Music

niedziela, 30 listopada 2014

Zostaw mnie

Agony&Nataniel



Ziewnęłam przeciągle zasłaniając usta dłonią. Dziś jakoś znowu nie chciało mi się w nocy spać, więc zwiedzałam akademię. Później gdy zrobiło się jasno poszłam na pierwszą lekcję i z premedytacją opuściła drugą, na której siedzę z nim. Nadrobi się wszystko później.
Aktualnie siedziałam na dziedzińcu, czytając książkę i siedząc na fontannie. Jakieś dwie anielica siedziały pod drzewem piszcząc coś mało sensownego. Na drugim końcu placu stała grupka demonów, z których rozpoznałam jedynie Azazela. Odkąd i on był w tej szkole zaczęłam brać naukę na poważnie by jak najszybciej skończyć szkołę i zniknąć. I tak wiem, że nie dożyję tego dnia. 
Przewróciłam stronę i zagłębiłam się w lekturze ignorując świat dookoła.

Dzisiejszy dzień był beznadziejny... Agony nie przyszła na lekcje więc nie mogłem jej wkurzać a teraz nie mogę jej znaleźć. Zauważyłem dwie anielice i już miałem do nich podejść i gdy zauważyłem obiekt moich poszukiwań. Uśmiechnąłem się chytrze i podszedłem do niej.
 -Co czytasz kotek? -nachyliłem się nad nią.

Nie zareagowałam. Byłam przyzwyczajona do tego, że akurat gdy czytam ktoś zawsze musi się przypieprzyć. A to Inanis, a to Sofia. Sam fakt, że był to akurat jego głos moje serce gwałtownie przyspieszyło. Zignorowałam to. Nie zaszczyciłam spojrzeniem, dalej wbijając wzrok w książkę.
-Po pierwsze, nie interesuj się. Po drugie, nie jestem kotek. Po trzecie, pieprz się.

Zaśmiałem się cicho. Ale ona jest słodka gdy się denerwuje.... Tylko dlaczego ja ją tak lubię?
 - Po pierwsze będę. Po drugie Jak nie kotek to kochanie Po trzecie Nie mam z kim chyba że ty chcesz - zripostowałem z uśmieszkiem na twarzy.

Dlaczego nie może go piorun porazić czy coś? Ja miałabym święty spokój,a populacja kobiet w tej szkole nie zmniejszała by się codziennie...
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
-Po pierwsze, nie będziesz. Po drugie ani kotek, ani kochanie. Po trzecie z każdym tylko nie z tobą. Po czwarte, miłej kąpieli.-popchnęłam go, a ten z hukiem wpadł do fontanny. Nie wytrzymałam, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

Poczułem tylko lekkie pchniecie a następnie lodowatą wodę. Uderzyłem się w głowę. Niby nic mi nie było ale ona pewnie pomyśli inaczej. Udawałem że zemdlałem i czekałem na jej reakcje a z mojej rany na głowie lekko sączyła się krew.

Przestałam się śmiać gdy ten się nie wynurzał. 
-Nataniel?-nachyliłam się nad fontanną i serce na moment przestało mi bić. Natychmiast chwyciłam go za ramiona żeby go wyciągnąć. Co ja zrobiłam?! 

Miałem ochotę się śmiać ale że byłem dobrym aktorem to pozostawałem poważny. Kage dziękuję ci za lekcje aktorstwa! Czekałem co zrobi dalej. Szczerze to miałem nadzieję ze nie martwi się tylko dlatego że to ona zrobiła... Podobno nadzieja matką głupich.

Najchętniej zaczęłabym się drzeć i panikować, ale coś nie pozwalało mi na to. Wyciągnęłam go z wody i zamarłam nie wiedząc co robić. Nawet nie spostrzegam kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Bałam się. Tak, bałam się o tego idiotę, bo mimo wszystko był dla mnie ważny. Ale to Inkub. Nie chciałam być wykorzystana i zabita...jak inne... 

Odkaszlałem wodę i podniosłem się do siadu. Jestem idealnym aktorem! Powinna się chyba na to nabrać.... oby! Zauważyłem łzy w jej oczach. To przeze mnie? Nie... to przecież nie możliwe...

Kamień spadł mi z serca. Nic mu nie jest. Ogarnęłam się i szybko wytarłam łzy rękawem. Jeszcze sobie pomyśli, że się wystraszyłam. Już miałam wstać i odejść, kiedy mój wzrok przykuła krew spływająca z jego głowy. Zadrżałam i odwróciłam wzrok nie wiedząc co robić.

Nie mogłem przestać kaszleć. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę zemdleje... Ona wytarła łzy. Już.na mnie nie patrzyła. Czyli jednak się nie martwiła... Posmutniałem lekko. Nie chciałem by odeszła... Głowa bolała mnie nie miłosiernie.

-N-Nate?-niepokój znowu wrócił. Chwyciłam go delikatnie za ramię. Zdałam sobie sprawę, że nie nazwałam go pełnym imieniem, po raz pierwszy od dwóch lat. Znowu poczułam łzy w oczach, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.

Miałem wrażenie że zaraz wykaszle swoje płuca. W końcu przestałem. I wtedy coś do mnie doszło. Powiedziała do mnie Nate... Tak jak kiedyś... Zabolało mnie serce gdy sobie przypomniałem ale jednocześnie się cieszyłem. Może ona nadal mnie... nie.... to nie możliwe... niestety. Oddychałem głęboko by się uspokoić.

Nic mu nie jest. Odetchnęłam z ulgą i puściłam jego ramię. Wstałam.
-Przepraszam.-mruknęłam pod nosem i podeszłam do fontanny zabierając książkę. 

Znów odeszła... Tak jak wtedy... powiedział tylko krótkie 'przepraszam'. Ale mi o to nie chodziło. Chciałem by była przy mnie... Szkoda że teraz dopiero zrozumiałem jak jest dla mnie ważna...
 - Zostań... - powiedziałem pod nosem.

Czy on...? Zatrzymałam się na moment. Serce wręcz wrzeszczało: Zostań! Przecież ty go...ale właśnie wtedy wpieprzał się rozum: On cię tylko wykorzysta i ośmieszy!
I co ja mam zrobić?! Zacisnęłam dłoń w pięść. W sumie...jak chce się mną bawić to niech się bawi. Eve nie będzie żyła wiecznie...umrę zanim pożałuję swojej decyzji. 
Wzięłam książkę i cofnęłam się. Usiadłam obok, patrząc gdzieś w bok. Serce triumfowało bijąc bardzo szybko...

Została... Usiadła... Koło mnie... Jest przy mnie... Serce zabiło mocniej. Dlaczego? Przecież ja... ja nie mogę...znowu się... To słowo nie przechodzi mi nawet w myślach. Nie chce jej skrzywdzić... Nie chce... Po prostu zostań przy mnie...

Miałam ochotę krzyczeć, uciec...nawet go pobić. Znowu mi to robił. Znowu się mną bawił. Z jednej strony czułam się fatalnie...jak dziwka, a z drugiej się cieszyłam. Ja go na prawdę...kocham...
Zacisnęłam mocniej powieki. Przyznałam się sama przed sobą. Pokochałam największego skurwiela jakiego znam! 
-Nie jest ci zimno?-dalej na niego nie patrzyłam. Mogłam zrobić trzy rzeczy. Być obojętna, pobić go albo go przytulić. Na ostatnią brakuje mi odwagi...

- Nie... -miałem skończyć nantes odpowiedzi ale jakoś mi nie wyszło...- Przepraszam... Wiem że uważasz mnie za dupka... Ale... Ja nie chce cie skrzywdzić... I chociaż mi nie uwierzysz to chce żebyś wiedziała... - próbowałem wstać ale niezbyt mi to wyszło. Głowa boli...

Utkwiłam spojrzenie w ścianę akademii, znajdującą się daleko przede mną.
-Co wiedziała?-czysta ciekawość nic więcej, może odrobina nadziei...

- Że zawsze ci pomogę i nigdy cie nie skrzywdzę... -odpowiedziałem pokrętnie. Nie umiem powiedzieć prawdy. To dla mnie zdecydowanie zbyt wiele. Wstałem ale się zachwiałem.

Zatkało mnie. Ale tylko na moment. Cholerny kłamca...ale i tak zrobiło mi się ciepło gdy to powiedział. Ale tylko na chwilę. Wstałam.
-Masz rację, nie wierzę ci. Ty nie umiesz mnie nie krzywdzić.-powiedziałam o jedno zdanie za dużo. Nie chciałam...a może chciałam? Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Muszę wyglądać jak idiotka. Jestem idiotką...

Zdziwiłem się. Kiedy ja ją skrzywdziłem...
 - Proszę nie płacz... -starłem łzę z jej policzka - Kiedy cie skrzywdziłem?

Zadrżałam. Znowu to robi...
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Prawdę? Ale znając mnie powiem mu wszystko, a tego nie chce. Kłamać nie umiem, nie w tej chwili. 
Uciekaj...
-Cały czas...-wydukałam pod nosem i cofnęłam się. Jeszcze raz mnie dotknie, a przestanę się kontrolować. Zacznę ryczeć i rzucę mu się na szyję wykrzykując liczne obelgi pod jego adresem. Dałabym ciekawe przedstawienie tu zgromadzonym.

Cały czas.... Ale ja nie chciałem... Po prostu.... UCZUCIA SĄ PO PROSTU BEZNADZIEJNE! Co ja pieprze... Znów nabieram poglądów ojca. A to przecież ja się zakochałem. Szkoda że Nikita już nie żyje...... 
 -Czyli mam cie zostawić? Tego chcesz? Zrobię wszystko żebyś przeze mnie nie cierpiała

Zostań! Potrzebuje cię!
-Tak...zostaw mnie.-znowu okłamywałam samą siebie. Znowu powiedziałam coś czego będę żałować. Spojrzałam na niego ostatni raz. Nie zostawiaj mnie...
Spuściłam wzrok i odwróciłam się na pięcie. Szłam szybko przed siebie. Jak najdalej..

.Zostań. Wcale nie chce cie zostawiać. 
 -Jasne.... -powiedziałem pod nosem. Kuszenie znaleźć Jake'a.... Może ma coś mocnego.... Zapaliłem papierosa. Chyba się przejdę do baru.... Najlepiej do takiego z dziwkami....

Odeszłam kawałek. Dalej mnie widział. Ciekawe co u Eve. Może jak ją poobserwuję to się oderwę moje myśli od niego. Wyciągnęłam komórkę i napisałam do Akiry gdzie mnie znajdzie. Zmieniłam się w demona i wzleciałam w przestworza. Łzy chyba zostaną moim nieodłącznym towarzyszem.

Znalazłem Jake'a otoczonego dziewczynami. Odchrząkam aby zwrócił na mnie uwagę.
 -Cześć Natek! -przywitał mnie wesoło.
 -Miałeś tak do mnie nie mówić.... A z reszta! Musze się napić... i najlepiej jeszcze naćpać... Masz coś?
 -Raczej tak.... Muszę was przeprosić drogie panie -spławił dziewczyny. Nie były zbyt zadowolone. Uśmiechnąłem się lekko a tę już się nie przejmowały i poszły w kierunku akademii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz