Trzasnęła drzwiami klasy tak mocno, jak to tylko było możliwe, tworząc głośny huk. Za plecami dalej słyszała nawoływanie nauczyciela i donośnie śmiechy kolegów i koleżanek z klasy. Miała dość tych uszczypliwych komentarzy co do domniemanego dziwkarstwa, bo jaka szanująca się anielica sypia z demonem? Na pewno nie ona, ale przez niego ma doprawdy świetną opinię. To już chyba szósty raz dzisiaj, kiedy zaproponowano jej seks, co i tak nie przebija faktu, że jeden demon zaciągnął ją do kanciapy woźnego. Gdyby nie miotła, którą go potraktowała pewnie nie była by już dziewicą.
Pocieszające było to, że jego nie było dziś na lekcjach, ale z drugiej strony tego żałowała. Z przyjemnością wybiła by mu ząb albo dwa. Kit z tym, że pewnie kilka stron jej pamiętnika zostałoby rozwieszonych po szkole.
A nie, jednak nie kit. Teraz, gdy tak nad tym myślała, jednak nie odważyłaby się go uderzyć, ale kiedy już odzyska pamiętnik pobawi się w szaleńca z piłą łańcuchową, no może nie dosłownie, ale cały z tego nie wyjdzie.
Szła szybko przez korytarz, nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie. Pewnie gdyby na kogoś wpadła nawet by tego nie zauważyła. Była zbyt zdenerwowana by przejmować się tak "nie istotnymi rzeczami".
Budynek opuściła dość szybko, jednocześnie niszcząc sobie do reszty włosy, gdyż wiatr dawał się we znaki już od paru dni. Mimowolnie skorzystała z okazji, że nikogo nie ma w okolicy i wbiła wzrok w niebo. Ciągle pamiętała swój pierwszy lot i jego tragiczne skutki. Od tego czasu niemal panicznie bała się wysokości, dlatego w salach na wyższych piętrach siadała jak najdalej okien.
Po za wysokością bała się też broni palnej i krwi, o dziwo nie swojej. Czasami bała się nawet spać w ciemnym pokoju, mając wrażenie, że coś ją obserwuje i tylko czeka, aż znuży ją sen. Doprawdy dziecinne, ale prawdziwe. Wszystko było zapisane w pamiętniku, który był w jego rękach. Ciekawe jak świetnie się bawi czytając o jej uczuciach, lękach, doświadczeniach. Chamski kretyn, który pewnie jak każdy demon ma wszystko gdzieś, zadaje cierpienie i ma wszystko czego zawsze chciał. Nie lubiła takich osób, egoistów, którzy gówno wiedzą o życiu.
Nadal nie wiedziała jak postąpić w sprawie pamiętnika. Nie wyobrażała sobie siebie w roli posłusznej niewolnicy. Zawsze mogłaby spróbować wykraść notes co pewnie poszłoby jej łatwo, gdyby nie fakt, że Gabriel wywaliłby ją ze szkoły, a na to nie mogła sobie pozwolić. Co prawda siedzenie po ileś godzin dziennie w ławce i słuchanie nudnych jak flaki z olejem wypowiedzi nauczycieli było nieciekawą opcją, ale dużo lepszą niż przymusowe wyjście za mąż.
Możesz mi się przydać tylko na dwa sposoby, albo nie narobisz mi wstydu w akademii, albo będziesz dobrą żoną.
Małżeństwo z przymusu? Nie, drugi raz nie będzie się w to bawiła. W ogóle nie będzie się bawiła. Małżeństwo ma tylko piękną nazwę. Może gdyby nie śpieszyli się tak z Fabianem, zdołałaby go pokochać, a tak to z dnia na dzień było co raz gorzej. Najpierw sprzeczki, potem co raz poważniejsze kłótnie, ciche dni, aż stajesz się mu tak daleka jak jedna z wielu które posiadł, potem już tylko leżysz w łóżku, podczas gdy on zabawia się z inną. Nie miała zamiaru znowu tak żyć. Całymi dniami chodzić jak ta mara, ciało bez duszy, szklana, pusta lalka, której nikt nie okazał od dawna miłości. Nigdy więcej.
Dlatego nie mogła sobie pozwolić na wywalenie ze szkoły, a więc na kradzież też nie. Zwyczajnie nie było innego wyjścia. Świetnie! Życie ją chyba naprawdę nienawidzi.
Oparła się plecami o drzewo i zasłoniła dłońmi twarz, czując, że zbiera jej się na łzy. Ostatni raz płakała bardzo dawno temu, kiedy była jeszcze dzieckiem i nie potrafiła inaczej, ale właśnie wtedy przysięgła sobie, że to ostatni raz. Postanowiła, że będzie się tego postanowienia trzymać i nie będzie już nigdy przez nikogo płakać.
Powstrzymała się i odsłoniła twarz. Nie było sensu teraz tam wracać, ale musiała kiedyś wrócić i dalej znosić komentarze, a nawet próby gwałtu. Zacisnęła ze złości pięści. On uczynił jej pobyt w tej szkole jeszcze trudniejszym i gorszym niż wcześniej, kiedy to była tylko traktowana jako gorszą, tą nad którą zlitował się Gabriel, a powinna gnić w Czyśćcu.
W sumie Czyściec nie byłby taki zły.
Zanurkowała dłonie w kieszeniach czerwonego swetra i pociągnęła nosem. Po chwili wyciągnęła ręce, mając między palcami jednej ostrą żyletkę. Nic to pomoże, ale przynajmniej da ulgę i wytchnienie choć przez chwilę. Robiła tak od zawsze, ilekroć będąc dzieckiem, marzła każdej nocy, chodziła głodna po ulicach lub zwyczajnie kogoś zawiodła, czego nienawidziła. Dla perfekcjonistki zawód był największą porażką, porażką nie do przyjęcia.
Przejechała powoli po skórze wewnętrznej strony nadgarstka, gdzie znajdowało się już kilka blizn, sprzed paru miesięcy. Obserwowała jak linia robi się czerwona, aż w końcu wypływa z niej krew. Jedna stróżka spłynęła jej po przedramieniu, a druga skapnęła na ziemię, tworząc szkarłatne plamy na soczyście zielonej trawie. Czuła ból jaki temu towarzyszył, ale przyzwyczajona do niego potrafiła się uśmiechnąć. Jeszcze kilka nacięć, a może uspokoi się na tyle, by uciec myślami od niego?
Już miała zrobić kolejne...
- Florence Lawliet! - usłyszała za sobą znajomy głos. Schowała pospiesznie żyletkę i naciągnęła rękaw, chcąc zasłonić ranę. Skrzywiła się gdy wełna spotkała się z raną. Właścicielką głosu była anielica, o ile się nie myliła członkini rady. Serce zabiło jej mocniej, na myśl, że mogła coś zauważyć. Jeszcze ją za psychiczną wezmą - Dyrektor cię wzywa. - wcale nie przyniosło jej to ulgi, wręcz przeciwnie, napawało strachem. Czyżby jej dzisiejsze zachowanie na tyle zezłościło Gabrysia, że postanowił ją wypierdolić za bramę z walizkami?! Nie, nie i jeszcze raz nie! Trzy razy nie!
Kiwnęła lekko głową i podążyła za anielicą, wchodząc ponownie do budynku. Kroki obydwu odbijały się echem po korytarzach. Flo skupiła wzrok na dziewczynie. Miała błękitne włosy i chyba tego samego koloru oczy. Była szczupła, straszliwie ładna, z całą pewnością marzenie każdego faceta, a nie jak ona. Brzydkie kaczątko z ulicy.
W dodatku żałosne.
Stając przed drzwiami gabinetu Dyrektora jedynie przełknęła ślinę i zapukała, po czym po cichym "Proszę" weszła do środka. Gabriel jak zawsze uśmiechał się mimo monotonnej pracy jaką przyszło mu wykonywać. Usiadła na krześle przed biurkiem i ze spuszczoną głową czekała na wyrok.
Tymczasem Archanioł miał czas i dokończył wypełnianie jakiejś faktury, by następnie skupić na niej wzrok.
- Florence... - zaczął, ale dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć, bo natychmiast podniosła głowę.
- To się już więcej razy nie powtórzy! Przysięgam! Ostatni raz wyszłam z sali! A-A te plotki to nie prawda! - gestykulowała żywo rękami starając się jakoś przekonać dyrektora, świetnie wiedząc co ją czeka ... a przynajmniej tak przeczuwała.
Natomiast Gabriel wpatrywał się w dziewczynę z lekkim zdziwieniem na twarzy, które zamieniło się w uśmiech.
- Nic nie słyszałem o kolejnym pokazie siły z nauczycielem Panno Lawliet - zaśmiał się widząc zakłopotanie malujące się na twarzy anielicy - A po za tym i tak nie mam siły cię już za to karać. - może dlatego że nauczycielem jest tym razem demon - Ale plotki słyszałem... - spoważniał. Flo znieruchomiała, mając nadzieję, że ten coś jeszcze powie, ale nie. Oczekiwał wyjaśnień.
- T-To nie prawda! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła! To tylko wymysł...
- Wierzę ci Florence. - teraz to on jej przerwał - Co jak co, ale damą "lekkich obyczajów" nie jesteś, ale inni w to nie wierzą. Chcę cię tylko przestrzec byś nie wybuchała agresją na oskarżenia. Dość mam na głowie bujek, rozumiesz? -spojrzał jej w oczy.
- Rozumiem! - zasalutowała, ciesząc się, że i tym razem jej się upiekło. Gabryś to jednak równy gość. Wyrozumiały. Zupełnie jakby prześwietlał kogoś na wylot i sam znał prawdę. Też by tak chciała umieć, choć bardziej chciałaby być lepszą aktorką i kłamczuchą.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że był inny powód wezwania jej do szkoły. Edward znowu coś chce? A może Madeline? Albo Gabi zorientował się, że robi zamówienia przez szkolne komputery, bo nie stać jej na własnego laptopa.
- Jest sprawa, panno Lawliet. - zaczął i mina mu trochę zrzedła. Flo ścisnęła rękę, gdzie miała ranę, czując, że mogłaby pozostawić ślady krwi na wypolerowanej podłodze w gabinecie - Jesteś aniołem wybranym, to znaczy, że posiadałaś ziemskich krewnych. Wiesz już o swojej siostrze, ale to nie o niej chciałem rozmawiać. - przerwał, tworząc uwierające napięcie - Lepiej jak sama przeczytasz. - wyjął ze szuflady biurka kopertę, zaadresowaną do niej. Wzięła ją w dłonie i odwróciła chcąc wiedzieć od kogo to. Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia, by zacisnąć mocniej dłonie na kopercie, a te zaczęły się trząść.
Po raz kolejny tego dnia miała ochotę wybuchnąć ... płaczem i krzykiem.
Fanchette Lawliet
- Jest Demonem Wybranym, bardzo nalegała by ci to przekazać. - dodał bacznie obserwując uczennicę. Florence jednak się nie odzywała ciągle wpatrując w list.
Po tylu latach...
- M-Mogę wyjść? - zapytała czując, że pokój jest stanowczo dla niej za mały w tym momencie. Gabriel kiwnął głową, a Flo szybko podniosła się z miejsca i wyszła, cudem powstrzymując się by nie trzasnąć drzwiami. Natychmiast skierowała swe kroki ku wyjściu, gniotąc w dłoni kartkę.
Po tylu latach...
Przyspieszyła, by po chwili zacząć dosłownie biec. Do dzwonka nie zostało wiele, a ostatnie o czym marzyła to szkolna przerwa wśród tej zgrai idiotów, choć nie była pewna czy zwracałaby na nich uwagę. Teraz liczyło się tylko jedno.
Czego chce o de mnie moja matka?
Siedzę przed kompem i myślę, że dawno mnie tu nie było to wejdę, zobaczę- może ktoś coś dodał... no i proszę! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, bardzo przyjemnie się to czyta, czekam na następną :D
Florence strasznie brakuje pewności siebie, czasami nawet wygląda na zagubioną (moim zdaniem, rzecz jasna), ale z drugiej strony pewnie nieźle by komuś dowaliła... Lubię ją :D