Music
sobota, 6 września 2014
Kwiat, który więdnie każdego dnia.-Shina Hinata
Imię: Moje imię brzmi Shina co znaczy świecić. Niestety nie błyszczę, a jedynie migoczę gdzieś w ciemności, a moje światło powoli gaśnie.
Nazwisko: Rodzice powiedzieli mi kiedyś, że nie mogę mieć ich nazwiska, więc wybrałam je sobie sama. Jako małe dziecko nie myślałam dlaczego, ale po prostu cieszyłam się, że mam taką możliwość. Brzmi ono: Hinata...Nie tylko ja wtedy je nosiłam, ale dzisiaj...Jestem sama.
Wiek: Żyję normalnie jak ludzie i nie mam wyglądu nastolatki, a duszy staruszki. Po prostu mam 16 lat...
Data urodzenia: 19 grudnia, ale i tak nie wiem co to urodziny...Nie wiem co to dostać prezent z ich okazji, bowiem moje były przekleństwem dla moich rodziców.
Rasa: Wszyscy się śmieją...Wszyscy ich nienawidzą. Tępią, zabijają i niszczą ich serca odrywając kawałek po kawałku. Jestem bękartem, który nic nie zawinił...Po prostu taka się urodziłam.
Wygląd jako bękart: Nie wyglądam ani jako człowiek, ani demon, albo chociaż anioł. Posiadam czerwone świecące się ślepia. Na szczęście żyję w takim wieku, iż ludzie myślą, że są soczewki zmieniające kolor. Jednak inni twierdzą, iż tylko po oczach da się stwierdzić co czuję wewnątrz siebie. Białe włosy niczym pióra anioła widnieją na mojej głowie co od razy zdradza mnie, iż nie mogę być całkowicie demonem mimo czerwonych ślepi. Nie jestem za wysoka, ani za niska, a wręcz można by było rzecz, iż jestem w sam raz. Większość mężczyzn/chłopców jest ode mnie wyższa, a dziewczyny/kobiety są mniej więcej mojego wzrostu. Moja figura? Mam piersi...Nie, nie jestem dechą, gdyż deski to do gwoździ się używa. Niegdyś nazywano mnie nawet anorektyczką, ale później jak trochę przytyłam każdy twierdził, że wyglądam idealnie. Kto wie...Może kiedyś będę modelką?
Partner: Jeśli odkryję kiedyś czym jest miłość może i będę go mieć.
Broń: Igły wplątane w moje włosy, których dzięki ich koloru nie widać, a także mały sztylecik, którym mój ojciec zabił Lukasa...Planuję się zemścić.
Historia: Moją matką jest Kirke anioł, a ojcem Regre demon. Moje narodziny jak sami stwierdzili byli dla nich nie zbyt na rękę, bowiem nie dość, że ich związek był niedozwolony to jeszcze urodził im się drugi bękart. Tak drugi...Mam, znaczy miałam starszego brata, który pewnego poszedł na spacer jak każdy dzień. Zawsze chodziłam z nim, ale tamtym razem było inaczej. Kazał mi zostać w domu i zabrał ze sobą rodziców. Ile mogłam mieć wtedy lat? Sześć? Może siedem...W tamtym okresie zamieszkiwaliśmy na ziemi głęboko w górach, a więc lasy były niemal wszędzie. Zaczynało się ściemniać, a oni nadal nie wracali. Czułam niepokój gdzieś wewnątrz siebie. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Zimny podmuch wiatru natychmiast złapał mnie w swoje szpony sprawiając, iż zadrżałam z zimna. Jedyne co wtedy miałam na sobie to cieniutka biała sukienka i czerwony sweter. Nie pomyślałam, aby się ubrać po prostu wyszłam. Z tego całego przejęcia nawet butów nie założyłam, więc stąpając po białym puchu ziemi wydawało się gorsze od chodzenia po gwoździach. Mijałam drzewo po drzewie, co jakiś czas się oglądając jakby ktoś mógł mnie złapać. Normalne dziecko dawno by już umarło, ale ja nie byłam i nie jestem normalna. Bękart zawsze zostanie bękartem. Po dłuższym ,,spacerze,, wreszcie usłyszałam w oddali ciche głosy.
-A co z nią?-spytał mój brat Lukas co poznałam po głosie.
Natychmiast podeszłam bliżej dalej chowając się za drzewami. Mama płakała klęcząc na ziemi, a ojciec patrzył na Lukasa nieodgadnionym zimnym wzrokiem trzymając coś w ręku.
-Znikniecie oboje.-mruknął jakby mówił o zabijaniu muchy.
Po dłuższym przyjrzeniu się dopiero ujrzałam czerwoną plamę na śniegu tam gdzie stał Lukas trzymający się z nasączoną krwią ranę na klatce piersiowej w prawym górnym rogu. Oddychał ciężko, a na jego czole powoli pojawiał się pot.
-Czemu dopiero teraz? CZEMU NIE DO CHOLERY JASNEJ WTEDY, GDY SIĘ URODZILIŚMY?!-wykrzyczał mój brat marszcząc przy tym brwi i kaszląc krwią.
Matka podniosła wzrok, a z jej oczu dalej ciekły łzy niczym rwący potok. Coraz bardziej zaczynałam się trząść, ale nie byłam wstanie się ruszyć. Nie byłam wstanie mu pomóc.
-Synku ja...Przepraszam, myślałam, że-w tym momencie zaczęła znów płakać, a ojciec zakończył za nią:
-Kirke myślała, że nasza miłość przetrwa, ale...Skończyła się, a żeby ją całkowicie zakończyć wystarczy Was wymazać.
Nim zdążyłam krzyknąć ,,nie,, Regre niemal zmaterializował się tuż przed moim bratem wbijając mu nóż tym razem prosto serce. W ostatnich sekundach życia widziałam jak się odwrócił w moją stronę i uśmiechnął mimo ciągłego krwotoku z ust. Patrzył na mnie wciąż, nawet wtedy, gdy jego oczy gasły. Całe ciało przestawało się ruszać, a z moich oczy pociekły łzy. Kochałam go jako brata...Zawsze był przy mnie i mi to nawet obiecywał, a teraz on tak po prostu...Zasłoniłam usta ręką, aby nie słychać było mojego szlochu. Nie patrzyłam już na tych ludzi, którzy zwali się naszymi rodzicami. Słyszałam jedynie przyciszony głos Kirke:
-Śpij mój synku, kocham Cię.
Wiedziałam, że kłamała, a powiedziała to tylko dla tego, że...on umarł. Dalej w to nie wierzyłam. Gdy rodzice odeszli z powrotem do domu podeszłam do Lukasa. Krok po kroczku zbliżałam się do zakrwawionych zwłok leżących na czerwonym śniegu. Gdy stałam tuż niego odwróciłam go twarzą do siebie i cicho zaśmiałam. To nie był śmiech pełen radości.
-Braciszku obiecuję...Dla Ciebie przeżyję...K-k-kocham Cię.-wyszeptałam przytulając się do nie poruszającego się ciała.
Po tym wszystkim uciekłam. Jacyś ludzie przejeżdżający ulicą podwieźli mnie do miasta mimo mojego odstraszającego wyglądu i plam krwi na białej sukience. Od tamtej pory przestałam się uśmiechać. Uśmiech stał się dla mnie tylko ruchem warg, który powinien występować w danych momentach. Udawałam, aby przeżyć. Nie dość, że musiałam zdobywać jedzenie to także uciekać przed chcącymi mnie zabić rodzicami i innymi tego podobnymi stworami, nie...to potwory. Dwa lata później jednak ktoś przechodził ulicą i zamiast minąć skuloną w krzakach osóbkę-czyli mnie zatrzymał się i uśmiechnął. Był to starszy pan, który przygarnął mnie. Zaopiekował się i wychował, a także wysyłał do szkoły, chociaż tam dzieciaki mnie wyśmiewały. Jednak wracałam zawsze z tym sztucznym uśmiechem powtarzając:-Było super. Jednak dziadek wiedział, że coś jest nie tak, ale nic nie mówił. Niedługo później zmarł, a ja znów wylądowałabym na ulicy, gdyby nie zaproszenie do Akademii Ponad Ziemią. Boję się...Demony i anioły...Czyli Ci, którzy od zawsze mnie poszukiwali, aby zabić.
Charakter: Nie wiem co jest dobre, a co złe. Robię to czego chcę i nie cofam się przed innymi. Jednak zazwyczaj mówię co chcę jednak łatwo mnie zawstydzić schodząc na tematy miłosne. Nie pragnę miłości, ani prawdziwego uśmiechu, który od siódmego roku życia u mnie nie widnieje. Nie lubię walczyć jednak czasami i tak trzeba coś takiego zrobić. Jestem cicha i nie wychylam się poza szereg, a przynajmniej się staram, bowiem bękarty nie mają łatwo.
Ciekawostki:
* Moja matka Kirke popełniła samobójstwo. Gdy wróciłam jak co roku na miejsce śmierci mojego brata leżała tam w kałuży krwi, białej sukience obrośnięta różami. Nie mam pojęcia czemu, ale chyba...Żałowała?
* Jestem mistrzynią świata w skokach i wyścigach konnych.
*Moim marzeniem jest zostanie aktorką...Uśmiech mam chyba już opanowany.
*Kocham czytać.
*Jeśli sam się do mnie nie odezwiesz ja tego nie zrobię.
Zwierzak: Moim zwierzakiem jest czarny rumak, który został uratowany przeze mnie z rzeźni. To właśnie dzięki niemu stałam się mistrzynią świata no...i małym dopalaczom typu: moce bękarta ulepszające pupilka. Jego imię brzmi: Tsuji. Nie wiem co oznacza, ale tak jest dobrze. To chyba mój jedyny przyjaciel, który nie mówi, ale za to słucha uważnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czadowe kp :) czekam na notki, które maja się szybko pojawić!
OdpowiedzUsuń