Czarnowłosy obudził się w momencie gdy nadgorliwe promienie słoneczne wdarły się do jego pokoju i padły na jego twarz. Skrzywił się i naciągnął kołdrę na twarz. Nie dość że położył się dwie godziny wcześniej, to teraz nawet nie mógł spać. Przekręcił się na bok co poskutkowało nieprzyjemnym zbliżeniem z podłogą. Jęknął przeciągle i wstał otrzepując się z kurzu i przecierając dłońmi zmęczoną twarz.
-To będzie piękny dzień... - wymamrotał i spojrzał na okno gdzie siedział jego przyjaciel.
-Mogłeś zasłonić okno Vigo... -warknął do kruka na co ten odpowiedział mu ironicznym spojrzeniem i odleciał. Sebastian przyciągnął się prostując kości i zesztywniałe mięśnie po całonocnej misji i krótkim śnie. Umył się i przebrał po czym wyszedł z pokoju z ironicznym uśmiechem.
- Piękny dzień...
Dziewczyna stała przed akademią. Miała przy sobie tylko mała walizkę. Nic więcej nie potrzebowała. Wpatrzona była w niebo. - Piękna jest dzisiaj pogoda.. - mruknęła sama do siebie, prostując skrzydła i idąc w kierunku drzwi od akademii. Aktualnie była w swojej anielskiej formie, chociaż nieco się wstydziła chodzić w sukience. - Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - próbowała pocieszyć sama siebie, choć wychodziło jej to dość marnie. - W sumie, czy nie powinnam się rozpakować? - zapytała sama siebie. Po chwili namysłu zmieniła swój kierunek i poleciała w stronę akademiku.
Podczas gdy chłopak powolnym krokiem opuszczał akademik, jego przyjaciel latał nad terenem akademii. Jego wzrok przyciągnęła postać drobnej anielicy. Obniżył swój lot i wylądował na gałęzi za nią. Już miał taki nawyk, że przyglądał się nowo przybyłym. Jego właściciel zaś udał się na dziedziniec, niestety przez jego zamyślenie, a raczej brak myślenia spowodowany niewyspaniem, skierował swoje kroki w stronę akademika dla aniołów.
Szła dumnym krokiem w stronę akademiku, próbując wszystko ignorować. Nie udawało się to. Kiedy tylko coś usłyszała, zaczynała się rozglądać oczami oraz zaczęła się trząść.
- Ci.. Spokojnie Hope. Wszystko będzie dobrze.. - mówiła sama do siebie. Zatrzymała się, wyciągając z kieszeni notatnik oraz długopis. Notatnik był mały oraz był zamykany na kłódkę. Wyjęła kluczyk i otworzyła notatnik. Zapisała na nim co czuła. Niepokój? Strach? A może ekscytację? Z tego nadmiaru emocji, dziewczyna upuściła kluczyk, nie zwracając na to uwagi. Schowała notatnik. Dziewczyna spoglądając w niebo, nie zauważyła drzewa, na które wpadła. Notatnik wypadł, a ona karciła samą siebie
Zdenerwowany swoim gapiostwem skręcił na dziedziniec i włożył ręce jak najgłębiej w kieszenie. Spojrzał przed siebie i zauważył anielice gadającą do drzewa, a nad nią swojego kruka. Podszedł bliżej niej i podniósł notatnik leżący na ziemi a następnie zaczął go przeglądać.
Dziewczyna spojrzała na ziemię , a notatnika nie było.
- Cholera, powiedzcie że zgubiłam notatnik, to się normalnie zabiję.. - Mruknęła sama do siebie, wstając z ziemi i otrzepując się z liści. Nawet nie spojrzała za siebie. Bała się? Nie. Była pewna że go tam nie ma? Też nie. Po prostu miała przeczucie. Kiedy sięgnęła ręką do kieszeni, nie poczuła także klucza.
- Cholera, nawet klucza nie ma.. - Zrezygnowana odwróciła się do tyłu..
Zaśmiał się czytając notatnik i spojrzał na nią.
-To pierwszy dzień jest aż tak stresujący? - Zadrwił z niej i przeszył spojrzeniem czarnych jak noc oczu.
- O-oddaj.. - Spojrzała na chłopaka, a potem na swój notatnik. Była zbyt nieśmiała, żeby go wziąć. Głupia. W końcu zebrała się w garść, i podeszła do chłopaka, chcąc wziąć notatnik.
- Niech was szlag trafi. - Mruknęła.
- Łaskawie oddasz mi ten notes do cholery? - Zapytała nieco głośniej. Fakt, dziewczyna z natury była nieśmiała. Ale jak tutaj nie wybuchnąć, widząc jak jakiś debil czyta twoje zapiski?
Położył jej dłoń na głowie i zaśmiał się gorzko. - Eee...nie...
Zarumieniła się. Westchnęła, spoglądając na notatnik. - Rusz go tylko.. - Mruknęła, prostując skrzydła.
- Grozisz mi dziecko? -zmierzył ją wyzywającym wzrokiem.
- Nie jestem dzieckiem! - Krzyknęła, zakładając ręce na piersi. - To w końcu oddasz mi ten pieprzony notatnik? - Mruknęła cicho, spoglądając smutnymi oczkami na chłopaka.
- I debila. - Mruknęła cicho. Pobiegła za dziennikiem i wzięła go, chowając go kieszeni. - Jeszcze kluczyk znajdź.. - Spojrzała w niebo i mruknęła sama do siebie. - Na Gabriela, po co mama mnie tu posyłała..
Obrócił się błyskawicznie i złapał ją za szyję. -Nie pozwalaj dobie dzieciaku...to że jeszcze cię nie zabiłem to wyłącznie akt mojej dobrej woli...
Po omacku wyciągnęła z kieszeni sztylet, kalecząc się przy tym.
"Cholera! I po co zaczynałam.. Mam przecież sztylet, ale co ja nim zdziałam? Arg. Jak zawsze wpadasz w tarapaty, Hope." Pomyślała.
Przerażenie w jej oczach podziałało na niego jak płachta na byka. Uniósł ją i rzucił na ziemię kilka metrów dalej jak szmacianą lalką. Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem i uśmiechnął się sztucznie, wręcz przerażająco
-Masz jeszcze jakieś błyskotliwe uwagi?
Trochę bolało. Fakt. Na szczęście miała przy sobie nadal swój sztylet. Ale krew nie przestawała lecieć. A notatnik? Został przy chłopaku. Cela dziewczyna miała ciałkiem niezłego, dlatego rzuciła sztyletem w chłopaka, i wzniosła się najwyżej jak mogła.
- I jak tutaj zdobyć mój notatnik? - Nie chciała chłopaka zranić, tylko go wypłoszyć. Chciała szybko zdobyć notatnik i uciec. Proste, prawda?Złapał sztylet i odrzucił go w bok, podszedł do niej powolnym krokiem a w jego oczach błysnął cień szkarłatu. Powalił ją na ziemię łapiąc ponownie jej szyję i wbił w jej delikatną skórę ostre paznokcie.
- Nie radzę... - wymamrotał pod nosem.
Ona nic. Tylko patrzyła na chłopaka. Widać nawet nie zwrócił uwagi na jej rękę. Każdy średnio ogarnięty demon zauważył by, że ręka Hope jest cała we krwi. Na serio. " Debilko popieprzona! Po co zaczynałaś tą chorą kłótnie?! Kto ci cholera kazał.. :
Zauważył rozlewającą się powoli krew i westchął zrezygnowany. Szczerze mówiąc nie chciał słuchać wywodu Gabriela albo Delilah o tym że nie wolno krzywdzić aniołów więc puścił dziewczynę i wstał pospiesznie. Zrobił kilka kroków i podniósł notatnik należący do owej anielicy. Rzucił go tuż obok niej i gwizdnął na kruka, który zleciał z drzewa i przysiadł na jego ramieniu. Wsadził ręce głęboko w kieszenie ciemnych spodni i ruszył w swoją stronę.
Wstała, zupełnie nie przejmując się swoim stanem. - Przynajmniej mam notatnik. Gorzej z kluczem.. - Mruknęła i chwyciła notatnik. Dziewczyna szybko pobiegła w kierunku akademiku. Tylko był jeden problem.. Krew. Wszędzie krew. A sztylet? Ona zajmie się tym później. Teraz musiała zająć się.. wszystkim.
- I po kija jakiego ja się w to wpakowałam..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz