-
N-nie boję się ciebie...po prostu jesteś trochę...energiczna...-
Kolejna osoba, która uznała mnie za dziwną, przez moją
nieśmiałość...Cudownie. Chciałam odezwać się i powiedzieć, w którą
stronę powinniśmy iść, kiedy nagle Sasha złapała mnie za rekę.
Odwróciłam głowę na bok, czując jak pieką mnie policzki.
Głupia...przecież to jest dziewczyna! Mimo, że wciąż starałam sobie
przyswoić tą myśl, wiedziałam, że moje policzki wciąż przyozdabia piękna
czerwień - Tak, idziemy w dobrą stronę...-
E-energiczna...? - spojrzałem na nią tępym wzrokiem, po czym
ogarnąłem... obiecałem sobie, że juz nigdy nie będę tego robić ale nie
mogłem się powstrzymać... Na mojej twarzy pojawił się trochę szatański
uśmiech - Oczywiście ze taka jestem ale nie przesadzajmy! A teraz chodź!
Bo mojemu braciszkowi wyrosną korzenie! - ruszyłem do przodu szybkim
krokiem. -
Z-zaczekaj! Nie tak szybko! - Nie chciałam się spieszyć, bo zapewne im
szybciej tam dojdziemy tym szybciej ona sobie pójdzie a ja zostanę sama -
Masz jeszcze jakieś rodzeństwo, oprócz brata? - Zapytałam bez namysłu.
Chwile później speszona, spojrzałam na moje trampki. -
Przepraszam...nie chciałam być wścibska... - Nie jesteś wścibska! Jesteś bardzo miła! - zwolniłem krok -
przepraszam z przyzwyczajenia robię wszystko szybko... o i tak mam
rodzeństwo! Mam brata, dwie siostry i jeszcze jedna przybraną
siostrę! Kocham ich wielce! ....szkoda, że oni mnie nie... - odwróciłem
głowę i mruknąłem do siebie. -
Dobrze jest mieć rodzinę...A rodzeństwo na pewno cię kocha! Nie da się
nie kochać, takiej miłej i dobrej osoby. - Uśmiechnęłam się pierwszy raz
od naszej rozmowy. Trochę się zdziwiłam, a jednocześnie pomyślałam, jak
dziwnie musiałam wyglądać... - Nie przesadzaj z ta miłą i i dobra osobą... - ona mnie jeszcze nie
widziała podczas ataku furii - Jak ty się uroczo uśmiechasz! - tak wiem
jak to głupio zabrzmiało.... - Biedna jesteś! Moja rodzina przy każdej
bliższej sytuacji chce mnie zabić! Kochana Lerunia...
-
Nie przesadzam...Ja tylko...stwierdzam fakt - Zaczynałam powoli
przyzwyczajać się do jej towarzystwa, kiedy znowu zostałam zawstydzona.
Zarumieniłam się, jednak szybko odwróciłam głowę. Rumienić się przy
dziewczynie...jeszcze pomyśli sobie o mnie coś dziwnego! - Rodzina chce
cię zabić..? Rodzina powinna się raczej kochać...Tylko twój brat jest w
akademii?
- Niee.... mam w Akademii jeszcze przybraną siostrę! - ona się rumieni...
to tak śmiesznie wygląda! - Masz uroczego rumieńca wiesz? -
uśmiechnąłem się miło po czym walnąłem się w głowę.... Dlaczego ja to
powiedziałem?! Cholercia jasna!
Zdziwiona
jeszcze bardziej się zarumieniłam na słowa Sashy...A może ona myśli, że
ja...Zdając sobie sprawę własnej głupoty uderzyłam się w głowę -
Idiotka...- szepnęłam do siebie - P-przepraszam, jeśli wprowadziłam cię w
błąd ale...j-ja nie jestem lesbijką! - krzyknęłam niewiele myśląc.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W dodatku rozglądajac się
zauważyłam, że kompletnie zboczyliśmy z drogi - Męski akademik dla
aniołów j-jest tam...- pokazałam kierunek przeciwny do tego, którym do
tej pory szłyśmy...chciałam jak najszybciej zmienić temat...a najlepiej
już tam dotrzeć a potem pociąć się w łazience ze wstydu.Strasznie
chciałem jej powiedzieć o tym żarcie... Ale ona już się dziwnie
zachowywała... jeszcze by mnie znienawidziła! Powiem jej w lepszej
chwili... albo samo się wyda... albo już jej nigdy nie zobaczę i nie
będę jej musiał tego mówić. Zamilkłem więc i odwróciłem od niej wzrok.
Oglądnąłem się dookoła i poszedłem w dobrym kierunku dalej unikając jej
wzroku. Najchętniej zamknąłbym się teraz w szafie z ostrym nożem... Szłam
obok niego załamana swoją osobą...jakby nie wystarczyło moje dziwne
zachowanie musiałam wypalić z czymś takim...Unikałam jej wzroku jak
ognia, chociaż ona zapewne też nie miała ochoty teraz na mnie patrzeć. Ta
krępująca cisza nie była z żadnym wypadku wygodna, czy przyjemna, więc
przyspieszyłam kroku. Naprawdę chciałam tam być. Dobrze, że to nie jest
daleko, bo widziałam dosłownie na przeciwko nas budynek, który był celem
naszego spaceru. Westchnęłam z ulgą wiedząc, że nasze męczarnie za
chwilę się zakończą...
Nie
wiedziałem co zrobić. Ta głucha cisza była odbijająca. Nareszcie
doszliśmy... nie wytrzymałbym dłużej tej dziwnej ciszy. Nie byłoby jej
gdybym nie ciągnął tego bezsensownego kawału! Stałem przed budynkiem
akademii i najchętniej bym tam poszedł sam ale Miyako wydawała mi się
taka miła, że nie chciałem jej zostawiać teraz samej - Miyako... -
odezwałem się trochę cicho - Chcesz iść ze mną? - wyciągnąłem do niej
rękę z trochę sztucznym uśmiechem - Przedstawię ci mojego brata i może
siostra tam jeszcze będzie...
Kiedy
doszliśmy pod budynek czułam jakby ktoś zdjął z moich pleców ogromny
głaz...Postawiłam niepewnie stopę do tyłu i chciałam pożegnać się z
Sashą ale ta odezwała się pierwsza. Zdziwiona jej propozycją chciałam
odmówić...ale nie potrafiłam. Jakby jakiś tajemniczy głos w głowie nie
pozwalał mi powiedzieć "Nie". Ja miałam już takie sytuacje i wiedziałam,
że to nie wróży nic dobrego - J-ja...chętnie pójdę. - Miałam
wrażenie jakby te słowa nie były wypowiedziane przeze mnie, chociaż
wyszły z moich ust...weszłam do środka i ruszyłam przed siebie, żeby
jakoś ukryć mój strach... - Wiesz gdzie dokładnie jest pokój twojego
brata?! - krzyknęłam nie odwracając się za siebie.
- No oczywiście, że wiem! Za kogo ty mnie masz?! - zaśmiałem się i
pobiegłem prosto do pokoju "porywając" ze sobą Miyako. (Tak strasznie
nie mogłem się powstrzymać i wziąłem ją na ręce! Co mi tam!). Stanąłem
przed pokojem i postawiłem ja ją ziemi - Przepraszam! To było zbyt
silne! - zapukałem i nikt nie odpowiadał, więc powoli otworzyłem drzwi
gdy rzucił się na mnie ten mały potwór znany obecnie jako "Yuko" - Co do
cholery?!
-
C-co?! - Mój krzyk rozniósł się na cały korytarz a ja sama chyba nigdy
nie byłam tak czerwona jak w momencie kiedy zostałam zaniesiona przez
Sashe pod pokój jej brata. Nawet kiedy zostałam postawiona na ziemi i
otrzymałam przeprosiny byłam tak zaskoczona cała sytuacją jakby przede
mną stanęła postać z mojej ulubionej mangi shounen. Otrzeźwiałam dopiero
kiedy, wchodząc do pokoju zobaczyłam mała osóbkę, która rzuciła się na
Sashe a tę dziewczynkę poznam wszędzie... - Yuko-chan..?
-
Braciszkuuuuu~! - rzuciłam się na Sashe jak tylko go zobaczyłam -
Miyo-chan! Miyo-chan! Poznałaś już mojego drugiego braciszka? -
przytuliłam ją ale zaraz zaczęłam podskakiwać jakbym miała ADHD.
-
Braciszku..? - czułam się jakbym występowała w jakiejś marnej parodii.
Jak mogłam być taka głupia?! Nie wiem co mnie bardziej zawstydzało. Czy
fakt, że cały czas brałam Sashe za dziewczynę i nawet podejrzewałam o
homoseksualizm czy to, iż trzymałam jego dłoń i nosił mnie na rękach...a
mi się to podobało... "Tyle dobrego, że nie musisz się martwić o swoją
odmienną orientację..." Ale
zostałam oszukana...okłamano i zrobiono ze mnie idiotkę...Poczułam
jak po moich policzkach spływają łzy. Nie miałam nawet ochoty
czegokolwiek mówić. Po prostu wyszłam i pobiegłam na dach.
Zrobiło
mi się źle... nie wiedziałem, że ona tak zareaguje... zazwyczaj albo
ktoś wybucha śmiechem albo przywala mi w łeb i wybucha śmiechem. Sam nie
wiedziałem co mam zrobić w takiej chwili... Nie myśląc poszedłem za
nią. Nie chciałem się za bardzo rzucać jej w oczy, bo już ją uraziłem,
więc "śledziłem" ją tak żeby mnie nie zauważyła... w końcu... muszę ją
przeprosić a kto wie co ona sobie zrobi? Moja siostra gdy ja chłopak
rzucił chciała się pociąć... Druga ożeniła się z Niemcem... to już jak
kara śmierci! Nie mam pojęcia czemu Miyako poszła na dach ale stałem w
bezpiecznej odległości czekając na to co ona zrobi... trzeba wyczuć
idealny moment na przeprosiny!
Kiedy
wbiegłam na dach, usiadłam i zaczęłam płakać. Bo co innego mogłam
zrobić? To nie było zabawne, a mimo to kiedy myślałam o tym "żarcie"
chciało mi się śmiać. Jednak powodem rozbawienia była moja własna
głupota. Wciąż wycierałam łzy ale te uparcie spływały dalej i nie
chciały przestać. Powinnam go przeprosić...gdyby nie moja pomyłka, nie
doszłoby do tego. Chociaż nie wiem czy jest jeszcze sens...na pewno nie
będzie chciał mnie słuchać po tym wszystkim...naprawdę miałam ochotę
się pociąć...ale żyletki zostały w pokoju.
Westchnąłem
głośno. Nie mogłem na to patrzeć! Chętnie bym się rozpłakał ale
mężczyzna nigdy nie płacze! No chyba, że goni go stado kojotów...
Zapomnijcie o tym co przed chwilą powiedziałem! Oglądam za dużo bajek
animowanych... podszedłem do Miyako i usiadłem koło niej - Bardzo cie
przepraszam... Nie wiem, który raz cię już dziś przepraszam ale naprawdę
jest mi źle z tym co zrobiłem... zazwyczaj nikt nie płakał jak mu ten
żart robiłem... albo się śmiali albo mi się oberwało... ale potem się
śmiali! Nie chciałem żebyś płakała...
Byłam
tak zamyślona, że prawie krzyknęłam ze strachu kiedy Sasha obok mnie
usiadł. Nie wiedziałam jak zareagować, kiedy po raz kolejny dziś mnie
przepraszał. On wciąż mnie zadziwia, nieważne co zrobi: - Dlaczego mnie Przepraszasz? Nie zrobiłeś tego, żeby mnie ośmieszyć?- Śmieszna jesteś! Ja i ośmiesza kogoś? To się nie łączy! Nie jestem
złym człowiekiem! Przecież jestem aniołem! Nie widać? - zaśmiałem się
po czym zrobiłem się przez chwilę poważny - Błagam nie odpowiadaj na to
pytanie... wiem, że nie widać bo nie mam skrzydeł... Nie ważne!
Skończmy te smutne tematy! Małe nieporozumienie i tyle smutku! - znowu
zrobiłem się bardzo pogodny... trzeba teraz sprawić, żeby Miyako wrócił
nastrój! -
Ja też przepraszam...Może zbyt gwałtownie zareagowałam...ale przez
to, że jestem bękartem ciężko jest patrzeć na to inaczej...nawet anioły
nie zawsze są do ciebie przyjaźnie nastawione... - Uszczęśliwiło mnie,
że Sasha chciał zrobić to dla żartu. Widziałam jak mu przykro i chce
mnie rozweselić, więc nie potrafiłam się smucić. Zaczęłam się śmiać,
chociaż nie do końca rozumiem dlaczego - Prawde mówić, patrząc z
twojej perspektywy to dziwie się, że nie wybuchłeś śmiechem kiedy
rozmawialiśmy. - No... ja ogólnie jestem dziwny, więc wiesz! - wstałem - Czego innego
się spodziewać po prawosławnym aniele prosto z Rosji? Ty się ciesz, że
nie ma tu mojej siostry! Nigdy byś nie wiedziała czy to ja czy ona!
Wiesz... bliźniaki! I nie martw się! Ja lubię bękarty! Są takie
fascynujące! O matko ale się rozgadałem! A mówią "starość nie radość"! Dobra koniec! Rozgadałem się... -
Skoro jesteś dziwny to mamy wiele wspólnego - uśmiechnęłam się - Dużo
mówisz....a-ale nie uważam, że to źle! Ja zazwyczaj niewiele mówię bo
się wstydzę...- wstałam i wytarłam jeszcze mokre policzki - Wyglądam
okropnie prawda? Przepraszam... głupie pytanie...trudno tak nie wyglądać z
zapuchniętymi oczami, czerwoną twarzą i roztrzepanymi włosami... - Nie wyglądasz okropnie! Nie widziałaś mojej siostry gdy wstanie! To
jest prawdziwy potwór! Aż dreszcz cię przechodzi! Masakra! Albo nie
widziałaś moich włosów gdy jest wilgoć a ja lakieru nie użyje! Wtedy to
jest czysta masakra! Wyglądam jak jakiś spaniel! - chciałem ja jakoś
pocieszyć moim błyskotliwym poczuciem humoru.
Przez
chwilę wstrzymywałam śmiech ale w końcu uznałam, że to bezcelowe i
śmiałam się tak, że brzuch i policzki zaczęły mnie boleć. Kiedy w końcu
jakoś się uspokoiłam, zaczęłam iść w stronę wyjścia z dachu - Odprowadzę
cie do Yuko-chan a potem wrócę do siebie, dobrze?- Jasne jak słońce i proste jak drut kolczasty! - pobiegłem za nią. Nie
chciało mi się wracać do pokoju no ale co tam... i tak odwiedzę Miyako!
Polubiłem ją, więc od dziś będzie na mnie skazana!
Byłam
taka szczęśliwa, że miałam ochotę skakać! Dawno nie byłam w tak dobrym
humorze - Sasha...zobaczymy się jeszcze, prawda? - spojrzałam mu w
oczy. Teraz kiedy mogłam mu się przyjrzeć, muszę stwierdzić, że miały
naprawdę piękny kolor. Chociaż jego włosy są ładniejsze...O czym ją
myślę?! Moje policzki po raz chyba setny dzisiaj przybrały kolor
dorodnego pomidora, przynajmniej tak mi się wydawało...Jakie
ona miała ładne oczy jak na mnie patrzyła... nic nie mówiłem! -
Niestety! Jako moja nowa przyjaciółka jesteś skazana na moje
błyskotliwe poczucie humoru i na moją głupotę! No i ciasta ale to już
inna bajka ... Ty się tak ładnie rumienisz!
-
Dz-dziękuje...- da się być jeszcze bardziej czerwoną? Najwyraźniej tak,
bo miałam wrażenie jak policzki płoną mi żywym ogniem. W dodatku kiedy
nazwał mnie przyjaciółką zrobiło mi się naprawdę miło. - Nie mam nic
przeciwko być na ciebie skazana...i nie jesteś głupi. - stanęliśmy przed
drzwiami do pokoju brata Sashy a ja tak bardzo nie miałam ochoty go
zostawiać - To...do zobaczenia, tak?-
Jasne! Do zobaczenia! Jak do ciebie przyjdę to przyniosę ci jakieś
ciasto na miły początek dnia! - ja wcale nie mam zamiaru wejść do jej
pokoju rano i zrobić jej śniadanie niespodziankę... wcale.
Chciałam
już pójść ale wpadł mi do głowy głupi pomysł...- Sasha...dziękuję
ci...za wszystko. - stanęłam na palcach i dałam mu całusa w policzek -
Papa! - szybko odwróciłam się i odeszłam w swoją stronę. |
|
|
|
|
|
|
|
Długa wam notka wyszła, ale powiem wam, że to nie był żaden problem, bo bardzo szybko i przyjemnie mi się ją czytało :3
OdpowiedzUsuńWidzę, że pojawił się tu bardzo fajny friendship :) Cieszę się, że Miyako poznała kogoś takiego. Na pewno od teraz nie będzie już samotna. [nie wiem jak w poprzednich notkach było, ale postaram się szybko to nadrobić] No i coś czuję, że z Sashą nigdy nie będzie też nudno xD
Neee... Wybaczcie, że się tak narzucam i tutaj to piszę. ale może któreś z was chciałoby napisać ze mną coś? :)
Koroshio