowi wyrosną korzenie! - ruszyłem do przodu szybkim krokiem.
- Z-zaczekaj! Nie tak szybko! - Nie chciałam się spieszyć, bo zapewne im szybciej tam dojdziemy tym szybciej ona sobie pójdzie a ja zostanę sama - Masz jeszcze jakieś rodzeństwo, oprócz brata? - Zapytałam bez namysłu. Chwile później speszona, spojrzałam na moje trampki. - Przepraszam...ni​e chciałam być wścibska...
- Nie jesteś wścibska! Jesteś bardzo miła! - zwolniłem krok - przepraszam z przyzwyczajenia robię wszystko szybko... o i tak mam rodzeństwo! Mam brata, dwie siostry i jeszcze jedna przybraną siostrę! Kocham ich wielce! ....szkoda, że oni mnie nie... - odwróciłem głowę i mruknąłem do siebie.
- Dobrze jest mieć rodzinę...A rodzeństwo na pewno cię kocha! Nie da się nie kochać, takiej miłej i dobrej osoby. - Uśmiechnęłam się pierwszy raz od naszej rozmowy. Trochę się zdziwiłam, a jednocześnie pomyślałam, jak dziwnie musiałam wyglądać...
- Nie przesadzaj z ta miłą i i dobra osobą... - ona mnie jeszcze nie widziała podczas ataku furii - Jak ty się uroczo uśmiechasz! - tak wiem jak to głupio zabrzmiało.... - Biedna jesteś! Moja rodzina przy każdej bliższej sytuacji chce mnie zabić! Kochana Lerunia...

- Nie przesadzam...Ja tylko...stwierdz​am fakt - Zaczynałam powoli przyzwyczajać się do jej towarzystwa, kiedy znowu zostałam zawstydzona. Zarumieniłam się, jednak szybko odwróciłam głowę. Rumienić się przy dziewczynie...je​szcze pomyśli sobie o mnie coś dziwnego! - Rodzina chce cię zabić..? Rodzina powinna się raczej kochać...Tylko twój brat jest w akademii?
- Niee.... mam w Akademii jeszcze przybraną siostrę! - ona się rumieni... to tak śmiesznie wygląda! - Masz uroczego rumieńca wiesz? - uśmiechnąłem się miło po czym walnąłem się w głowę.... Dlaczego ja to powiedziałem?! Cholercia jasna!
Zdziwiona jeszcze bardziej się zarumieniłam na słowa Sashy...A może ona myśli, że ja...Zdając sobie sprawę własnej głupoty uderzyłam się w głowę - Idiotka...- szepnęłam do siebie - P-przepraszam, jeśli wprowadziłam cię w błąd ale...j-ja nie jestem lesbijką! - krzyknęłam niewiele myśląc. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W dodatku rozglądajac się zauważyłam, że kompletnie zboczyliśmy z drogi - Męski akademik dla aniołów j-jest tam...- pokazałam kierunek przeciwny do tego, którym do tej pory szłyśmy...chciałam jak najszybciej zmienić temat...a najlepiej już tam dotrzeć a potem pociąć się w łazience ze wstydu.Strasznie chciałem jej powiedzieć o tym żarcie... Ale ona już się dziwnie zachowywała... jeszcze by mnie znienawidziła! Powiem jej w lepszej chwili... albo samo się wyda... albo już jej nigdy nie zobaczę i nie będę jej musiał tego mówić. Zamilkłem więc i odwróciłem od niej wzrok. Oglądnąłem się dookoła i poszedłem w dobrym kierunku dalej unikając jej wzroku. Najchętniej zamknąłbym się teraz w szafie z ostrym nożem...
Szłam obok niego załamana swoją osobą...jakby nie wystarczyło moje dziwne zachowanie musiałam wypalić z czymś takim...Unikałam​ jej wzroku jak ognia, chociaż ona zapewne też nie miała ochoty teraz na mnie patrzeć. Ta krępująca cisza nie była z żadnym wypadku wygodna, czy przyjemna, więc przyspieszyłam kroku. Naprawdę chciałam tam być. Dobrze, że to nie jest daleko, bo widziałam dosłownie na przeciwko nas budynek, który był celem naszego spaceru. Westchnęłam z ulgą wiedząc, że nasze męczarnie za chwilę się zakończą...

Nie wiedziałem co zrobić. Ta głucha cisza była odbijająca. Nareszcie doszliśmy... nie wytrzymałbym dłużej tej dziwnej ciszy. Nie byłoby jej gdybym nie ciągnął tego bezsensownego kawału! Stałem przed budynkiem akademii i najchętniej bym tam poszedł sam ale Miyako wydawała mi się taka miła, że nie chciałem jej zostawiać teraz samej - Miyako... - odezwałem się trochę cicho - Chcesz iść ze mną? - wyciągnąłem do niej rękę z trochę sztucznym uśmiechem - Przedstawię ci mojego brata i może siostra tam jeszcze będzie...
Kiedy doszliśmy pod budynek czułam jakby ktoś zdjął z moich pleców ogromny głaz...Postawiła​m niepewnie stopę do tyłu i chciałam pożegnać się z Sashą ale ta odezwała się pierwsza. Zdziwiona jej propozycją chciałam odmówić...ale nie potrafiłam. Jakby jakiś tajemniczy głos w głowie nie pozwalał mi powiedzieć "Nie". Ja miałam już takie sytuacje i wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego - J-ja...chętnie pójdę. - Miałam wrażenie jakby te słowa nie były wypowiedziane przeze mnie, chociaż wyszły z moich ust...weszłam do środka i ruszyłam przed siebie, żeby jakoś ukryć mój strach... - Wiesz gdzie dokładnie jest pokój twojego brata?! - krzyknęłam nie odwracając się za siebie.
- No oczywiście, że wiem! Za kogo ty mnie masz?! - zaśmiałem się i pobiegłem prosto do pokoju "porywając" ze sobą Miyako. (Tak strasznie nie mogłem się powstrzymać i wziąłem ją na ręce! Co mi tam!). Stanąłem przed pokojem i postawiłem ja ją ziemi - Przepraszam! To było zbyt silne! - zapukałem i nikt nie odpowiadał, więc powoli otworzyłem drzwi gdy rzucił się na mnie ten mały potwór znany obecnie jako "Yuko" - Co do cholery?!
- C-co?! - Mój krzyk rozniósł się na cały korytarz a ja sama chyba nigdy nie byłam tak czerwona jak w momencie kiedy zostałam zaniesiona przez Sashe pod pokój jej brata. Nawet kiedy zostałam postawiona na ziemi i otrzymałam przeprosiny byłam tak zaskoczona cała sytuacją jakby przede mną stanęła postać z mojej ulubionej mangi shounen. Otrzeźwiałam dopiero kiedy, wchodząc do pokoju zobaczyłam mała osóbkę, która rzuciła się na Sashe a tę dziewczynkę poznam wszędzie... - Yuko-chan..?
- Braciszkuuuuu~! - rzuciłam się na Sashe jak tylko go zobaczyłam - Miyo-chan! Miyo-chan! Poznałaś już mojego drugiego braciszka? - przytuliłam ją ale zaraz zaczęłam podskakiwać jakbym miała ADHD.
- Braciszku..? - czułam się jakbym występowała w jakiejś marnej parodii. Jak mogłam być taka głupia?! Nie wiem co mnie bardziej zawstydzało. Czy fakt, że cały czas brałam Sashe za dziewczynę i nawet podejrzewałam o homoseksualizm czy to, iż trzymałam jego dłoń i nosił mnie na rękach...a mi się to podobało... "Tyle dobrego, że nie musisz się martwić o swoją odmienną orientację..." Ale zostałam oszukana...okłam​ano i zrobiono ze mnie idiotkę...Poczuł​am jak po moich policzkach spływają łzy. Nie miałam nawet ochoty czegokolwiek mówić. Po prostu wyszłam i pobiegłam na dach.
Zrobiło mi się źle... nie wiedziałem, że ona tak zareaguje... zazwyczaj albo ktoś wybucha śmiechem albo przywala mi w łeb i wybucha śmiechem. Sam nie wiedziałem co mam zrobić w takiej chwili... Nie myśląc poszedłem za nią. Nie chciałem się za bardzo rzucać jej w oczy, bo już ją uraziłem, więc "śledziłem" ją tak żeby mnie nie zauważyła... w końcu... muszę ją przeprosić a kto wie co ona sobie zrobi? Moja siostra gdy ja chłopak rzucił chciała się pociąć... Druga ożeniła się z Niemcem... to już jak kara śmierci! Nie mam pojęcia czemu Miyako poszła na dach ale stałem w bezpiecznej odległości czekając na to co ona zrobi... trzeba wyczuć idealny moment na przeprosiny!
Kiedy wbiegłam na dach, usiadłam i zaczęłam płakać. Bo co innego mogłam zrobić? To nie było zabawne, a mimo to kiedy myślałam o tym "żarcie" chciało mi się śmiać. Jednak powodem rozbawienia była moja własna głupota. Wciąż wycierałam łzy ale te uparcie spływały dalej i nie chciały przestać. Powinnam go przeprosić...gdy​by nie moja pomyłka, nie doszłoby do tego. Chociaż nie wiem czy jest jeszcze sens...na pewno nie będzie chciał mnie słuchać po tym wszystkim...napr​awdę miałam ochotę się pociąć...ale żyletki zostały w pokoju.
Westchnąłem głośno. Nie mogłem na to patrzeć! Chętnie bym się rozpłakał ale mężczyzna nigdy nie płacze! No chyba, że goni go stado kojotów... Zapomnijcie o tym co przed chwilą powiedziałem! Oglądam za dużo bajek animowanych... podszedłem do Miyako i usiadłem koło niej - Bardzo cie przepraszam... Nie wiem, który raz cię już dziś przepraszam ale naprawdę jest mi źle z tym co zrobiłem... zazwyczaj nikt nie płakał jak mu ten żart robiłem... albo się śmiali albo mi się oberwało... ale potem się śmiali! Nie chciałem żebyś płakała...
Byłam tak zamyślona, że prawie krzyknęłam ze strachu kiedy Sasha obok mnie usiadł. Nie wiedziałam jak zareagować, kiedy po raz kolejny dziś mnie przepraszał. On wciąż mnie zadziwia, nieważne co zrobi:
- Dlaczego mnie Przepraszasz? Nie zrobiłeś tego, żeby mnie ośmieszyć?
- Śmieszna jesteś! Ja i ośmiesza kogoś? To się nie łączy! Nie jestem złym człowiekiem! Przecież jestem aniołem! Nie widać? - zaśmiałem się po czym zrobiłem się przez chwilę poważny - Błagam nie odpowiadaj na to pytanie... wiem, że nie widać bo nie mam skrzydeł... Nie ważne! Skończmy te smutne tematy! Małe nieporozumienie i tyle smutku! - znowu zrobiłem się bardzo pogodny... trzeba teraz sprawić, żeby Miyako wrócił nastrój!
- Ja też przepraszam...Mo​że zbyt gwałtownie zareagowałam...a​le przez to, że jestem bękartem ciężko jest patrzeć na to inaczej...nawet anioły nie zawsze są do ciebie przyjaźnie nastawione... - Uszczęśliwiło mnie, że Sasha chciał zrobić to dla żartu. Widziałam jak mu przykro i chce mnie rozweselić, więc nie potrafiłam się smucić. Zaczęłam się śmiać, chociaż nie do końca rozumiem dlaczego - Prawde mówić, patrząc z twojej perspektywy to dziwie się, że nie wybuchłeś śmiechem kiedy rozmawialiśmy.
- No... ja ogólnie jestem dziwny, więc wiesz! - wstałem - Czego innego się spodziewać po prawosławnym aniele prosto z Rosji? Ty się ciesz, że nie ma tu mojej siostry! Nigdy byś nie wiedziała czy to ja czy ona! Wiesz... bliźniaki! I nie martw się! Ja lubię bękarty! Są takie fascynujące! O matko ale się rozgadałem! A mówią "starość nie radość"! Dobra koniec! Rozgadałem się...
- Skoro jesteś dziwny to mamy wiele wspólnego - uśmiechnęłam się - Dużo mówisz....a-ale nie uważam, że to źle! Ja zazwyczaj niewiele mówię bo się wstydzę...- wstałam i wytarłam jeszcze mokre policzki - Wyglądam okropnie prawda? Przepraszam... głupie pytanie...trudno tak​ nie wyglądać z zapuchniętymi oczami, czerwoną twarzą i roztrzepanymi włosami...
- Nie wyglądasz okropnie! Nie widziałaś mojej siostry gdy wstanie! To jest prawdziwy potwór! Aż dreszcz cię przechodzi! Masakra! Albo nie widziałaś moich włosów gdy jest wilgoć a ja lakieru nie użyje! Wtedy to jest czysta masakra! Wyglądam jak jakiś spaniel! - chciałem ja jakoś pocieszyć moim błyskotliwym poczuciem humoru.

Przez chwilę wstrzymywałam śmiech ale w końcu uznałam, że to bezcelowe i śmiałam się tak, że brzuch i policzki zaczęły mnie boleć. Kiedy w końcu jakoś się uspokoiłam, zaczęłam iść w stronę wyjścia z dachu - Odprowadzę cie do Yuko-chan a potem wrócę do siebie, dobrze?- Jasne jak słońce i proste jak drut kolczasty! - pobiegłem za nią. Nie chciało mi się wracać do pokoju no ale co tam... i tak odwiedzę Miyako! Polubiłem ją, więc od dziś będzie na mnie skazana!
Byłam taka szczęśliwa, że miałam ochotę skakać! Dawno nie byłam w tak dobrym humorze - Sasha...zobaczym​y się jeszcze, prawda? - spojrzałam mu w oczy. Teraz kiedy mogłam mu się przyjrzeć, muszę stwierdzić, że miały naprawdę piękny kolor. Chociaż jego włosy są ładniejsze...O czym ją myślę?! Moje policzki po raz chyba setny dzisiaj przybrały kolor dorodnego pomidora, przynajmniej tak mi się wydawało...Jakie ona miała ładne oczy jak na mnie patrzyła... nic nie mówiłem! - Niestety! Jako moja nowa przyjaciółka jesteś skazana na moje błyskotliwe poczucie humoru i na moją głupotę! No i ciasta ale to już inna bajka ... Ty się tak ładnie rumienisz!
- Dz-dziękuje...- da się być jeszcze bardziej czerwoną? Najwyraźniej tak, bo miałam wrażenie jak policzki płoną mi żywym ogniem. W dodatku kiedy nazwał mnie przyjaciółką zrobiło mi się naprawdę miło. - Nie mam nic przeciwko być na ciebie skazana...i nie jesteś głupi. - stanęliśmy przed drzwiami do pokoju brata Sashy a ja tak bardzo nie miałam ochoty go zostawiać - To...do zobaczenia, tak?- Jasne! Do zobaczenia! Jak do ciebie przyjdę to przyniosę ci jakieś ciasto na miły początek dnia! - ja wcale nie mam zamiaru wejść do jej pokoju rano i zrobić jej śniadanie niespodziankę...​ wcale.
Chciałam już pójść ale wpadł mi do głowy głupi pomysł...- Sasha...dziękuję​ ci...za wszystko. - stanęłam na palcach i dałam mu całusa w policzek - Papa! - szybko odwróciłam się i odeszłam w swoją stronę.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Ja się (wcale) tobą nie bawię!

Azazel&Sumire


Ja go kiedyś zabiję...
Nie ma to jak kochany brat, który wyrywa cię z codziennej monotonii i dosłownie z kopa wrzuca za mury najbardziej znienawidzonej przez ciebie szkoły. Pech, jak to mówią, tylko, że mnie on zdecydowanie prześladuje. Powoli szedłem w kierunku cmentarza za Akademią. Powinienem być na historii, albo na matmie...nie wiem...spaliłem plan zaraz po wyjściu z gabinetu Lucka. Przeczesałem leniwie dłonią włosy. Piękna okolica, zbyt piękna jak na cmentarz...
Wlokłem się noga za nogą. Po za Akirą nie kojarzyłem tu właściwie nikogo. No...Agony jeszcze, ale ten smarkacz się nie liczy. Musieli mnie stąd wyrzucić pół wieku temu...teraz nawet wkurzać nie mam kogo. Hej ho, hej ho za co mnie karzesz tak  życie?!
Przystanąłem na moment pod płaczącą wierzbą. Stąd był całkiem niezły widok na nagrobki. Jedne, zapomniane i zniszczone, na drugich wiecznie paliły się znicze. Gdzieś tu chyba mam kuzynkę...potem się znajdzie (czyt. ten bachor jest za leniwy, czyli nigdy dop.Lucy) Mój wzrok przykuła jednak dziewczyna stojąca niedaleko mnie. Znam tę sylwetkę. Na moją twarz wpłynął szatański uśmieszek. Może jednak będę miał kogo po wkurzać.


Stałam sobie spokojnie podziwiając piękno cmentarza. Nie chciało mi się iść na zajęcia. Nie znałam nikogo, nikt nie znał mnie... Pewnie nawet nie zauważyli że mnie nie ma. Westchnęłam cicho i wyjęłam z kieszeni papierosy wsadzając jednego do ust i odpalając. Zaciągnęłam się trującym dymem który był moją jedyną przyjemnością w tym miejscu. Nagrobki wokół mnie mimo iż zniszczone wyglądały wyjątkowo... nawet przeszła mi ochota żeby coś zniszczyć. Wypuściłam dym z płuc i uśmiechnęłam się do siebie.


Powoli podszedłem do starej znajomej. Sumire...piękna jak zwykle, tylko mogłabyś przestać palić.
-Damy nie powinny palić.-stanąłem tuż za nią, szepcząc jej do ucha. Po chwili sie odsunąłem, a uśmieszek dalej nie znikał mi z twarzy.

Podskoczyłam jak oparzona upuszczając papierosa. Kątem oka dostrzegłam te cudowne, tak znajome mi oczy. Su ogarnij się... zamknęłam oczy i zacisnęłam pieści. Tak właśnie życie w tej szkole stało się jeszcze trudniejsze...               
- Azazel.. ty... Nie strasz mnie idioto! -wrzasnęłam i odwracając się uderzyłam go w ten jego głupi łeb.

-Ał!-ta to ma siłę. Wredne babsko...-Masz okres czy co?!-wypaliłem bez zastanowienia. A no...ja nigdy nie zastanawiam się nad tym co mówię...

Spojrzałam na niego i bez słowa uderzyłam go ponownie.
-Nie to ty tak na mnie działasz...-warknęłam. -Lepiej przemyśl to co chcesz powiedzieć... a później tego nie mów...

-No wiesz!-nadąłem policzki udając obrażonego-Szkoda, że nie działam na ciebie inaczej...-zmierzyłem ja wzrokiem od stóp do głowy zatrzymując się na ...piersiach...ciekawe jaki rozmiar. 

-A w jaki sposób chciałbyś na mnie działać...? -wywróciłam oczami i spojrzałam na niego chcąc złapać jego spojrzenie które padało na moje... -Azazel ty idioto nie gap się na moje piersi... - warknęłam zaciskając pięści. No chwila moment i znowu mu przyłożę...

-Nie patrzę! O co ty mnie podejrzewasz?!-udałem oburzonego. Spostrzegawcza ta mała...chrząknąłem. Kurr...nawet w myślach wyzywanie jej to dla mnie trudność. Nie pytajcie czemu, to wina mojego chorego od starości mózgu. 

Chciałam go znowu uderzyć ale oczywiście spojrzałam w jego oczy i mój plan nie wypalił. Przeklęte te jego oczy. Jak on mnie irytuje... całym sobą... i nie, nie lubię go... Fuknęłam zła i założyłam ręce zasłaniając piersi. 
-O nic cie nie podejrzewam.. ja wiem co robisz...

-Co robię? Może mnie oświecisz?-przyciągnąłem ją do siebie, w duchu ciesząc się jak małe dziecko. Nic jej nie zrobię...nie umiałbym....znaczy...etto...nie ważne! Jestem ciekawy jej reakcji! Chwyciłem mocniej jej nadgarstki. Ile to człowiekowi może dać radości...

Poczułam jak robię się cała czerwona na twarzy. Policzki mnie piekły niemiłosiernie, więc zamknęłam oczy żeby nie patrzeć na niego. Zadrżałam bezwiednie i przeklęłam się w duchu za reakcje mojego ciała. Co się ze mną dzieje...? Ogarnij się to Azazel...
- C-co ty robisz...? P-puść mnie...! -aha brawo... mówisz z takim przekonaniem że na pewno to zrobi...

Zaśmiałem się w duchu. Oj Su, Su...tak ślicznie się rumienisz...co?!
-A co jak nie?-zamruczałem jej do ucha. Coś czuję, że zginę w męczarniach za to co teraz robię. No co...jak tak bardzo kocham ją doprowadzać do takiego stanu! Urocza jest! O CZYM JA MYŚLĘ?!

O nie nie nie nie... Su ogarnij się! Co z tego że jest mega seksowny... Stop! Nie drżyj... co z tego że ma cudowny głos... no ogarnij się! 
-Jeżeli mnie nie puścisz stracisz głowę... - powiedziałam słabo. Wcale nie błagałam w myślach żeby tego nie robił ale nie mogłam się przyznać... no przestań!

Zaśmiałem się cicho.
-Powinienem już dawno jej nie mieć.-przygryzłem płatek jej ucha, ciągle szczerząc się jak debil. Ścisnąłem mocniej jej nadgarstki. Jeszcze chwila...

Zagryzłam jak najmocniej wargę żeby nie jęknąć z zadowolenia. Ty... okrutny, wredny, podły, piękny, seksowny... Stop! Trzeba to skończyć... najlepiej uduszeniem go... spróbowałam wyrwać nadgarstki ale oczywiście mocno mnie trzymał... Azazel... 
- J-jesteś z-za blisko... -mruknęłam cicho.

-To źle?-znowu się zaśmiałem-Nie tłum jęków, księżniczko.-ponownie wymruczałem. Jestem zły. Bardzo zły. Tak bardzo się za to kocham! (Egoista...dop. Lucy)

-Tak to źle... -powiedziałam krótko i spróbowałam się uwolnić - I wcale nie ukrywam jęków... 
Musiałam coś zrobić, albo się uwolnić albo przejąć kontrolę nad sytuacją... On mnie wykończy...

-Aha.-od tak ją puściłem i odsunąłem się-Trzeba było tak od razu.-wygiąłem usta w uśmiechu. Oczywiście, ze bym jej nie puścił wcześniej. Ma takie słodkie rumieńce. Szkoda...że za chwile zginę.


Mimo iż moje ciało krzyczało żeby wrócił musiałam je uciszyć. W ogóle o czym ja myślę...?! 
- Myślisz że możesz bawić się mną jak zabawką...? - warknęłam a żyłka na moim czole nie wróżyła nic dobrego. Zacisnęłam pieści i z całych sił próbowałam pozbyć się tych cholernych rumieńców ale jak się okazuje nie jest to takie proste.

-Hmmm tak.-zaśmiałem się ponownie-Ale jesteś taka urocza, że mi nie wychodzi.-nienawidzę cię dziedziczny masochiźmie...

- Azazel ty... - nie dokończyłam... Był idiotą i często miałam ochotę go rozszarpać ale kiedy zachowywał się w ten sposób przestawałam panować nad swoimi odruchami. Uderzyłam go w ramie i jęknęłam sfrustrowana. Odwróciłam się i ruszyłam w głąb cmentarza. Co to to nie... nie będzie się mną bawił...


Przesadziłem. Nie...
Tak przesadziłeś!
Dlaczego prześladuje mnie głos mojej siostry...
Dobra, przesadziłem. Chwyciłem się za ramię. Ał...bolało. Powstaje dylemat. Iść za nią, czy nie? Są argumenty i za i przeciw. Kurde...nie cierpię tej baby. W miarę szybko ją dogoniłem i chwyciłem dłoń.
-A dokąd to się wybierasz?

- Jak najdalej... - mruknęłam pod nosem i wyrwałam dłoń z jego uścisku. Ygh..! To takie irytujące... teraz starałam się już na niego nie patrzeć i ruszyłam dalej przed siebie. Jeśli znowu mnie dotknie... rozpłynę się... nie! Wtedy użyję siły. Już sama nie wiesz co mówisz.. przeklęty sadysta...

-Nie pozwalam.-ponownie chwyciłem jej dłoń i przytuliłem od tyłu, mocno trzymając, żeby nie zwiała. Zaraz...czemu ja to robię? Przecież już wystarczająco się nia nabawiłem...i czemu mi jest przykro...

Zamknęłam oczy wtulając się w jego tors. Stłumiłam jęk uspokajając się. O co mi chodzi...? Może faktycznie okres mi się zbliża.. raz chce go zabić a raz... właśnie to. Co tu się do cholery jasnej dzieje?

Dobra....to dziwne. Ona musi mieć okres. Przytuliłem ją bardziej. Co się ze mną dzieje? Ktoś się w woodoo bawi czy co? Może Akira sobie robi jaja...albo ja...nie.
Niewielkie krople deszczu powoli zaczynały spadać z nieba na ziemię. Chciałem ją puścić...nie wyszło.

Chciałam się wyrwać ale oczywiście nie wyszło mi. Tak naprawdę to chciałam zrobić cokolwiek co nie byłoby tak bardzo pozbawione sensu... więc dlaczego nie mogłam nic zrobić. Potrafiłam tylko stać i wtulać się jeszcze bardziej. Dlaczego cieszyłam się jak głupie dziecko...? Dlaczego chciałam zamiast uderzyć go jak zwykle chciałam odwrócić się i przytulić go mocniej..? Nawet niebo zapłakało nad moją głupotą...

Co ty odpierdzielasz?
Kurde! Puściłem ją natychmiast, zdając sobie sprawę, że wychodzę na miękiego imbecyla. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie. Wciągnąłem powietrze, napełniając nim płuca, a na moją twarz wpełznął typowy dla mnie uśmieszek.
-Do następnego Su!-odwróciłem się jeszcze na moment. 

Chciałam to zrobić... mimo wszystko zabolało...
Ogarnij się! 
Poczułam łzy piekące mnie pod powiekami. Na pewno nie! Nie pozwolę. Poczułam narastającą gulę w gardle.
- Mam nadzieję że nie prędko Azel... - powiedziałam nie odwracając się. Mój głos zadrżał... Cholera!
Najszybciej jak tylko mogłam ruszyłam przed siebie odchodząc w najdalszy kraniec cmentarza.. wszędzie byle dalej od niego...

Wskoczyłem na gałąź drzewa. Teraz dokładnie widziałem jak biegła na drugi koniec placu. Zaśmiałem się, choć nie było mi, aż tak do śmiechu. Dlaczego mnie to nie bawi? Tak, zdecydowanie dzieje się ze mną coś nie tak. Może jak najem się psychotopów to przejdzie.
-Debil.-usłyszałem znajomy karcący ton. Nawet nie spojrzałem w kierunku jego źródła.
-Przyszłaś powspominać kukło?-wbiłem wzrok w Su. Mayu zaśmiała się cicho. 
-Nie do końca. Lucuś ma do mnie jakąś mega ważną sprawę. Przecież się tu już nie ucze nie jak TY.-zaakcentowała ostatni wyraz. Kochana siostrzyczka. Mnie wywalili, ona szkołę skończyła i teraz się szczyci tym, że wychodzi na starszą-Powinieneś być na lekcjach,a nie robić kisiel w mózgu przypadkowym dziewczynom.
-Takie hobby.-mruknąłem. Mayu prychnęła pod nosem i zniknęła przemieniając się w kruki. Przeklęta ptaszyska jeszcze mnie podziobały. Odganiając się od nich straciłem równowagę i pocałowałem ziemię.
-Au...-coś czuję, że prędko nie wstanę...

Biegłam przed siebie czując jak łzy coraz bardziej chcą wyleźć na światło dzienne. Co jest ze mną nie tak? Od kiedy to boli mnie jego zachowanie? No i dlaczego do cholery płaczę? Głupie łzy...! Usłyszałam nagle huk jakby coś spadło na ziemię. Rozejrzałam się wycierając wciąż napływające krople ale nic nie dostrzegłam. Usiadłam na małej kamiennej ławeczce i podkuliłam nogi otulając je ramionami. Oparłam czoło na kolanach i pozwoliłam łzom płynąć. Aż w końcu sama nie wiem kiedy zasnęłam.

Nigdy nie widziałam żywego ruska!

Nikolaj  Sofia  Nataniel

Jako iż byłem nowy w tej zwariowanej szkole ledwo co się odnajdowałem. Znałem tylko drogę do pokoju Yuko i Nataniela. Postanowiłem mu zrobić "małą" niespodziankę i wcześnie rano wparowałem do jego pokoju z kartami. Myślałem ,że mnie wywali ale jednak zgodził się żebyśmy sobie chwilkę pograli! W ludzkiej formie siadłem sobie i zacząłem rozdawać karty kiedy ktoś wszedł bezkarnie (mówię jakbym sam tego nie zrobił) do pokoju Nataniela.
Ciekawe co robi Nate?
Biegłam sobie po akademiku męskim akademiku w kierunku pokoju mojego przyjaciele. Gdy odnalazłam jego pokój weszłam bez pytania.
- Hej Nate! Co robisz!- krzyknęłam na wejściu po czym rozejrzałam się. Zauważyłam czerwonookiego blondyna.
-Hejka! Jestem Sofia!- przywitałam się podchodząc do nich.

Spałem smacznie, gdy nagle ktoś otworzył drzwi i wpadł do środka. To był Nikołaj z talia kart w ręce. Chcąc, nie chcąc postanowiłem z nim nagradzać. Może 5 minut później drzwi znowu otworzyły się z hukiem. Ty razem pojawiła się w nich Sofii. 
 -Ohayo Sofii.- przywitałem się uśmiechając - To Nikołaj.- wskazałem na blondyna obok - Mój kumpel.
- Добрый день! - przywitałem się po czym zakryłem usta bo przypomniałem sobie ,że większość ludzi (demonów i aniołów też) nie lubi Rosjan. Nie rozumiem tego bo Rosjanie są tacy mili! - Nazywam się Nikolaj a ty? I czemu jesteś w męskim Akademiku?
Rusek? Jej! Nigdy nie widziałam żywego Ruska!
- Bo się nudziłam a Nate zawsze chętny do grania w gry...- mruknęłam - Jesteś nowy?- spytałam.
Usiadłam obok chłopaków i zaczęłam obserwować grę.

Sofii usiadła i przyglądała się naszej grze. Po chwili krzyknąłem: 
 -Wygrałem!!- podskoczyłem do góry- To już 10 raz w tym tygodniu!
- A idź mi pieronie! Karty są głupie! - rzuciłem talią na ziemię - To nie fair! Jakim cudem ty zawsze wygrywasz?! Ych! - chciałem zacząć odstawiać cyrki ale no... przypomniałem sobie o Sofii- Przepraszam poniosło mnie... Ale jak ty wygrywasz? Lucyfer ci pomaga czy co?! - wkurzony siadłem na podłodze i zacząłem zbierać karty.
- Wiesz... Nate ma około 1000 lat więc się nie dziw.- powiedziałam do zdenerwowanego chłopaka i kucnęłam by pomóc mu zbierać karty - Po za tym Lucyfer mógł tak samo dobrze pomagać tobie, ale mu nie wyszło. A ty jesteś wybrany czy szlachetny?
-No wiesz co! Aż tak stary nie jestem!- odfuknąłem jej- Mam 997!- powiedziałem po czym zorientowałem się że to tylko 3 lata. Ja to jednak jestem stary.... 
 -Idziemy gdzieś?- zapytałem nagle.
Gdy usłyszałem czy jestem demonem szlachetnym czy wybranym zacząłem się śmiać tak ,że prawie się popłakałem. - Ja demonem?! Coś ty! Jestem aniołem! I to Wybranym! Prosto z Rosji! - dalej się śmiałem - Jak mogłaś pomyśleć ,że jestem demonem?
Uśmiechnęłam się. 
- Tak jakoś. Może bo siedzisz w akademiku demonów?- zaśmiałam się poprawiając włosy - Rzadko anioły przyjaźnią się z demonami.- powiedziałam.
-JA SIĘ Z NIM NIE PRZYJAŹNIE!! -wydarłem się natychmiast - Nikoś to kumpel - dodałem. Anioł i Demon przyjaciółmi? ŚMIESZNE! Do tego Inkub, który lubi kogoś płci męskiej... NIEWYKONALNE
- Nie denerwuj się Natiś! Choć zgodzę się i nie jesteśmy przyjaciółmi! Jesteśmy dobrymi kumplami... Można to tak nazwać... - uśmiechnąłem się miło - A siedzę tu bo Nataniel jest jedyną osobą którą znam... Znaczy mam jeszcze siostrę ale to już inna bajka...
Wybuchłam śmiechem słuchając ich.
- Wyglądacie jak stare małżeństwo!- wyjaśniłam dalej się śmiejąc. 
Popatrzyłem na Sofii obrażony. Ona po prostu uwielbia mnie denerwować! -No wiesz co -fuknąłem - Z takimi to nie do mnie - odwróciłem się do nich plecami udając focha.
Zacząłem się głośno śmiać - O Boże! Już wiesz czemu przyjaźnie się z demonami! Anioły są nudne a wy jesteście tacy ciekawi! Właśnie! A co ty tu robisz? Jesteś koleżanką Nataniela czy jego dziewczyną?
Wybuchłam jeszcze większym śmiechem.
- Ja jego dziewczyną? Zabawne!- powiedziałam - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. A skoro pytasz czy jesteśmy razem to może jesteś nim zainteresowany?- uniosłam brew. 
Jak ja uwielbiam nabijać się z innych.
Odwracam się i wybucham śmiechem. 
 -My? Razem? Ja i dziewczyna? - dławiłem się śmiechem- Nikoś ty pamiętasz naturę Inkubów?
- Zamknij się Nataniel... Tak pamiętam! Nie jestem idiotą! I gejem! Ych.... Jednak muszę zacząć przyjaźnić się z aniołami!
Podeszłam do chłopaków i ich przytuliłam.
- Nie obrażajcie się na mnie.- zrobiłam minę zbitego psiaka.
Zaśmiałem się krótko. To raczej Nikoś będzie obrażony. - Nie obrażam się. Ja jestem tylko uparty - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.
- Pf... - poczułem ,że naruszono moją godność ale jakoś tak nie mogłem się gniewać - Czy ja cię już kiedyś nie widziałem? - przyglądałem się dziewczynie
Zastanowiłam się.
Jeśli mu nie zabiłam rodziny to raczej nie.
- Raczej nie.- uśmiechnęła się - Chyba że... Nie ważne.- postanowiłam nie mówić od razu o tym.
-Pasujecie do siebie - powiedziałem prosto z mostu. Pewnie zaraz oberwę. I się obraża. Ale czy to moja wina że Inkuby tak mają? Winić Lucyfera! Co z tego że nic mu do tego.
- Zamknij się inkubie cholerny! - walnąłem go glanem w łeb - Znajdź sobie dziewczynę a nie gadaj jakieś głupoty!
- Ja mu to powtarzam już ponad sto lat. - mruknęłam - Ale mnie nie słucha!- zaśmiałam się.
Dostałem glanem w głowę co skomentowałem głośnym 'Ala! Kurwa za co?'. Potem usłyszałem pytanie. Gdyby wiedział o Nikicie to by mu tak łatwo nie przychodziło na myśl.. -Odczep się już z tą dziewczyna! - wyraźnie posmutniałem.
- A idź w pierony! - zdenerwowany zacząłem zakładać buta... Nienawidzę ubierać tych głupich butów! - Nathaniel! Nie fochaj się! To taki odruch z tym butem! Ja tego już nie kontroluje!
-Nie focham - uśmiechnąłem się krótko - Tylko mi się o czymś przypomniało. Idziemy gdzieś? -chciałem zmienić temat.
- Znudziło ci się siedzenie w Akademii? No możemy gdzieś iść... Dajmy pani prawo wyboru miejsca w które się udamy!
Uśmiechnęła się.
- Chodźmy na plac zabaw na huśtawki!- krzyknęłam wesoło.
Plac Zabaw... Tak żyję prawie tysiąc lat ale nie ogarniam wszystkiego! To chyba to takie dla dzieci... A może nie? -Jasne -zgodziłem się na ślepo.
- Nataniel! - zaśmiałem się - Naprawdę chcesz iść na plac zabaw? 1000 letni demon będzie się bawił z małymi dziećmi! KOMICZNE!

__________________________________________________

Jest notka.
Shina nie ma o co się czepiać naszej trójki :P

Dlaczego ja?

-Nie!-wrzasnęłam przez sen i podniosłam do siadu, gwałtownie nabierając powietrza. Dopiero po chwili udało mi się uspokoić przyspieszony oddech, ale serce nie zwalniało swego bicia. Spojrzałam na łóżko Sofii chcąc upewnić się czy jej nie obudziłam. Ta, to ma dopiero mocny sen. Westchnęłam i wstałam kierując swe kroki ku wyjściu z pokoju. Teraz i tak nie zasnę... Eve. Nie myśl o niej! Nie teraz, ona na pewno żyje. Na pewno jeszcze jest twoją siostrą! Chwyciłam za klamkę i wyszłam na ciemny korytarz.

Tej nocy jakoś nie mogłem zasnąć. Wierciłem się cały czas na łóżku. Kage przeze mnie też nie mógł spać więc zaczął rzucać poduszkami i mnie wyłonił. Jako że nie miałem nic roboty stwierdziłem że zrobię sobie kawę. Ciemnym korytarzem ruszyłem w odpowiednim kierunku.

Jakimś cudem, nie myląc drzwi, udało mi się dojść do kuchni. Najciszej jak mogłam podeszłam do blatu i wzięłam sobie jabłko. Ciągle jednak myślami błądziłam przy koszmarze, który męczył mnie odkąd udało mi się zamknąć oczy.
-Życie jest do dupy...-mruknęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wtedy poczułam jak uderzam o coś...albo o kogoś. Poczułam jak zaczyna mnie boleć tyłek od nagłego, i dość silnego upadku-Co jest...?-zdziwiłam się, w ciemności niewiele widziałam ale miałam pewność, że wpadłam właśnie na jakiegoś demona. Fuck no...

Gdy wchodziłem do kuchni... Prawdopodobnie to była kuchnia wpadłem na kogoś. Straciłem na chwilę równowagę ale jakoś udało mi się nie przewrócić. Usłyszałem za to ciche 'Au', które ewidentnie należało do dziewczyny. Jednak mam dzisiaj farta!          
 -Nic ci się nie stało? -wyciągnąłem w jej kierunku dłoń.

Znam ten głos. Znam i to bardzo dobrze. Kurde nie mówcie mi tylko, że to on...
-Jest ok.-chwyciłam jego dłoń dalej starając się odgonić teorie na temat właściciela głosu. To nie on! Wstałam i zaczęłam się rozglądać za jabłkiem, które w chwili upadku wypadło mi z rąk.

Na podłodze zauważyłem jabłko. Schyliłem się i je podniosłem.      
  -Tego szukasz? - zapytałem pokazując jabłko i uśmiechając się lekko. Muszę postawić Kage kawę za to że mnie wyrzucił z pokoju...

-T-tak.-wydukałam. Spojrzałam chłopakowi w oczy. I wszystko stało się jasne. To jednak on. Nataniel Airwolf. Powstrzymałam łzy, które już napływały mi do oczu. A już zdążyłam zapomnieć. Najwidoczniej mnie nie poznał-Mogę?-wysiliłam się na uśmiech.

Tak jak myślałem. Agony Key. Ja to jednak mam szczęście! Kage mi będzie zazdrościć.  
   -Jasne - podałem jabłko - Co robisz o tak późnej porze w kuchni? -z zaciekawieniem spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko pod nosem.

-Nie twój interes.-wysyczałam. Starając się nie patrzeć mu w oczy wyminęłam go i ruszyłam w kierunku wyjścia z kuchni. Boże, wiem, że mnie nie kochasz, więc sobie daruj...po cholerę nasyłasz na mnie tego imbecyla! Głupie serce. Przestań tak walić!

-No i co ty robisz idioto?! Zwiała ci! - mówiłem do siebie w myślach. Natychmiast ruszyłem za nią. Gdy ją dogoniłem, chwyciłem za dłoń.     -Nie denerwuj się tak. Tylko pytałem.

Kurwa! On to znowu robi! Prychnęłam pod nosem, ale i tak nie wzięłam ręki. Była taka ciepła. Agony, nie myśl o tym! To zamknięty rozdział! To tylko inkub! Nie jest wart twoich łez! Kolejnych łez...
Wyszarpnęłam rękę, ale i tak nie ruszyłam przed siebie. Potnę się jak jakimś cudem uda mi się wrócić do pokoju!

Westchnąłem. Nie rozumiem co ona do mnie ma... Przecież ja jej nic jeszcze nie zrobiłem!       
  - Nie rozumiem dlaczego tak mnie nie lubisz -powiedziałem cicho ale byłem pewny że usłyszy.

Usłyszałam. Jeszcze bezczelny nie wie! W sumie to skąd ma wiedzieć...obraziłam się bez uprzedzenia i zniknęłam z jego życia. I tak miało być. Miało...
-Jest wiele powodów.-ruszyłam przed siebie. Jego towarzystwo źle na mnie wpływa. 

Mnie też to bolało. Wtedy znikła bez powodu... Urok Inkuba powinien chyba działać w odwrotną stronę! Ale na niej nie udaje mi się go używać... To nie ma kompletnie sensu!    
  -Jakich? - szedłem tuż obok niej.

Jaki on....upierdliwy! Pieprzony idiota! Ja nie chcę do jasnej cholery wymieniać! Przy okazji wyda się co...czułam! Tak, co czułam! 
-Spieprzaj.-fuknęłam. Może się odczepi...to Airwolf więc marne me nadzieje...

Oj nie ładny ma ona język. Nie ładny. Ale o czym ja gadam... To ja tu klnę jak szewc!   
 -Damy nie powinny tak mówić - Zaśmiałem się lekko dalej idą obok.

-Ale ja tak mówię.-fuknęłam i przyspieszyłam. Przez okna na korytarzu wpadało światło księżyca, przez co łzy w moich oczach mogły stać się widoczne. Zauważyłam jak jakaś anielica przechodzi obok nas. Zignorowałam ją, ale już nie fakt iż na jego widok się zarumieniła i uśmiechnęła. Ponownie prychnęłam wychodząc z budynku na zewnątrz.

Uśmiechnąłem się widząc jak się zdenerwowała na widok reakcji anielicy. Ona po prostu jest zazdrosna! Ruszyłem tuż za nią na dziedziniec. Pełnia księżyca dawała wystarczająco światła bym mógł zauważyć łzy na jej policzkach.             
    -Płakałaś?  -zdziwiłem się

Prychnęłam po raz kolejny tej nocy.
-J-ja? Skąd!-szłam dalej. Głupie łzy! Choć raz nie płyńcie gdy was o to proszę. Szybko je wytarłam po drodze. Dlaczego. Ty. Nie. Możesz. Po. Prostu. Zniknąć? Dlaczego?!

- Gdzie idziesz? - zapytałem doganiając ją. Była uparta. I to bardzo. Ale ja też jestem uparty. A do tego niezbyt chce mi się spać...

-Do swojego pokoju.-przyspieszyłam kroku znowu go wyprzedzając. On jest gorszy od Inanisa! Znalazłam w kieszeni bluzy papierosy. Dzięki ci Beelzebubie! Wyjęłam jednego i odnajdując zapalniczkę w drugiej kieszeni zapaliłam. Od kiedy palę? Rok...nie, dwa lata. Odkąd tylko pojawiłam się w Akademii.

- W takim razie... Oyasumi - uśmiechnąłem się i wróciłem do swojego pokoju. Kage dalej spał w najlepsze. Ten to jest leniwy.... Położyłem się na łóżku. W końcu zasnąłem.

 DZIĘKUJĘ! Po drodze do akademika wypaliłam peta i rzuciłam go gdzieś po drodze. Nie wiele myśląc odnalazłam drzwi swojego pokoju i rzuciłam się na swoje łóżko budząc Ignisa, który zgromił mnie swoimi pięknymi tęczówkami.
-Wybacz.-uśmiechnęłam się do kota i zakopałam w kołdrze. Zacisnęłam powieki jednak to i tak niewiele dało. Ukłucie w sercu stawało się co raz bardziej uciążliwe. Dlaczego chciałam, żeby nie odchodził? Dlaczego, to uczucie mnie prześladowało?! Nie chciałam wypuścić łez, nie tym razem. Zacisnęłam jeszcze mocniej powieki i zmusiłam się do i tak niezbyt przyjemnego snu.


                                                                             ~


Ranek nastał szybko. Niewyspany zwlokłem się z łóżka i doprowadziłem na początku. Wszedłem do klasy przed dzwonkiem chyba pierwszy raz odkąd tu jestem. A mogłem dłużej pospać... Usiadłem w pustej ławce na końcu.

Pchnęłam drzwi od sali i z cichym dzień dobry weszłam do środka. Mam nadzieję, że nikt nie przyczepi się do worów pod oczami. Mało spałam. W klasie panował ogólny gwar, a nauczyciel-anioł jakoś nie radził sobie z uspokojeniem przede wszystkim demonów. Wywróciłam oczami widząc jak ten jąkała stara się zapanować nad tymi imbecylami. Wzrokiem poszukiwałam wolnego miejsca. Moją uwagę przykuła spora grupa dziewczyn otaczających jedną ławkę. Nataniel...
Odwróciłam szybko wzrok i widząc iż Ryan siedzi sam pomachałam do niego i wysiliłam się na uśmiech.
-Ryan! Siedzę z tobą!-już miałam zająć miejsce obok zarumienionego kolegi gdy słowa Jąkały zmieniły moje plany...

Niestety nie miałem nawet chwili spokoju bo otoczyły mnie wszystkie chyba dziewczyny z klasy. Były naprawdę... denerwujące. Równo z dzwonkiem wszedł do środka nauczyciel-anioł ale niezbyt udało mu się nas ogarnąć. Po chwili weszła również i Agony. Chciała chyba usiąść obok Ryana ale nauczyciel skutecznie jej to uniemożliwił.   
  -Agony, ty usiądź obok Nataniela.

Poczułam jak kilkanaście par oczu wlepiło we mnie śmiercionośne spojrzenia. Spojrzałam błagalnie na nauczyciela, lecz ten mruknął tylko coś w stylu "To albo znowu wylądujesz u dyrektora." Ech, w sumie wolę Akiry nie denerwować. Ze spuszczoną głową usiadłam obok tego imbecyla nawet nie zaszczycając go wzrokiem.

Uśmiechnąłem się wrednie pod nosem. Tłum wkurzonych dziewczyn wreszcie usiadł w ławkach. Nauczyciel zaczął lekcje ale zbytnio go słuchałem. Jakby się uczył w tylu szkołach co ja to bym może się zainteresował. Ale słuchania po raz enty tego samego jest nudne.         
     - Nudzi mi się -mruknąłem niezadowolony.

-Pech.-mruknęłam starając się nie zwracać na niego takiej uwagi. Koleżanki dalej mordowały mnie wzrokiem, a najbardziej Laura. Widząc jak pokazała mi fuck'era uśmiechnęłam się do niej, a błysk szkarłatu w moich oczach tylko uświadomił jej, żeby spadała. Mruknęła coś jeszcze i odwróciła się twarzą do tablicy. Zerknęłam na Nataniela, ale szybko odwróciłam wzrok. Nie gap się!

Widziałem jak co chwila na mnie zerka. Nawet bez uroku Inkuba który niestety na nią nie działa nadal jestem przystojny! Zaśmiałem się cicho widząc zachowanie Laury.  
     -Chyba się za bardzo nie lubicie.

-Ta, i co z tego?-starałam się na niego nie patrzeć. Serce mi zaraz z piersi wyskoczy. Cholerny Inkub. Nienawidzę go, po prostu nienawidzę!

Nigdy nie zrozumiem kobiet. Ewidentnie się jej podobałem! Ale ona była dla mnie nie miła... Nigdy nie ogarnę tej logiki.    
   -Nic. Tylko stwierdzam fakty. Myśli że może wszystko bo jest ładna. Śmieszne -stwierdziłem gapiąc się cały czas na tablice znudzony.

Ponownie prychnęłam. 
-Działasz na tej samej logice...-mruknęłam i zatopiłam wzrok w zeszycie gdzie nieumyślnie kreśliłam jakieś wzorki. Skąd te serduszka?! Szybko zamknęłam zeszyt i wrzuciłam do torby.

Popatrzyłem na nią rozwieszony.  
  -Ja mam jeszcze Urok Inkuba -stwierdziłem bez owijania w bawełnę - Ale niestety nie na wszystkich to działa... -westchnąłem. Chciałem dodać między innymi na ciebie ale się powstrzymałem. Niech główkuje.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to cholerstwo na mnie nie działa...-fuknęłam. Myśli, że jestem idiotką?! Nie jestem. Nie taką jaką byłam kiedyś. Szkoda, że to cholerstwo dzia...NIE DZIAŁA! 

Popatrzyłem na nią ciekawy skąd ona to wie. Chyba nigdy się nie dowiem.... Już miałem coś powiedzieć gdy usłyszałem głos nauczyciela:     
    - Airwolf, jak ci się podoba to się z nią umów, ale po lekcjach. Mamy dzisiaj trudny temat.           -Jasne panie psorze - odpowiedziałem i tak mając go gdzieś.

-Nie widzę szans.-mruknęłam pod nosem przepisując to, co nauczyciel napisał na tablicy. Dlaczego on tak na mnie działa? Czemu nie mogę od tak ignorować tego, że on tu siedzi. Starałam się skupić na lekcji, ale niezbyt mi to wychodziło. Zerknęłam na niego,a konkretniej na jego oczy. Znowu miał na sobie soczewki. Prychnęłam pod nosem. Łudziłam się, że zobaczę jego prawdziwy kolor oczu. Lubiłam je...

Agony próbowała się chyba skupić. Niezbyt jej to jednak wychodziło. Widziałem jak co chwila na mnie zerkała. Chodziło jej o moje oczy... Ale nikt już ich nie zobaczy. Mogła to zrobić tylko jedna osoba ale ona już nie żyję.... Westchnąłem lekko.   
   -Nie ściągnę ich -powiedziałem do niej patrząc w jej oczy.

Poczułam, że się lekko rumienię. Zatopiłam spojrzenie w zeszyt, a włosy opadły tak, żeby zasłonić mi twarz. Skąd on? Zacisnęłam dłoń na długopisie i pisałam dalej. Niech ta lekcja już się skończy...

Zaśmiałem się lekko widząc to. Słodka jest... Niby jestem Inkubem ale... nie umiem jej skrzywdzić. Chociaż ona nigdy jej nie zastąpi... Obiecałem się więcej nie zakochać. Nie mogę... Zabrzmiał dzwonek który oznajmił koniec lekcji.

Tak! Nareszcie! Przetrwałam! Szybko spakowałam swoje rzeczy i bez słowa pierwsza wybiegłam z sali powodując spore zdziwienie na twarzy nauczyciela. Biegłam przez korytarz tak szybko jak tylko mogłam. Może się zabiję trochę szybciej niż planuję...Sofia ratuj! Dlaczego on tu musi być?!

Powoli się spakowałem nie zwracając uwagi na jej ucieczkę. Podenerwuje ją później... Uśmiechnąłem się do siebie na tę myśl i wyszedłem z klasy.