Music

wtorek, 30 września 2014

"Ten, który się oddalił..."-Azazel Key



Azazel Baalberith Mefistofeles IV/ Ale mów mu Azel jeśli ci poruszanie się miłe/ Ewentualnie Żelek ale wtedy skryj się tak by cię nie znalazł rychło/ Key/ Wyższa matematyka się kłania, ale wygląda na 17/ 22 IX/ Piekło/ Szlachetny Demon/Wolny/Hetero/ Wszystko co ostre i potrafi więcej niż tylko skaleczyć/

Ten tu, o to demon zwany Żelkiem Azazelem, miał pecha rodząc się jako najmłodszy syn ojca swego Morfina Key'a VII więc, życie ostem usłane prowadzi jako popychadło swego wkrótce martwego kochanego brata Inanisa. Nerwów i krwi mu już do żywota nie starcza, więc omijaj istoto głupia, jeśli skrzydeł tracić nie chcesz.

Za dnia uśmiechem wita swe ofiary...
Nie ważne kiedy, nie ważne gdzie, ważne, że choć raz ujrzysz do usranej śmierci nie zapomnisz. Nie ważne czy jako demon czy człowiek i tak rzuca się w oczy. Pierwsze co to wzrost sięgający metra 1,8 i kilku centymetrów, którymi się przejmować jakoś mu nie chce. Średnio zbudowany, raz blady jak ściana, raz opalony jak arab. A gdy spytasz się jak to robi, uśmiechnie się milutko i odpowie "MAGIC BOOM!" Czarne włosy w artystycznym nieładzie, które grzebienia w najbliższym czasie nie spotkają. Spod gęstej grzywki spogląda para miętowych (lub czerwonych, zależy od humoru) oczu, mrożących duszę każdego, kogo spojrzeniem zaszczyci.Najczęściej jednak jedna połowa twarzy zasłonięta jest za dużym kapturem od bluzy, a druga czarną maską tlenową, którą przywdziewa by nie kląć gdyż przybrał zasadę 10 przekleństw na tydzień. W swej ludzkiej powłoce nie zmienia się w nim, aż tak wiele. W swej ludzkiej powłoce nie różni się zbytnio od "macierzystej". Czarne włosy przestają być tak gęste, a oczy robią się czarne. Wygląda jak typowy japończyk z książki do języka angielskiego dla polaków. 


...by w nocy pokazać swe oblicze.

Istny demon-zagadka. Nigdy nie wiadomo co mu chodzi po głowie. Zachowuje się trochę jak typowy "jestem najlepszy i nic mi nie zrobicie", a to tylko dlatego, że przez kontakty Inanisa z Lucyferem ma mniej przesrane gdy coś przeskrobie niż inni. Potrafi obrazić/narobić sobie wrogów w ciągu dosłownie chwili. Wydaje się być egoistycznym, cynicznym dupkiem, którego obchodzi jedynie czubek własnego nosa. Wpieprza się w nie swoje sprawy i uprzykrza życie każdemu kogo uzna za swojego kozła ofiarnego, więc aniołki się strzeżcie, gdyż ten psychol  ma wiele tortur w zanadrzu. Jako "wykwalifikowany" morderca wie jak manipulować tak by coś osiągnąć. Nie przejmuje się w ogóle uczuciami innych no chyba, że chodzi o nią...zdradziłabym o kogo chodzi, ale że sama się go czasem boję nie zdradzę tej słodkiej tajemnicy. Miewa dni gdy jest miły, a nawet sympatyczny...ale wtedy zachowuje się jak kilkuletni bachor, co objawia się np. skakaniem z radości.


Nie oceniaj książki po okładce...

Jako iż nikt się nim specjalnie nie przejmował, dziecko od lat najmłodszych lata to tu to tam i poznaje ludzi. Kiedyś lubił podróżować, ale gdy zwiedził już każdy zakątek na Ziemi stwierdził iż to nudne. 
Wbrew wszelkim pozorom...to coś ma duszę artysty. Odkąd tylko wymyślono takie sprytne urządzenie jakim jest aparat, lata wszędzie i robi 10 zdjęć na sekundę gdy nikt nie patrzy. Po za tym nawet lubi swoją pracę "mordercy na zlecenie" gdyż poznawanie nowych rzeczy (czyt. nowych rodzai tortur) i testowaniem ich na niczego nie spodziewających się ludziach. Co tam jeszcze...? A! Od czasu do czasu lubi spalić swoją kuchnię lub wysadzić sąsiada robiąc zwykłą jajecznicę...

...bo możesz się bardzo pomylić.

Jak już wspominałam, miał pecha. Nie dość, że najmłodszy to jeszcze nie planowany. Pewnego razu Morfin topiąc smutki w alkoholu zapomniał się i zabawił z równie niczego nieświadomą demonicą. Skończyło się na tym, że dziewięć miesięcy później pod próg drzwi pozostawiono go na łaskę ojca. Czy ją otrzymał? Cóż, nie. Niechciany syn tylko skomplikował i tak już skomplikowane małżeństwo Morfina i Ceres. Ta więc odeszła pozostawiając męża i czwórkę swych potomków. Można się domyśleć, że Azazel raczej nie miał prawa żyć. Dlaczego więc jest z wami? Z litości. Tak, ulitował się nad nim najstarszy z braci-Xing-który wówczas był już głową rodziny Key.
Tak więc dorastało dziecko przy swym ukochanym bracie, który nie dość, że darował mu życie to się nim jeszcze zajął. Obaj przywiązali się do siebie, a Xing stał się jedyną osobą z którą młody się liczył...
I właśnie ta osoba pewnego razu po prostu zniknęła, jednocześnie tracąc cały szacunek Azazela, gdyż swojego następce gorzej wybrać nie mógł. A wybrał? Inanisa...
Od czasu śmierci Xing'a odłączył się od rodziny wbrew woli jego siostry Mayu, czy kuzynostwa, które zdążyło już zaakceptować . Włóczy się po ziemi już kolejne tysiąclecie, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi i żyjąc prawie jak cień...
Do czasu. Teraz Inanisowi przypomniało się, że braciszek jeszcze APZ nie skończył...po co dać mu spokój?! Lepiej kopnąć w tyłek i wrzucić siłą za mury szkoły!


  • Mimo, iż on i Mayu są od dwóch różnych matek, to są nazywani bliźniakami gdyż urodzili się tego samego dnia równo 958 lat temu...
  • Nigdy nie dogadywał się z Inanisem i Vaną, z kolei z Mayu i Xingiem zawsze miał dobry kontakt.
  • Dzieli pokój z Akirą...
  • Lubi Sumire...ale tylko lubi! 
  • Agony zdążył poznać pół wieku temu. Równo pół wieku temu zdąrzył też znienawidzić...
  • Szybko zmienia partnerki.
  • Jest chamski dla wszystkiego co żyje.
  • Ma gdzieś Akirę i się z tym nie kryje, nie oficjalnie nazywa go swoim kolegą.
  • Lubi sobie pooglądać anime...ecchi....hentai...co za różnica?!
  • Zwierzęta go nie lubią...
  • Nienawidzą wręcz...
  • Znał Waszyngtona osobiście...i to od niego zaraził się masochizmem, z tym, że Azazelek nigdy nie wychodzi cało z opresji.
  • Jego budzikiem jest...jego siostra.
  • Umie świetnie kłamać. Jeżeli go dobrze znasz to rozróżnisz prawdę od kłamstwa.
  • Flirciarz z wyboru.
  • Pomocnik woźnego z przymusu Lucyfera ilekroć Gabriel się sra, że jakiemuś aniołowi "przypadkiem" spadła cegła/doniczka na łeb.
  • Lucy-gdy szukałam dla niego imienia, miałam już gotowy charakter i historię. Wybrałam pierwsze, lepsze imię. Dopiero potem chcąc sprawdzić co oznacza zorientowałam się, że pasuje idealnie...
Kontakt
GG-31355459
Twoja data urodzin 
22 wrzesień <3

Chętna na wątki i powiązania ! xD
KP może ulec zmianom...

sobota, 27 września 2014

Kurumi Hayata

Imię
Kurumi
 
Nazwisko 
 Hayata
Wiek 
 15
Data urodzenia 
 26 czerwiec
Rasa 
 Szlachetny anioł
Partner 
~
Broń 
Czerwony karabin



Charakter 
 Na pierwszy rzut oka mogę wydawać się zimna i obojętna ale kiedy poznam kogoś lepiej to jestem dla niego miła. Dlatego, że trochę wyglądam jak demon zwykle jestem za niego brana co nie należy do tego co lubię. Nie jestem typem bezbronnej dziewczynki, jeśli ktoś jest dla mnie wredny i niemiły to odpłacam mu tym samym. Mam bardzo zmienne uczucia to znaczy w jednym momencie mogę się śmiać a zaraz mogę siąść w kącie i się rozpłakać.



Historia 
 Żyłam spokojnie przez pięć  pierwszych lat mojego życia. 
Kiedy skończyłam pięć lat mama oznajmiła, że tata musi wyjechać. 
Cały tydzień się pakował a ja dopytywałam kiedy wróci, dlaczego wyjeżdża ale nie doczekałam się od nikogo odpowiedzi.
 Ale to naturalne, że się o niego bałam... w końcu był moim ojcem. 
Tydzień później wyjechał. Dwa lata później mama zmarła z niewiadomych mi przyczyn. 
Zajęła się mną babcia oraz dziadek, którzy bardzo mnie kochali, tak jak ja ich. 
Mieszkałam z nimi kolejne dwa lata kiedy pewnego dnia ktoś zapukał do drzwi kiedy byłam sama w domu.

Bez chwili zastanowienia pobiegłam by otworzyć drzwi.
 Stał w nich mężczyzna który wyglądał jak mój tata... tylko trochę starszy.
 Ostatni raz go widziałam kiedy miałam 5 lat więc wiadome było, że się zmienił. 
Zaprosiłam go do środka. 
Okazało się, że to rzeczywiście jest mój ojciec. 
Kiedy dziadkowie wrócili do domu nie dowierzali, że wrócił.
 Na stałe zamieszkaliśmy u dziadków bo dom był duży i wiele pokoi było pustych.
 W moje 15 urodziny tata oznajmił, że znalazł dla mnie szkołę. 
Wcześniej uczyłam się w domu więc to było dla mnie czymś nowym. 
Miesiąc później byłam już w akademii.
Wygląd jako człowiek 


Wygląd jako anioł 


Zainteresowania 
 * Robienie dowcipów
 * Czytanie
Aktorstwo
Moja data urodzenia  
10 październik

wtorek, 23 września 2014

,,Maszyna bez śrubek''-Erika Kuroschichi.

Imię: Zwą ją Erika. Podobno miała być chłopcem jednak ostatecznie wypełzło na ten świat co innego.
Nazwisko: Szlachetny ród, bogaty ojciec, zaplanowana przyszłość i sztywne zasady. Mówi Ci to coś? Nie? A więc ja Ci powiem. Dziewczyna ta pochodzi ze starego i bardzo wpływowego rodu zwanego Kuroschichi.
Wiek: Jest dość młoda, bowiem ma dopiero 16.
Data urodzenia: Podobno w noc jej urodzin księżyc spływał czerwienią, a nietoperze kręciły się wokół pałacu, a gdy usłyszały pierwszy płacz dziecka odleciały natychmiast w popłochu. A wiecie co jest najciekawsze? Dziecię to zostało wyjęte w dobrym stanie, a matka jej chora i wychudzona zmarła w męczarniach. Wyglądało to jakby dziewczynka wyssała z niej energię...Ale co ja tam wiem! To tylko plotki, a demony lubią pofantazjować!
Partner: Jej ojciec wybrał już w dniu urodzin dla niej męża. Zwą go Vilgorec IV. Podobno Erika go nienawidzi jednak nikomu o tym nie mówi.
Broń: Jej bronią jest cieniutkie ostrze zwane ,,Igłą,,. Możecie być pewni, że przekuło już wiele ciał...Oczywiście posiada też pistolet, który nosi włożony do paska na udzie, gdy nosi spódniczkę.
Wygląd jako demon/człowiek: Erika posiada kruczoczarne włosy jakby same kruki pożyczyły jej skrzydła, a oczy czerwonego koloru czerwonego z czarnymi prześwitami jakby to sam ogień je spalił, a krew ugasiła. Nie ma skrzydeł, ale za to posiada szpony twarde jak skała i ostre jak nóż. Podobno kilka ludzi zastało przez nie zabite, ale nikomu nie mówcie! Jest szczupłą, zgrabną, młodą kobietą, która niestety nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś jednak może spojrzeć na nią jak na płeć piękną, a nie jak na maszynę do zabijania. A więc co odróżnia ją prócz oczu i szponów od ludzi? Oczywiście dwa cieniutkie kły nadające się do przegryzania tętnicy, a także kilka kruczych piór wyrastających jej w miejscu gdzie powinny być skrzydła. Większość twierdzi, iż ze względu na młody wiek demonicy one jeszcze urosną i stworzą piękne skrzydła, jednak ja sądzę, że mają one przypominać jej o tym, że jest pomiotem zła i nie ma prawa do bycia kimś więcej niż tylko nim. Jej wygląd jako człowiek jest bardzo podobny do wizerunku demona. Jej oczy po prostu stają się szare, szpony znikają i jedynie czarne pióra na plecach pozostają.
Charakter: Nikt nie wie jaki jest naprawdę. Podobno jej psychika została tak bardzo ukierowana przez jej ojca, iż nie wie co to płacz, smutek czy tęsknota. Rozkaz to rozkaz i nie ma żadnego, ale...Nauczono ją także szacunku, więc nie zdziw się, jeśli nazwie Cię: senpai, Lordzie, panie itp. Ale przecież to nie jest maszyna prawda? Poznaj ją...Może warto...
Historia: Podobno przyszła na świat w tym samym momencie co bękart i jednocześnie przybrana siostra Eriki Shina. Jej ojca nie było przy narodzinach szlachetnej córki, bowiem wolał dziecię jakiejś anielicy. Śmierć jego drugiej w tamtym czasie żony nie zrobiła na nim wrażenia. Bywał rzadko w domu, więc dziewczyna wychowywała się przez pierwsze 10 lat życia sama. Otoczona służbą i wszystkim czym zachciała jej życie mogło wydawać się najwspanialsze jednak ona wciąż tęskniła za miłością rodzicielską. Dostała ją...Chociaż to chyba nie da się nazwać miłością. W idealnie dzień dziesiątych urodzin dziewczynki jej ojciec jak na zawołanie pojawił się z wrednym uśmiechem na twarzy. Powiedział jej wtedy, że od dzisiaj jest już tylko jej ojcem, bowiem ,,resztą się zajął,,. Nie zrozumiała o co chodziło jednak się ucieszyła. Rzuciła się mu na szyję jednak on jedynie szarpnął ją za włosy po czym obciął ich sporą część zardzewiałym uklejonym od krwi nożem. Pobiegła do swojego pokoju i zaczęła płakać jednak on i wtedy przyszedł uderzył ją w twarz u rzekł:
-Jesteś moją córką i następczynią tronu, więc zachowuj się jak ona! My nie czujemy bólu, jesteśmy jak skała. Wszyscy wyżej postawieni od nas są przez nas szanowani i nawet jeśli nie mają racji to ją mają! Rozumiesz?!
Ona jedynie pokiwała posłusznie głową. Później takie sytuacje typu bicie powtarzały się dość często, ale dziewczyna powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać. Po pewnym czasie stała się maszyną gotową na rozkazy. Ojciec często spoglądał w jej czerwone oczy i szeptał, że są identyczne jak tego bękarta Shiny. Raz nawet zranił jej mocno lewe oko, które natychmiast zaczęło wylewać krwawe łzy po czym zrzucił z wieżowca na, którym akurat stali. Dziewczyna przeżyła tylko i wyłącznie dzięki temu, że po chwili rozkazał słudze ją złapać. Nie robiła mu wątów czy chodźmy wyrzutów o próbę zabójstwa. Wtedy zrozumiała, że on za nią tęskni, a może nawet i ją kochał, a jej czerwone tylko mają udawać zastępstwo tamtych. I właśnie chyba wtedy ją znienawidziła...Gdy wylądowali okazała się, że oko zostało na tyle zniszczone, że trzeba dodać w nim trochę maszyny, bo inaczej straci wzrok. Tak też zrobili, więc dziewczyna teraz ma pół prawdziwe i pół sztuczne oko, które zamiast łez wylewa krew. Skąd to wiedziała? Gdy jeszcze była na tyle słaba, by iść nad morze i płakać. Nie nad swoim losem, nie z nienawiści do przyrodniej siostry lecz z tego powodu, iż nigdy nie sprosta oczekiwaniom ojca.Nie raz odwiedzał ją jej przyszły mąż i za każdym razem pytał się jej ojca kiedy wreszcie nadejdzie czas jednak on zbywał go krótkim ,,Nie dzisiaj,, i odchodził. Zdenerwowany Vilgorec IV wyżywał się na Erice uderzając ją w twarz z otwartej dłoni lub kopiąc w brzuch. Nawet wtedy dziewczyna się nie sprzeciwiła za każdym razem tylko szepcząc między kaszlem krwi:
-Przepraszam...Panie...
Nie wiadomo o czym myśli, ani o czym śni. Może udaje? Może nie? Już w wieku 12 lat dostawała pierwsze zlecenia odnośnie zabijania, które musiała wykonać, albo czekała ją chłosta. Oczywiście nie raz się nie udawało przez co na jej plecy w okolicach wyrośniętych piór szpecą grube czarne białe blizny.
                                                  
Nieco później, gdy ojciec oznajmił jej, iż jego córka żyje wysłał ją do APZ. Miała tam ją spotkać i przyprowadzić do domu ŻYWĄ, jednak na początku rozkaz brzmiał jasno: Poznaj inne wysoko postawione demony i zdobądź ich zaufanie....W razie wojny to nam się przyda.







Zwierzątko: Jeszcze za czasów, gdy była dzieckiem przygarnęła cztery kruki, których matka porzuciła. Zajmowała się nimi, opiekowała kochała, a one nocą strzegły jej siedząc na gałęzi tuż przy jej oknie. Nie chciały nocą być zamykane, gdyż były na to za dumne. Za dnia spały gdzieś nieopodal i wciąż latały w krok w krok za swą właścicielką bojąc się, jakby miała zginąć, gdy one tylko zasną. Ich imiona to: Ferry-najsłabszy, Drago-najsilniejszy i najdumniejszy, Dark-o najciemniejszych skrzydłach, Sinsejo-najmniejszy jednak najodważniejszy.

 


                                                      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kontakt: Ten sam co do postaci Shiny i Akiry ;D
Jestem chętna na wszelkie wątki i powiązania *.*

poniedziałek, 22 września 2014

Bękart i dziwny demon

Sumire        
Miyako


Szłam powoli przed siebie wlepiając wzrok w swoje tenisówki. Z każdym krokiem coraz bardziej zbliżałam się do bramy otoczonej murem akademii. Na owej bramie umieszczony był napis rozwiewający wątpliwości co do rozległego terenu za ogrodzeniem. Mówił on że właśnie wchodzę na teren Akademii Ponad Ziemią. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam dalej przed siebie szurając butami i poprawiając futerał na plecach. -A więc to tutaj wysłał nas ten staruch Lucyfer...- Prychnęłam gniewnie i spojrzałam w kierunku ogromnego wilka idącego za mną. Obserwował on teren szukając potencjalnych zagrożeń gotów zaatakować w każdej chwili. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
Otworzyłam oczy, ukazując światu moje różowe tęczówki. Ziewnąwszy przeciągle, wstałam i rozejrzałam się. Otoczona byłam skromnymi nagrobkami, na których gdzieniegdzie położone były kwiaty. Znów zasnęłam na cmentarzu, przy grobie matki. Od incydentu z Akirą bałam się chodzić na zajęcia, więc czas poświęcony na lekcje postanowiłam spędzać na cmentarzu, przynajmniej dopóki sprawa nie przycichnie... w takim razie najlepiej będzie jak się tu przeprowadzę ! Usiadłam z powrotem i sięgnęłam leżąco obok mnie torbę w celu znalezienia czegoś zdatnego do jedzenia
Krążyłam bez celu po terenie Akademii. Ni cholery nie wiedziałam gdzie jestem a Akume nie pomagał mi w odnalezieniu się gdyż wciąż przeszukiwał teren zamiast odnaleźć drogę do akademika. W końcu mocno zirytowana dostrzegłam starą bramę. Odgarnęłam długie jasne włosy z twarzy i ruszyłam w stronę jak się okazało cmentarza. Uśmiechnęłam się szeroko i weszłam na jego teren. Panowała tu spokojna cisza, można było się tu skupić. Spojrzałam na Akume który podszedł do mnie trącając mnie pyskiem. Podniósł łeb nasłuchując, po chwili ja również zaciągnęłam się powietrzem.
- Mamy towarzystwo...

Przeszukiwałam spokojnie torbę, kiedy Billy zaczął trącać rękę swoim małym pyszczkiem. Moje uszy wychwyciły ledwo słyszalny szelest. Chwilę później poczułam zapach...demona.​ Przestraszona skuliłam się, mając nadzieję, że może zostanę zignorowana. Tchórzofretka otuliła moją szyję, uspokajając mnie, jednak nie na tyle bym mogła wyjść z ukrycia. Po chwili, mimo wszystko lekko wychyliłam głowę, chcąc zobaczyć niespodziewanego​ gościa. Zazwyczaj to miejsce odwiedza tylko Akira. Ta myśl spotęgowała mój strach, jednak ciekawość stłumiła ją na tyle, żebym była w stanie zerknąć na nowo przybyłego osobnika.
Szłam przed siebie próbując określić zapach unoszący się na cmentarzu. Demon nie.. anioł.. też nie do końca. Bękart. Uśmiechnęłam się pod nosem. Akume szedł obok mnie nasłuchując i szukając naszego towarzystwa. Spojrzałam na niego a on odskoczył w bok tak aby zajść bękarta od tyłu. Zwolniłam kroku i powoli zmierzałam za zapachem. Nagle przystanęłam w miejscu i rozejrzałam się. -Możesz wyjść. Nic ci nie zrobię.
Kiedy zobaczyłam jakąś dziewczynę szybko schowałam się i zacisnęłam powieki. Słysząc jej głos zamarłam a ich treść ani trochę mnie nie uspokoiła : 
- Proszę nie rób mi krzywdy...-wyjrz​ałam zza nagrobka mamy unikając wzroku nieznajomej - J-ja zaraz sobie pójdę.

Reakcja dziewczyny zaskoczyła mnie bardziej niż myślałam. Była nieszkodliwa co więcej była przerażona... nie wiedziałam że jestem tak straszna. Uśmiechnęłam się i gwizdnęłam cicho przywołując Akume. -Spokojnie naprawdę nic ci nie zrobię. Możesz wyjść.
- N-naprawdę ? 
Wstałam i podeszłam do dziewczyny utrzymując się na bezpieczną odległość. Podniosłam opuszczoną do tej pory głowę i spojrzałam na wilka oraz na jego właścicielkę. Wydawała się niegroźna i miła, ale pewnie moja panika ją odstraszyła i zaraz odejdzie. Miałam wrażenie, że jest zagubiona. Nigdy też jej nie widziałam, więc prawdopodobnie jest nową uczennicą. Może będę w stanie jej pomóc : 
- Z-zgubiłaś się ? - zapytałam cicho.

-Tak w sumie to masz trochę racji. Ale po kolei. Naprawdę nic ci nie zrobię. Możesz się uspokoić. A tak poza tym to jestem tu nowa. Mam na imię Sumire. -wyciągnęłam rękę w jej stronę i uśmiechnęłam się. Może i jestem demonem ale to nie znaczy że będę wredna dla przerażonego bękarta. Kocham straszyć ludzi ale to co innego. Poza tym mogła mi pomóc a to najważniejsze. Muszę tu jakoś przeżyć. Wskazałam głową na Akume -Ten tu potworny wilk to Akuma. Prawda jest taka że się zgubiłam i nie mam pojęcia gdzie jest akademik.
- Mam na imię Miyako - wyciągnęłam w kierunku jej dłoni swoją lekko trzęsącą się rękę i uścisnęłam ją - Mogę ci pomóc dojść do akademika.
Spojrzałam jej w oczy jednocześnie pozwalając by na moją twarz wstąpił niewinny uśmiech. Billy widząc, że się uspokoiłam, uciekł do kaptura mojej bluzy, zapewne w celu ucięcia sobie małej drzemki. Chciałam coś powiedzieć, kiedy nagle rozległo się burczenie co oznaczało, iż mój brzuch jest pusty i domaga się jedzenia.

Uścisnęłam jej dłoń która wyraźnie się trzęsła i uśmiechnęłam się pogodnie. Była inna niż wszyscy nieśmiertelni jakich do tej pory spotkałam. Chciałam już poprosić o pomoc gdy usłyszałam głośne burczenie. Rozejrzałam się zdziwiona i szybko zlokalizowałam źródło dźwięku. Zaśmiałam się cicho i sięgnęłam do torby przewieszonej przez ramię. -Chcesz żelka? Spytałam przeszukując torbę w poszukiwaniu upragnionej przekąski.
- Żelka ? - słysząc propozycję Sumire, ożywiłam się, w dodatku fakt, że byłam głodna spowodował, że na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Szybko jednak przygasłam, zawstydzona tą nadmiernie radosną reakcją na zwykłe słodycze - Dz-dziękuje, chętnie wezmę. Sięgnęłam​ dłonią do paczuszki i wzięłam jednego żelka do buzi : - Z-Zapewne chcesz znaleźć akademik... Jeżeli chcesz, chętnie cię tam zaprowadzę.
Zaśmiałam się cicho widząc jej reakcję. -Nie ma za co. Sama chwyciłam żelka i wrzuciłam go do ust. Rzuciłam drugiego dla wilka który wdzięcznie złapał go i połknął. -Byłabym wdzięczna jeśli zechciałabyś mnie zaprowadzić.
- To nie jest daleko - stanęłyśmy przed bramą prowadzącą do akademii. Rozejrzałam się nerwowo, czy nie ma w okolicy żadnego demona. Westchnęłam z ulgą widząc, że nikogo nie ma. Zapewne odbywają się teraz lekcje. Spojrzałam na Sumire i zdecydowałam się na rozmowę z nią - Dlaczego zdecydowałaś się zapisać do akademii ? 
Skierowałam swoje kroki za budynek szkoły, gdzie znajdował się akademik.

Spoglądałam na Miyako. Zachowywała się dość dziwnie ale nie chciałam jej wypytywać. Skupiłam się więc na rozmowie. -Nie chciałam się tu zapisywać. Lucyfer mi to nakazał. Nienawidzę go za to ale nie mam na to wpływu. A ty? Dlaczego tu jesteś? Uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią kątem oka wyczekując jej reakcji.
- Yhm, ja przyszłam do akademii z własnej woli...żyje tutaj już 6 lat - opuściłam głowę i zacisnęłam pięści na myśl o rozszarpanym ciele mojej mamy - Cieszę się jednak, że tu jestem. Gdyby nie to miejsce, zapewne już bym nie żyła...
Zignorowałam lekkie osłabienie i fakt, że zaczęło mi się kręcić w głowie : 
- Tam jest akademik dla demonów, ja również tam mieszkam - wskazałam na niedaleko stojący budynek.

Spojrzałam na nią i zauważyłam jak pobladła. Odwróciłam głowę i spojrzałam przed siebie. Przede mną stał akademik w którym miałam zamieszkać. No pięknie. Miałam zamieszkać z resztą innych demonów. Na samą myśl o tym prychnęłam pod nosem. -Mieszkasz w Akademiku Demonów?
Zauważyłam, że Sumire nie jest zbyt zadowolona z tego, że będzie mieszkać w jednym budynku z demonami. Przyglądałam jej się z lekkim zdziwieniem : 
- Tak, mieszkam z demonami, nawet jeżeli nie jest to łatwe. Mimo wszystko, dopóki mam dach nad głową, jest dobrze. Wszelkie środki na własne utrzymanie dostaje od Lucyfera. Warunkiem jest to, że nie mogę sprawiać kłopotów - w tym momencie miałam ochotę stanąć i rozpłakać się. Ostatnia sytuacja zapewne obiła się o uszy Lucyferowi. Taki obrót spraw, może mi sprawić więcej kłopotów niż myślałam...

-Nie przepadam za innymi demonami. Aniołami zresztą też. Ogólnie to wolę samotność dlatego właśnie moim przyjacielem jest Aku... Pogłaskałam wilczura po łbie i uśmiechnęłam się. Z wypowiedzi Miyako wywnioskowałam że ona sama również nie przepada za demonami. Jednak nie jestem sama. Chyba miała kłopoty z nimi ale nie chciałam naciskać. Westchnęłam cicho. -Jakich kłopotów...? Chyba nie za bardzo lubisz demony?
- Ja po prostu muszę nie zwracać na siebie uwagi, i t-to nie tak, ż-że ja ich nie lubię...to oni nie lubią mnie. Jaki demon zniósłby towarzystwo bękarta ? Nawet niektóre anioły ledwo mnie tolerują. Jednak nie dziwię im się, w końcu bękart to zarówno hańba dla anioła jak i demona - odparłam - Takie śmieci powinny zginąć... - dodałam ciszej- ciężko było mi o tym rozmawiać, więc postanowiłam zmienić temat - 
W-wiesz gdzie znajduje się twój pokój ?

Jej słowa poruszyły mnie. Osobiście lubiłam bękarty bardziej niż niejednego demona. Nie uważałam że trzeba je wytępić. Nic nie zawiniły. Na samą myśl o takim podejściu robiło mi się niedobrze. Zacisnęłam pięści i prychnęłam pod nosem. Nie chciała o tym więcej rozmawiać więc pozwoliłam jej zmienić temat. - Niestety nie wiem gdzie jest mój pokój. Lucyfer wysłał mnie tu od tak i nie mam pojęcia jak się tu odnaleźć...
- Jeżeli twój przyjazd był planowany, to powinien znajdować się tu pokój, w którym będziesz miała wszystkie potrzebne rzeczy. Wydaje mi się, że wystarczy po prostu poszukać. Z tego co wiem wolne pokoje znajdują się na ostatnim piętrze.
Sumire była dziwnym demonem. Nie przepadała za swoją rasą a to, co powiedziałam o bękartach wydawało się ją zezłościć. Musi być wspaniałą osobą z takim podejściem. Uśmiechnęłam się delikatnie. Weszłam do budynku i poszłam w stronę schodów. Obejrzałam się za siebie, żeby upewnić się czy idzie za mną kiedy moją uwagę przykuł zegar. Niedługo będzie dzwonek co oznacza, że mogę napotkać jakiegoś demona. Podeszłam do Sumire, która jeszcze nie zdążyła do mnie dojść : 
- Przepraszam, ale j-ja m-muszę iść. Bardzo cię przepraszam - Ruszyłam w stronę schodów, jednak przystanęłam na chwilę i ponownie spojrzałam na dziewczynę - Wiem, że to co powiedziałam wcześniej brzmiało brutalnie ale uwierz mi, patrząc na to w jaki sposób traktowane są bękarty, śmierć wydaje się bardzo przyjemną opcją.

Polubiłam Miyako. Była taka... nawet nie wiedziałam jak ją określić. Miło będzie mieć się do kogo zwrócić. -Nic się nie stało. Leć. Poradzę już sobie. Spojrzałam lekko zdziwiona jej wypowiedzią. Obiecałam sobie że nie pozwolę aby coś jej się stało. Była zbyt dobra aby traktować ją w ten sposób. Uśmiechnęłam się jeszcze do niej i ruszyłam przed siebie. Znalazłam drzwi na których przyklejona była kartka z moim imieniem. -Opiekuńczy Lucyfer... Przychnęłam z sarkazmem i otworzyłam drzwi zrywając kartkę. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Miałam nadzieję że jeszcze ją spotkam i to dość szybko...













niedziela, 21 września 2014

Pierwsze wrażenie-kłótnia.

Kage
Shina


Gdy tylko przekroczyłem próg Akademii, jak to zawsze otoczył mnie wianuszek fanek. Zapewne te bardziej obeznane kojarzyły mnie z telewizji, a pozostałym się po prostu podobałem. Nagle przeszła obok mnie białowłosa dziewczyna, którą zamiast się zatrzymać, popatrzyła beznamiętnie w moją stronę i odeszła.
Nowa szkoła nie była nawet taka zła. Przynajmniej nikt nie zwrócił na mnie uwagi, a raczej nie chciał zabić, bo zdarzały się nienawistne spojrzenia lub ciche obelgi. Szukałam mojego pokoju, gdy nagle zauważyłem grupkę dziewczyn zebranych wokół jakiegoś playboya. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie typu: Masakra po czym ruszyłam dalej nie zwracając uwagi na to całe zbiegowisko. Właśnie doszłam do wniosku, że...ZNÓW SIĘ ZGUBIŁAM!
Spławiłem moje fanki tekstem typu 'Muszę iść coś załatwić' i poszedłem za tajemniczą dziewczyną z białymi włosami. Zauważyłem ją. Włosy powiewały jej na wietrze a ona rozglądała się jakby się zgubiła.                    
-Hej! Śnieżko! -zawołałem ją podbiegające:
- Zgubiłaś się?
-Co ja pies? Mam na imię Shina i tak zgubiłam się.-powiedziałam szybko dalej się rozglądając i co rusz zerkając na kartkę gdzie dokładnie jestem.
Zaśmiałem się słysząc jej reakcje. Była dość ładna, a jej czerwone oczy przyciągały bardziej spojrzenie niż włosy.                    
-Ja jestem Kage, Śnieżko - uśmiechnąłem się do niej i nachyliłem nad kartką:
- Czego szukasz?
Odruchowo zrobiłam krok do przodu i zaczerwieniłam się. Od lat nikt nie był blisko mnie i chyba nie chciałam tego zmieniać. Spojrzałam na chłopaka.
-A więc Kage szukam mojego pokoju. 21, przedział dla...-odwróciłam na chwilę wzrok po czym dodałam bardzo cicho: -Bękartów.
Usłyszałem dokładnie czego szukała. Bękarty. Właściwie nic do nich nie miałem, ale moja krew... No cóż.                  
-Wiem gdzie to jest - uśmiechnąłem się i widząc jej rumieniec powiedziałem:
- Ładnie się rumienisz Śnieżko.
Wydymałam policzki zerkając na Kage jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej.
-Mam imię playboyu!-burknęłam po czym dodałam słodkim głosikiem i oczkami jak u szczeniaka:
-Zaprowadzisz mnie prawda?
Zaśmiałem się znowu. Czy ona myślała że słodkie oczka podziałają? Chyba w jej snach. Ale i tak miałem zamiar jej pomóc...                  
-Playboyu? Wolę określenie Inkubie- uśmiechnąłem się wrednie, a zarazem pociągająco: 
- Chodź - odwróciłem się i ruszyłem w stronę akademików.
-Mhmmm...-wymruczałam pod nosem i ruszyłam za chłopakiem niczym posłuszny pies. Kage wydawał się Narcyzem i trochę działał mi na nerwy. Ale chociaż jedyny nie pyta czemu się nie uśmiecham, albo nie rzuca wrednych uwag na temat mojej rasy.
Wszedłem do jednego z budynków i ruszyłem w poszukiwaniu pokoju numer 21.                    
 -Co cię tu sprowadza?  Bękarty sielanki tu nie mają...-zagadnąłem ją.
Spojrzałam na niego pustym, zimnym spojrzeniem jak u porcelanowej lalki co w sumie patrząc na moją jasną cerę było dobrym określeniem.
-Lepsze to niż życie na ulicy.-wyszeptałam, ale mimo tego byłam pewna, że i tak usłyszał. No cóż...Jazda konna nie wystarczy na spłacenie mieszkania, wyżywienia i jeszcze hotelu Tsujiego.
Musiała dużo przeżyć... Zaraz! Co to mnie w ogóle obchodzi?                  
 -To tutaj- stanąłem przed drzwiami z numerem 21- Może zaprosisz mnie na kawę, skoro ci pomogłem? - uśmiechnąłem się kusząco.
-Masz niedaleko do swojego pokoju. Sam sobie zrobisz.-powiedziałam po czym uśmiechnęłam się jak zwykle czyli tak, aby inni myśleli, że na prawdę jestem szczęśliwą osobą. Przeszukałam wszystkie kieszenie po czym wreszcie odnalazłam swój klucz i wkładając go w zamek przekręciłam powoli.
Czy ona sądziła, że ja też jestem bekartem? Śmieszne. Pokój tak wysoko postawionego Demona jak ja nie mógłby być blisko bękarta.            
- Niestety Śnieżko mój pokój jest dość daleko, więc moglabyś okazać tą wdzięczność.
-Dobrze wejdź...-burknęłam po czym wpuściłam go do środka. No tak...Ktoś kto jest takim playboyem nie może być bękartem. Co nie zmienia fakty, że Akademik Demonów nie jest daleko! Rozejrzałam się po pokoju. Znajdowała się tam rozkładana kanapa, regał, biurko i szklany stolik. Ściany były koloru ehri i ciemnego brązu, a meble były ciemno brązowe. Podłoga była zrobiona ze starych drewienek, które ledwo się trzymałam. Jedno przykuło moją uwagę: czerwona plama krwi, który widniała na ścianie co czuć było po zapachu. Od razu byłam ciekawa co tu się wydarzyło.
Wszedłem do pokoju tuż za nią. Wyczułem krew więc rozglądałem się ciekawy. Mój wzrok napotkał dość sporą czerwoną plamę.              
-Niezła tu musiała być impreza...- mruknąłem.
Przytaknęłam kiwając głową i usiadłam na łóżku wzdychając...Już mi się nie chce tu siedzieć. Pokoik był w miarę dobrym stanie, ale ta krew.
-A ty przypadkiem nie byłeś kiedyś w telewizji?-spytałam szukając jego obrazu w głowie.
Uśmiechnąłem się słysząc jej pytanie. Wreszcie ktoś kto wie co to Tv!              
-Tak i to dość często. Jestem bardzo popularnym aktorem - usiadłem na krześle. 
- A wracając do plamy to wystarczy zmyć.
-Przemaluję ścianę w wolnym czasie.-powiedziałam już tracąc zainteresowanie poprzednią rzeczą, a zastanawiając się nad tą wkurzającą buźką Kage...Nagle mnie olśniło.
-Już wiem!-krzyknęłam wstając z łóżka:
-To Ciebie uczyłam jeździć konno, gdy miałam 11lat...
Jeździć Konno... 11letnia dziewczynka... No tak! To do jakiegoś filmu było.                  
-Chyba tak.... I jak? Wyprzystojniałem od tego czasu? -zapytałem podnosząc jedną brew do góry.
-Nie. Miałam Cię wtedy za brzydala i Narcyza. Nie zmieniło się moje zdanie.-wymruczałam podłączając czajnik elektryczny, aby wreszcie zaparzyć tą kawę i wywalić Kage za drzwi.
-11latki mają dziwne poglądy- zaśmiałem się.
- Ale niestety Śnieżko muszę cię zmartwić. Jestem Inkubem więc mój urok wcześniej czy później na ciebie zadziała.
-Ta, ta...Pomarzyć sobie możesz...-uśmiechnęłam się niczym prawdziwa aktorka i czekając na wodę usiadłam na łóżku.
-A tak w ogóle to jak to się stało, że poszedłeś za mną?-wlepiłam w niego swoje ciekawskie ślepia.
-Moje fanki bywają irytujące, więc poszedłem za pierwszą lepsza osobą. Okazałaś się nią ty Śnieżko - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu i rozsiadłem się wygodnie. Shina była dość ładna, a jej czerwone oczy przyciągały wzrok. Liczę na ciebie uroku Inkuba.
-Ciekawe...-wymruczałam i słysząc cichy gwizd czajniki podeszłam do niego klikając przycisk, aby go wyłączyć. Przeszukałam kilkanaście szafek, aż wreszcie natrafiłam na kawę, cukier i dwie szklanki. Gdy kawa była już gotowa postawiłam ją na szklanym stoliczku i usiadłam na kanapie. Niezręczna cisza nagle zapanowała w moim dość małym pokoiku.
Odkąd przyniosła kawę nic nie mówiłem. Tylko co jakiś czas było słychać stukot odkładanych szklanek.                  
-A więc... -chciałem spróbować zagadać: - Może opowiesz coś o sobie?
Zmarszczyłam lekko brwi i zerknęłam na Kage.
-Ja...-zatrzymałam się na chwilę, aby znaleźć jakieś informacje, które nie zakończą się śmiercią.
-Jestem mistrzynią świata w skokach i wyścigach konnych i chcę zostać aktorką. Teraz ty.-uśmiechnęłam się zachęcająco. W myślach co chwilę musiałam przywoływać obrazy uśmiechniętych kobiet, aby móc jakoś je naśladować udając radosną.
Widziałem że jej uśmiech jest sztuczny ale wolałem się nie odzywać. Próbowałem znaleźć jakieś mile wspomnienie bez seksu ale niezbyt mi to wyszło. No trudno...                
-A więc ponad 500lat temu przyszedłem na świat jako 3 syn jakieś tam arystokratycznej rodziny Inkubów i kazano mi zostać aktorem - uśmiechnąłem się sztucznie, tak żeby ty było widać.
-Arystokraci...Wow...Nie masz marzeń? Pragnień...No nie wiem...Tyle żyjesz i nikogo nie kochasz?-spytałam wpatrując się w sztucznie uśmiechającego się do blondyna. Jako aktor zapewne rozpoznał mnie taką amatorkę no, ale nic na to nie poradzę.
Czy kogoś kocham? To tak jakby zapytać czy jestem prawiczkiem. Marzenia? Pragnienia? Zniknęły gdzieś wraz z chęcią do życia...              
-Marzenia? Pragnienia? Może kilkaset lat temu... Co do miłości to muszę cię zawieźć. Inkuby nie mogą kochać - sztuczny uśmiech zamienił się w cyniczny uśmieszek:
- Ta historia nie ma happy endu.
Spojrzałam na niego i lekko rozszerzyłam oczy. Jest szczery i to bardzo. Może ja też powinnam? Nie, nie...to nie jest dobry pomysł!
-Smutne.-podsumowałam odkładając kubek z kawą na stolik i przełykając kule w gardle.
-Mam nadzieję, że kiedyś odnajdziesz miłość.
-A ja nie. To by się zakończyło jej nagłą śmiercią - opuściłem głowę przypominając sobie historię mojego brata. Nie. Ja się nie zakocham. Nie mogę...
-Śmierć przy bliskiej osobie jest wspaniała tylko szkoda, że...uśmiecha się tylko umierający.-mrugnęłam kilka krotnie przypominając sobie ostatnie chwile Lukasa i spojrzałam na Kage.
-Chociaż co ja tam wiem...Nigdy nie pokochałam kogoś oprócz rodziny.
Patrzyłem na nią zdziwiony. Mówiła jakby mnie rozumiała. Jakby chciała zrozumieć...            
-Ja też nikogo jeszcze nie straciłem ani nie pokochałem... Ale uczę się na błędach brata- wlepilem wzrok w ziemię.
Dałam mu lekkiego kuksańca w bok cicho się śmiejąc.
-Słodki młodszy braciszek tak?-wyszczerzyłam zęby. Moje napięcie w tej chwili ukazywały tylko lekko trzęsące się dłonie.
Też się lekko zaśmiałem. Młodszy braciszek? Niestety nie...          
-Nie. Nataniel jest starszy...-odpowiedziałem spoglądając na jej dłonie. Czym ona się denerwowała?
Wiedziałam co oznacza być młodszą. Tą za którą brat oddał życie. Zapomnij...Spojrzałam na Kagę. Tym razem, gdy cisza znów nastąpiła przeszkadzała mi i to bardzo bowiem mój mózg nie chciał się słuchać wracając do tamtego momentu.
Znów zapadła cisza. Shina siedziała jakoś taka smutna. Może jej rodzeństwo nie żyję? Z reszta co mnie to obchodzi?! Może lepiej jednak zapytam... Albo o chociaż coś powiem.      
-Mam czwórkę rodzeństwa....-odezwałem się:
- Dwóch starszych braci, jednego młodszego i młodszą siostrę...
-Jak fajnie!-klasnęłam w dłonie cicho się śmiejąc.
-Na pewno Wam się nie nudzi!-spojrzałam chyba pierwszy raz odkąd zobaczyłam Kage w jego oczy, ale oczywiście szybko odwróciłam wzrok czerwona.
-A więc...-zaczęłam coś mówić, ale przerwałam nie wiedząc co dalej powiedzieć. Ach...Nie ma to jak mieć temat do rozmów!
Fajnie? Fajnie to by było gdybym był najstarszy...        
-Niezbyt się lubimy... Szczególnie z najstarszym.... - nawet myśląc o tym co Nataniel mi zrobił poczułem strach.
-To źle! Powinniście się wspierać nawzajem! Przecież jesteście rodziną...-ostatnie zdanie powiedziała trochę ciszej i nagle olśniło mnie.
-Pouczysz mnie aktorstwa?-spytałam prosto z mostu zmieniając temat.
-Wspierać? Właściwie to walczymy między sobą o władze... Ale co ja tam wiem. I tak nie mam z nim szans -powiedziałem, a gdy usłyszałem pytanie odpowiedziałem.
- Uczyć ciebie aktorstwa? Może pomyśle...
-Ładnie proszę!-zrobiłam minę szczeniaczka, który zgubił drogę do domu i chcę kawałek kanapki, bo od dawna nic jadł. Zamachał kilka razy rzęsami w moim nieudolnym byciem seksowną.
-Błaaaagam!-złożyłam dłonie jak do modlitwy wlepiając ślepia w Kage.
Zacząłem się śmiać tak jak dawno się nie śmiałem. Nawet dziewczyna dziwne na mnie popatrzyła, więc się opanowałem i przestałem.        
-Dobra, Dobra... Postaram się pomóc.
Mój flirt został odrzucony z czego w sumie się cieszyłam...Ale mimo to. Jestem dziewczyną i nie umiem podniecić chłopaka...Bravissimo!
-Dzięki! Dzięki!-z radości rzuciłam mu się na szyję przez co chłopak pod moim ciężarem upadł na plecy razem ze mną przez co wylądowaliśmy w dość dwuznacznej pozycji. Natychmiast się zaczerwieniłam.
-J-ja...P-przepraszam!
Uśmiechnąłem się lekko. Była nawet słodka gdy się tak rumieniła. Zaraz... O czym ja myślę?                -Nic się nie stało, ale wiesz co... Chyba zmienię ci ksywkę- spojrzałem na jej rumieńce.
Mam na imię: S-H-I-N-A!-przeliterowałam specjalnie, aby może coś dotarła do głowy chłopaka. Już prawie wstałam, gdy moje nieporadne nogi splątały się z nogami blondyna i znów na niego upadłam tym razem kolanem dotykając jego krocza przez co, wydawać by się mogło, że aż para unosi się nad moją głową.
Zaśmiałem się znowu z jej nieporadność. Widocznie rzadko lądowała w takich pozycjach z chłopakiem.            
-Zdecydowanej to bardziej pasuje, Wstydnisiu! -uśmiechnąłem się szeroko.
 Uniosłam wzrok, aby zerknąć na jego najwyraźniej rozbawioną całym zajściem twarz.
-Głupszej nie było?-zapytałam z cynicznym uśmiechem na twarzy.
-Były. Ale nie pasują do ciebie, Wstydnisiu- spojrzałem prosto w jej oczy śmiejąc się lekko. Cyniczny uśmieszek to ona miała wyćwiczony.
Odwróciłam wzrok lekko zaróżowiona. Ach jakże cudownie...Wstydnisiu. Za jakie grzechy ja się pytam?!
-Wypiłeś kawunię? To do widzenia!-wskazałam palcem na drzwi uśmiechając się niby miło, ale jednak nie.
-Więc ze mnie zejdź- tym razem to na moja twarz wkradł się cyniczny uśmieszek.
- Chociaż właściwie nie musisz... Skoro ci wygodnie...
-Ja...eee..PRZEPRASZAM!-odskoczyłam od niego tak szybko, iż znów nie dałam rady opanować swojego ciała i tym razem upadłam na podłogę. Grzywka lekko przykryła mi oczy, a ja stałam się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej. Masakra...Do cyrku na klauna bym się nadawała.
Podniosłem się z kanapy i pomogłem jej wstać.          
-Nic się nie stało, ale uważaj. -powiedziałem- To ja już pójdę, dzięki za kawę- ruszyłem do wyjścia.
Gdy chłopak wychodził nagle poczułam nagłą potrzebę zrobienia coś czego nie powinnam była robić. Przytuliłam się do pleców chłopaka i cicho wyszeptałam:
-Nie tłum w sobie .wszystkiego...Jakbyś czasem okazał smutek i łzy poczułbyś się lepiej.
Miałem ochotę zacząć się śmiać. Czy ona pomyliła numer i wzięła mnie za jakiegoś ckliwego, romantycznego faceta? Niestety muszę ją chyba zawieźć!                      
-Wiesz Wstydnisiu... Z takim to nie do mnie. Nie jestem z tych co płaczą nad sobą -odwróciłem się do niej z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
Zamachnęłam się, a po chwili rozległo się ciche plaśnięcie, a policzek Kage stał się czerwony. -Dlatego Cię nienawidzę...Bo nie wyładowujesz się na innych!-wykrzyczałam i wręcz wypchnęłam go za drzwi zamykając je na klucz. Osunęłam się powoli po nich trzymając się za głowę.
-Dupek to dupek...Czego ja się spodziewałam?-wyszeptałam prawie nie słyszalnie po czym patrzyłam się w pustkę na ścianie.
Dziewczyna wręcz wyrzuciła mnie za drzwi co jakoś bardzo mi nie przeszkadzało. Jedynym czego chciałbym uniknąć był cios w policzek, który odbił się dość wyraźnie. Chociaż... Może faktycznie ją tym zraniłem... Może trzeba ja przeprosić? Zaraz.... O czym ja gadam?! Jestem gnojem czy to się jej podoba czy nie! Chociaż... Gdy jest smutna to jej oczy są jeszcze ładniejsze.... O CZYM JA MYŚLĘ?!