Imię: Yuki co oznacza odwagę.
Nazwisko: Nie kojarzy go pewnie nikt z Was, bowiem anioły pragnęły nie przyznawać się do nas niżeli opowiadać światu, iż istniejemy, ale brzmi ono Origiri.
Wiek: Jestem młodą anielicą, która ma zaledwie 16 lat, jednak swoje w życiu widziałam.
Pochodzenie: Urodziłam się w jednym z głównych anielskich miast-Salvation. Nazwa tego jakże ogromnego miasta oznacza ratunek...A więc czemu ONA zginęła?
Wygląd: Mam blond włosy sięgające niemal za ramiona, które stawały się czarne u czubku głowy. Od taki gen odziedziczony po tatusiu. Posiadam żółto-czarne oczy, a ludzie mówią zazwyczaj, iż są one puste, jednak ujrzawszy moje słodki zachowanie szybko zmieniają zdanie. Moja skóra jest bardzo blada co jest chyba jedynym minusem w mojej urodzie. Jeśli chcę mogę mieć każdego...Jako anioł jedynie wyrastają mi piękne i puszyste białe skrzydła.
Rasa: Anioł szlachetnej krwi.
Partner: Nie posiadam jednak...Moim hobby jest rozkochiwanie w sobie każdego mężczyznę, anioła czy też demona...Od taka zemsta, a może tylko zabawa?
Charakter: Jestem arogancka, nieposłuszna, narcystyczna, pewna siebie, wierzę, iż wszystko da się zrobić...Oczywiście tylko w wewnątrz. Nikt poza mną nie wie jaka jestem naprawdę. Zazwyczaj udaję grzeczną i pokorną anielicę. Przezywają mnie ,,cukiereczkiem'', bowiem każdy sądzi, iż jestem słodka jak i on.
Moce: Trenuje jedynie walkę w ręcz głównie pracując nad kopnięciami. Nie cierpię mieczy, pistoletów ani innych w tym stylu mocy. Jeśli chcesz wygrać rób to sam, a nie za pomocą jakiegoś patyka.
Pochodzenie: Urodziłam się w jednym z głównych anielskich miast-Salvation. Nazwa tego jakże ogromnego miasta oznacza ratunek...A więc czemu ONA zginęła?
Wygląd: Mam blond włosy sięgające niemal za ramiona, które stawały się czarne u czubku głowy. Od taki gen odziedziczony po tatusiu. Posiadam żółto-czarne oczy, a ludzie mówią zazwyczaj, iż są one puste, jednak ujrzawszy moje słodki zachowanie szybko zmieniają zdanie. Moja skóra jest bardzo blada co jest chyba jedynym minusem w mojej urodzie. Jeśli chcę mogę mieć każdego...Jako anioł jedynie wyrastają mi piękne i puszyste białe skrzydła.
Rasa: Anioł szlachetnej krwi.
Partner: Nie posiadam jednak...Moim hobby jest rozkochiwanie w sobie każdego mężczyznę, anioła czy też demona...Od taka zemsta, a może tylko zabawa?
Charakter: Jestem arogancka, nieposłuszna, narcystyczna, pewna siebie, wierzę, iż wszystko da się zrobić...Oczywiście tylko w wewnątrz. Nikt poza mną nie wie jaka jestem naprawdę. Zazwyczaj udaję grzeczną i pokorną anielicę. Przezywają mnie ,,cukiereczkiem'', bowiem każdy sądzi, iż jestem słodka jak i on.
Moce: Trenuje jedynie walkę w ręcz głównie pracując nad kopnięciami. Nie cierpię mieczy, pistoletów ani innych w tym stylu mocy. Jeśli chcesz wygrać rób to sam, a nie za pomocą jakiegoś patyka.
Historia: Moja historia powiadacie? Czy ja wiem czy można ją nazwać tragiczną? Żyje, bo tak, a jeśli umrę to dlatego, że tak mi gdzieś zapisano. Ale wiecie co? Mogę Wam opowiedzieć historię mej ciotki(siostry mamy). Nie pamiętam jej dobrze, bowiem miałam wtedy zaledwie 5-6 lat. Matka opowiadała mi, że była zła dlatego musiała zginąć jednak ja pamiętam...Wiem czemu umarła i to nie dlatego, że była zła. Był poranek, a letnie słońce ogrzewało wszystkich mieszkańców Salvationu. Siedziałam wtedy nad brzegiem strumyka mocząc swoje blade nóżki w wodzie. Upał dawał każdemu we znaki jednak i tak na moich ustach widniał uśmiech, którego obdarzałam każdego dookoła. Wtedy zauważyłam ich...Archanioła w towarzystwie bruneta z zasłoniętym jednym okiem i beznamiętnym wyrazem twarzy, instynktownie wyprostowałam się mrużąc lekko żółte oczy, aby przyjrzeć im się lepiej. Tuż za nimi podążała piękna anielica. Jej skóra wydawała się nieskazitelna, a oczy takiego samego koloru jak i moje wydawały się...Puste?
-Ciociu!-krzyknęłam chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Nie odezwała się, a jedynie uniosła palec do ust nakazując mi być cicho. Gdy kiwnęłam głową uśmiechnęła się do mnie, jednak raczej ten gest można było nazwać zwykłym ruchem warg niżeli uśmiechem pełnym radości. Mimo wszystko podążałam za nimi mając dziwne wrażenie, że nie mogę przestać i zatrzymać się tak po prostu. Nagle zimny wiatr zerwał się czochrając moje i tak już lekko potargane włosy. Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam swoje małe rączki w piąstki. ,,Nie bój się''-szepnął mój wewnętrzny głos. W pewnym momencie demon o jednym czerwonym oku popchnął ciocię, która z cichym jękiem upadła na ziemię. Niestety jej oprawca nie czekał, aż wstanie, lecz brutalnie pociągnął ją za włosy. Widząc ten okropny obraz cicho pisnęłam zwracając ich uwagę na siebie. Gdy tylko na mnie spojrzeli odwróciłam się i zaczęłam uciekać...Nie...ja nie uciekałam...Ja szukałam pomocy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka miesięcy później w gazetach, telewizji, a nawet w radiu ogłoszono, iż moja ciocia zostanie ścięta na dworze Gabriela o 12:00 w południe. Mi i moim rodzicom pozwolono ją odwiedzić tuż przed egzekucją i pożegnać się. Jednak...Oni nie poszli. Nie chcieli, a za każdym razem, gdy próbowałam nawiązać w rozmowie do niej oni skrzętnie zmieniali temat rozmowy. Postanowiłam sama ją zobaczyć. Nie byłam jakoś strasznie przywiązana do swojej rodziny, ale...ten uśmiech...te oczy...Wiedziałam, że muszę. Wchodząc do lochów nie spodziewałam się, że mnie wpuszczą, ale jednak. Otwierając powoli drzwi ujrzałam bladą, chudą anielicę o białych włosach i pomarańczowych oczach, które od niewyspania lub płaczu wydawały się czerwone. Spojrzałam na nią jeszcze raz mrużąc oczy, aby dostrzec dokładnie jej stan. Była naga, albo raczej cała obwinięta bandażami, na jej szyi widniał gruby łańcuch mający zadanie robić za obrożę z kolcami, która widocznie wbijała się w szyję Isabel *dop. aut.To jej imię*. Niegdyś posiadała jedne z najpiękniejszych skrzydeł w Niebie, a teraz...Jej lewe skrzydło zostało przytwierdzone gwoździami do ściany, a prawe...Właściwie to go wcale nie było, a jedyne pozostałości po nim to kilka piórek. Ciocia podniosła na mnie wzrok i wydawała się mnie nie zauważyć.
-J-ja...-zaczęłam piskliwym głosikiem lecz ona tylko cicho powiedziała:
-Nie wierz nikomu skarbie. Ufać można tylko sobie.-wyszeptała po czym zamilkła.
Do końca wizyty nic więcej nie powiedziała wpatrując się tylko w głąb ciemności...Ciemności, która teraz owinęła i jej serce.
12.00
Stałam na dziedzińcu jako jedyna krewna...Małe dziecko wśród miliona dorosłych aniołów. Nie mówiłam nic, nawet wtedy, gdy któryś z gapiów pytał się co tu robię. Wciąż wpatrywałam się w miejsce gdzie ma zginąć osoba z mojej rodziny. Ciotka, która zawsze była chwalona i dopieszczana...Isabel...
12.05
Na postument wszedł kat z ofiarą ciągniętą po ziemii. Spojrzałam na jej plecy, ale teraz już nie było na nich skrzydeł. Po chwili jednak wróciłam oczami do oprawcy. Uśmiechał się...Poznałam go. Był to ten sam demon z wcześniej.
12:07
Isabel została przywiązana do metalowego słupa rozgrzanego do czerwoności przez ogień wokół. Krzyknęła, jednak jej oczy pozostałe suche. Wydawała się być myślami gdzieś indziej.
12:08
Kat zerwał z szyi wisiorek w kształcie krzyża, który po chwili zamienił się w lśniący miecz. Uśmiechał się krzywo niemal znudzony już tą całą farsą. Uniósł ostrze ku górze odcinając najpierw lewą rękę i zjeżdżając powoli do drugiej. Ciotka jedynie wiła się z bólu skrępowana sznurami. Krzyczała...Nagle spojrzała się na mnie, a jej usta znów ułożyły się w słowa: ,,Nie ufaj nikomu''. Po chwili ponownie powróciła do krzyków.
12:10
Wszystkie kończyny zostały obcięte, a podłoga oblana krwią tak samo jak i kat. Niestety anielica wciąż pozostawała przytomna. Głos jej zachrypł, a z oczu wreszcie pociekły łzy. Brunet nachylił się nad jej uchem i coś wyszeptał. Oczy mojej cioci niemal natychmiast się rozszerzyły, niestety ostrze podniesione ku górze zalśniło niebezpiecznie odbijając promienie słoneczne. Załkałam. Nagle czas dla mnie zwolnił. Spojrzałam na dwa sarno-psiowato podobne stworzenia. Jeden widocznie większy posiadał dwa rogi za to drugi tylko jeden. Ich kopyta uderzała wciąż i wciąż uderzały w ziemię jakby to miało zerwać ich łańcuchy, które nie pozwalały im dobiec do swojej właścicielki. Ktoś byłby w stanie nazwać je ósmym cudem świat, gdyby nie ostre jak szpikulce zęby klapiące niebezpiecznie w stronę kata.
12:11
Po długiej chwili ostrze dosięgło i jej szyję pozbawiając jej głowy. Krew ponownie trysła ochlapując nawet nas-stojących najbliżej. Spojrzałam na dwa podejrzane stworzonka podchodzące do jeszcze ruszających się części ciał. Zawyły głośno, a ja zaczęłam biec...Uciekać...Chciałam zapomnieć. W tej samej chwili poczułam czyjąś obecność. Dwa stworzonka, których jasnofioletowe futerko zabarwiła czerwona ciecz biegły obok mnie. Z ich fioletowych jak kamienie szlachetne płynęły łzy-takie same jak i u mnie.
Jestem starsza i wciąż zadaję sobie to pytanie...Dlaczego? Co zrobiła? Nocami, gdy Gaiko i Gaike oddalają się ode mnie gdy przemierzamy ciemne ulice wydaje mi się jakby przed nimi pojawiała się kobieta z białymi włosami, do której się przytulają...Czy ja...oszalałam?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka miesięcy później w gazetach, telewizji, a nawet w radiu ogłoszono, iż moja ciocia zostanie ścięta na dworze Gabriela o 12:00 w południe. Mi i moim rodzicom pozwolono ją odwiedzić tuż przed egzekucją i pożegnać się. Jednak...Oni nie poszli. Nie chcieli, a za każdym razem, gdy próbowałam nawiązać w rozmowie do niej oni skrzętnie zmieniali temat rozmowy. Postanowiłam sama ją zobaczyć. Nie byłam jakoś strasznie przywiązana do swojej rodziny, ale...ten uśmiech...te oczy...Wiedziałam, że muszę. Wchodząc do lochów nie spodziewałam się, że mnie wpuszczą, ale jednak. Otwierając powoli drzwi ujrzałam bladą, chudą anielicę o białych włosach i pomarańczowych oczach, które od niewyspania lub płaczu wydawały się czerwone. Spojrzałam na nią jeszcze raz mrużąc oczy, aby dostrzec dokładnie jej stan. Była naga, albo raczej cała obwinięta bandażami, na jej szyi widniał gruby łańcuch mający zadanie robić za obrożę z kolcami, która widocznie wbijała się w szyję Isabel *dop. aut.To jej imię*. Niegdyś posiadała jedne z najpiękniejszych skrzydeł w Niebie, a teraz...Jej lewe skrzydło zostało przytwierdzone gwoździami do ściany, a prawe...Właściwie to go wcale nie było, a jedyne pozostałości po nim to kilka piórek. Ciocia podniosła na mnie wzrok i wydawała się mnie nie zauważyć.
-J-ja...-zaczęłam piskliwym głosikiem lecz ona tylko cicho powiedziała:
-Nie wierz nikomu skarbie. Ufać można tylko sobie.-wyszeptała po czym zamilkła.
Do końca wizyty nic więcej nie powiedziała wpatrując się tylko w głąb ciemności...Ciemności, która teraz owinęła i jej serce.
12.00
Stałam na dziedzińcu jako jedyna krewna...Małe dziecko wśród miliona dorosłych aniołów. Nie mówiłam nic, nawet wtedy, gdy któryś z gapiów pytał się co tu robię. Wciąż wpatrywałam się w miejsce gdzie ma zginąć osoba z mojej rodziny. Ciotka, która zawsze była chwalona i dopieszczana...Isabel...
12.05
Na postument wszedł kat z ofiarą ciągniętą po ziemii. Spojrzałam na jej plecy, ale teraz już nie było na nich skrzydeł. Po chwili jednak wróciłam oczami do oprawcy. Uśmiechał się...Poznałam go. Był to ten sam demon z wcześniej.
12:07
Isabel została przywiązana do metalowego słupa rozgrzanego do czerwoności przez ogień wokół. Krzyknęła, jednak jej oczy pozostałe suche. Wydawała się być myślami gdzieś indziej.
12:08
Kat zerwał z szyi wisiorek w kształcie krzyża, który po chwili zamienił się w lśniący miecz. Uśmiechał się krzywo niemal znudzony już tą całą farsą. Uniósł ostrze ku górze odcinając najpierw lewą rękę i zjeżdżając powoli do drugiej. Ciotka jedynie wiła się z bólu skrępowana sznurami. Krzyczała...Nagle spojrzała się na mnie, a jej usta znów ułożyły się w słowa: ,,Nie ufaj nikomu''. Po chwili ponownie powróciła do krzyków.
12:10
Wszystkie kończyny zostały obcięte, a podłoga oblana krwią tak samo jak i kat. Niestety anielica wciąż pozostawała przytomna. Głos jej zachrypł, a z oczu wreszcie pociekły łzy. Brunet nachylił się nad jej uchem i coś wyszeptał. Oczy mojej cioci niemal natychmiast się rozszerzyły, niestety ostrze podniesione ku górze zalśniło niebezpiecznie odbijając promienie słoneczne. Załkałam. Nagle czas dla mnie zwolnił. Spojrzałam na dwa sarno-psiowato podobne stworzenia. Jeden widocznie większy posiadał dwa rogi za to drugi tylko jeden. Ich kopyta uderzała wciąż i wciąż uderzały w ziemię jakby to miało zerwać ich łańcuchy, które nie pozwalały im dobiec do swojej właścicielki. Ktoś byłby w stanie nazwać je ósmym cudem świat, gdyby nie ostre jak szpikulce zęby klapiące niebezpiecznie w stronę kata.
12:11
Po długiej chwili ostrze dosięgło i jej szyję pozbawiając jej głowy. Krew ponownie trysła ochlapując nawet nas-stojących najbliżej. Spojrzałam na dwa podejrzane stworzonka podchodzące do jeszcze ruszających się części ciał. Zawyły głośno, a ja zaczęłam biec...Uciekać...Chciałam zapomnieć. W tej samej chwili poczułam czyjąś obecność. Dwa stworzonka, których jasnofioletowe futerko zabarwiła czerwona ciecz biegły obok mnie. Z ich fioletowych jak kamienie szlachetne płynęły łzy-takie same jak i u mnie.
Jestem starsza i wciąż zadaję sobie to pytanie...Dlaczego? Co zrobiła? Nocami, gdy Gaiko i Gaike oddalają się ode mnie gdy przemierzamy ciemne ulice wydaje mi się jakby przed nimi pojawiała się kobieta z białymi włosami, do której się przytulają...Czy ja...oszalałam?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, więc tak to i moja nowa postać. Mam nadzieję, że się spodoba...Powiem szczerze trochę się męczyłam z historią, która jeszcze zostanie rozwinięta :D
/Shina-san
Jaka słodka! Historia cioci straszna :'( Liczę na notki! ^^
OdpowiedzUsuń*wkurzona bo poprzedni komentarz się usunął*
OdpowiedzUsuń*kilka dni później*
...nie wiem co napisać napisać.
Jest naprawdę bardzo ładna! Wygląda jak damska wersja siatkarza z Haikyuu! I to tego fajnego!
Jest taka niegrzeczna! (telefon zaproponował mi ciekawy synonim - niewyżyta. Biorąc pod uwagę fakt, że to postać Julki, zapewne jest to trafne)
Dogadałaby się z Delilah...a przynajmniej powinna, bo ja zawsze muszę spieprzyć charakter swojej postaci ❤
Historia jest smutna i bardzo ciekawa. Jestem ciekawa co się stało. Całość pięknie dopełnia zakrwawiony Akiś! Dobrze, teraz czas na ocenę naszych jurorów! Zobaczmy jak oceniają Yuki w skali od 1-10!
Lena - *pokazuje kartkę z cyfrą 10*
Stefan - *pokazuje kartkę z cyfrą 2, jednocześnie zajadając się nutellą*
Kto dał tej kaczce czekoladę? Pewnie Akira cie przekupił ty mała mendo!
Ugh, nieważne. A teraz nasz ostatni juror...Delilah bez fantazji erotycznych z Akirą proszę! Jesteśmy na wizji!
Delilah - *czerwona* Nie marzę o tym pedale! *zdziela łopatą w łeb Lenę*
W tym oto momencie dla bezpieczeństwa swojego i otoczenia zakończę ten komentarz. Musimy napisać notkę!