Music

czwartek, 29 stycznia 2015

Ból

(Tak, Lu nie miała pomysłu na tytuł)



Obudziłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i przetarłam zaspane oczy.
- Jak zwykle wyglądasz pięknie... - powiedziałam z sarkazmem patrząc w swoje przekrwione od płaczu oczy. Czułam się beznadziejnie po nocy przespanej na cmentarzu a świadomość że znowu mogę spotkać tego idiotę nie poprawiała mi humoru. Wzięłam szybki prysznic i przebrana w czyste ubrania wyszłam z łazienki. Chwyciłam kubek z kawą i wypijając połowę wyszłam niechętnie z pokoju wlokąc się na zajęcia.
- To będzie piękny dzień... - Prychnęłam pod nosem i ruszyłam.

Głupie słońce...
Schowałem głowę pod poduszkę, czując jak promienie w najgorszy możliwy sposób usiłowały mnie obudzić. Dłonią usiłowałem znaleźć kołdrę, by się w niej zakopać i spać dalej, lecz z przerażeniem odkryłem, że nigdzie jej nie ma. Zatrząsłem się gdy, poczułem zimny wiatr tuż na odkrytymi plecami i nogami. Będąc jeszcze w pół śnie zawyłem żałośnie.
-Inanis, daj mi jeszcze te jebane pięć minut...-zamiast jednak zrzędzenia starszego brata poczułem jak coś twardego i ciężkiego odbiło się o moje plecy-Co do kurwy?-wyjąłem głowę spod kołdry, ale dalej nie otworzyłem oczu. Zrobiłem to dopiero w chwili gdy coś równie ciężkiego spotkało się z moim czołem.
-MASAOLI!-wrzasnąłem lecz po demonie nie było nawet śladu. Zostawił jedynie otwarte okno z którego bił chłód-Zginiesz, przysięgam ci to...-ruszyłem do łazienki, skąd wróciłem z plastrem tuż nad brwią, gdyż oberwałem kamieniem, który rozciął mi skórę. Zamknąłem okno i szybko ubrałem się w pierwsze lepsze wyjęte z szafy ubrania.
-Zajebisty początek dnia...-opuściłem pokój i leniwym krokiem udałem się na lekcje...

Dotarłam pod drzwi sali i oczywiście zirytowana samą obecnością innych ludzi usiadłam w ostatniej ławce przy oknie i tępo wpatrywałam się w przestrzeń za nim. Modliłam się tylko o to żeby nikt nie przeszkodził mi w byciu najbardziej bezużytecznym stworzeniu na ziemi. Niech tylko ktoś się odezwie a przysięgam zabije. Westchnęłam opierając głowę na dłoni i bawiłam się włosami czekając na początek lekcji. Nie żebym chciała na niej uważać... Męczyło mnie czekanie i chciałam jak najszybciej być w pokoju. Sama.

Ziewnąłem przeciągle chwilę po tym jak wkroczyłem do sali. Przywitałem się z paroma znajomymi, kompletnie ignorując tęskne spojrzenia kilku dziewczyn.
-Powodzenie jak u inkuba.-zażartował Ivan, za co spojrzałem na niego karcąco.
-Gdzie ci przypominam inkuba?
-Właśnie nigdzie...kiedy ty ostatnio z kimś byłeś?-ukryłem zakłopotanie tym pytaniem. Już dawno przestało mnie interesować znalezienie dziewczyny na siłę. Przyznaję...poflirtować lubię, ale nie żeby zaraz do łóżka.
-Dawno, bycie wolnym strzelcem jak na razie mi odpowiada.-Ivan pokręcił z rezygnacją głową.
-Nigdy cię nie zrozumiem...-bąknął pod nosem. Po chwili nauczyciel wszedł do środka, więc usiadłem w ostatniej ławce w środkowym rzędzie.


Słyszałam jak kolejni uczniowie wchodzili do sali ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Nikogo tu nie znałam i chciałam aby tak zostało. Co chwilę jakiś chłopak patrzył jakby chciał mnie rozebrać. Reszta albo z nienawiścią, albo z obrzydzeniem. Usłyszałam znajomy głos i przeklęłam pod nosem i odwróciłam się na przód sali.
Azazel...
Westchnęłam i ponownie spojrzałam na okno błagając aby nie usiadł obok mnie...
Oczywiście świat jest definitywnie przeciwko mnie..
Patrzyłam przed siebie i próbowałam udawać że jestem skupiona na tym co mówi nauczyciel.



Ze znudzeniem rozglądałem się po sali. Same nudy...czemu tu nie ma nikogo ciekawego...cofam to. Wykrzywiłem usta w chytrym uśmieszku gdy zobaczyłem moją starą, kochaną znajomą.
-Kogóż to widzą moje śliczne oczy, witam Dziecko Słońca.

Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego z politowaniem.

- Nie wiem kogo widzą twoje oczy.. Moje widzą denerwującego idiote...
Znowu spojrzałam na okno nie chcąc patrzeć mu w oczy. Mam do nich słabość i nic na to nie mogę poradzić.
Nienawidzę tego idioty...


-Schlebiasz mi.-zaśmiałem się cicho-Co jest takiego ciekawego za tym oknem?

- Tam nic nie ma... A co najlepsze nie ma tam ciebie. - Syknęłam nie patrząc na niego.

-Coś ty taka wredna?-udałem smutnego, choć w duchu rozbrzmiewał mi mój własny szatański śmiech.

- Och przepraszam.. Taką mam naturę... -Uśmiechnęłam się bez cienia wesołości.

-Ślicznie się uśmiechasz, wesołku.-wyszczerzyłem się w pseudo radosnym uśmiechu. To się nazywa przypadek wiecznej pesymistki. Z drugiej strony niezwykle mnie to cieszy. Doprowadzanie jej do furii będzie czystą przyjemnością.

Uśmiech natychmiast zniknął z mojej twarzy. Spojrzałam na niego spod rzęs.
- Coś masz ostatnio zbyt dobry humor... Możesz tak łaskawie nie wyżywać się na mnie..? - Miałam mętlik w głowie. Nie dość że jestem w tej szkole z bandą debili, to jest tu też ten największy z nich. Dlaczego do cholery on tak uwielbia mnie irytować?!


-Ale ja nic nie robię. -uniosłem dłonie w niewinnym geście. Cudem powstrzymałem złowieszczy uśmieszek. Nie zauważyłem jednak nauczyciela, który z całej siły uderzył mnie w łeb linijką-Au...-jęknąłem i spojrzałem spode łba na matematyka-Za co?
-Powtórz co mówiłem.- ehehe...poratuje ktoś?


Spojrzałam na niego gniewnie ale moją uwagę odwrócił nauczyciel stojący tuż za nim. Patrzyłam jak ten idiota dostaje w łeb i musiałam się naprawdę postarać żeby nie wybuchnąć śmiechem przy całej klasie. Odwróciłam wzrok w stronę okna mając nadzieję, że w końcu da mi spokój.

Za brak odpowiedzi dostałem drugi raz. Gdzie te prawa dziecka czy co to tam jest?! Nadąłem policzki i naciągnąłem kaptur na głowę. Ułożyłem się wygodnie na ławce.

Oparłam pod brudek na dłoni i patrzyłam się w tablice słuchając dalszych wywodów nauczyciela i błagając w duchu by już nikt więcej mnie nie zaczepił. Uratował mnie dźwięk dzwonka obwieszczający koniec tortury zwanej lekcją. Jak oparzona zerwałam się z miejsca i nie czekając aż nauczyciel skończy mówić wyszłam z sali. Następną lekcją był w-f. Ruszyłam ku sali gimnastycznej.

W-F...wyspać się nie dadzą. Podniosłem się leniwie z krzesła i powolnym krokiem ruszyłem do szatni. Gdy już tam byłem zasiadłem w koncie, jedynym miejscu gdzie, oberwanie czym kolwiek było wręcz niemożliwe. Wf z dziewczynami...pocieszające...oby biegały.

Przebrałam się szybko w strój czyli krótkie spodenki i koszulkę. Super dziś mamy zajęcia z chłopakami.. świetnie.. Wyszłam z przebieralni i weszłam na salę gimnastyczną związując swoje długie włosy w koński ogon. Przeciągnęłam się leniwie i wzrokiem przejechałam po pomieszczeniu i uczniach.

Siedziałem na ławce ignorując drących, znaczy rozmawiających kolegów. Powtarzanie szkoły czwarty raz ma jednak więcej wad niż zalet. Same dzieciaki w tej szkole...ja w porównaniu do nich jestem pedofilem.
Znudzonym wzrokiem omiotłem salę aż napotkałem Su. Dzięki ci Lucyferze! Ten wf jednak aż taki zły nie będzie.
Podszedłem do niej z tyły i zasłoniłem dłońmi oczy.


Wzdrygnęłam się czując na twarzy dotyk jakiejś osoby. Westchnęłam przeciągle i wyprostowana jak struna nie raczyłam się nawet odezwać. Wiedziałam aż za dobrze kto to jest. Nie musiałam się nawet upewniać. Był jedną z nielicznych osób jakie tu znałam.
- Znowu ty? - syknęłam zabierając jego dłoń z oczu. Nie chciałam przyznać się sama przed sobą ale poczułam przyjemny dreszcz gdy mnie dotknął... o czym ja myślę?!


-Tak, ja. Widzę, że tęskniłaś.-uśmieszek wpłynął niespodziewanie na moje usta. Zniknął na moment, gdy przez przypadek spojrzałem jej w oczy. Szybko odwróciłem wzrok wypuszczając powietrze ze świstem. Nie lubię tych momentów kiedy nagle zapominam do czego służą struny głosowe.

- Niesamowicie... - odwróciłam się się do niego i spojrzałam na niego. Zobaczyłam ten jego uśmiech, spojrzałam mu w oczy i nie wiedziałam co zrobić. Odwróciłam wzrok i nie mogłam powstrzymać rumieńca, który wpełznął na moją twarz. Stanęłam bokiem próbując ukryć różowe policzki

Jak ona słodko się...Azazel spokój! Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie. Jakiś wewnętrzny głos, którym o dziwo nie była moja siostra cicho szeptał jak bardzo spieprzyłem. Ale co niby?
Nauczyciel wszedł do sali, a dźwięk gwizdka odbił się echem w mojej głowie.


Poczułam się dziwnie odrzucona.. Nie myśl o tym Su... Dotknęłam dłońmi policzków i poklepałam się po nich. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie aby stanąć ze wszystkimi na zbiórce. Rozgrzewka i bieg. Niechętnie pobiegłam wokół sali wciąż myśląc co się właściwie ze mną dzieje...

Dziesięć okrążeń dla wszystkich plus kolejne dwa dla mnie i Dean'a, bo większość biegu się popychaliśmy. Wuefista sądząc po worach pod oczami, marzył o dłuuugim śnie tak jak ja. To zadecydowało, że ostatecznie mieliśmy robić sobie krzywdę piłkami. Zerknąłem na Su i aż coś zakuło mnie w piersi. Kiedyś brat mówił, że kiedy nas serce boli to oznacza, że ktoś przez nas cierpi. Wspominałem, że mój brat był idiotą? Nie? To teraz już tak.
Byliśmy w przeciwnych drużynach...coś czuję, że odpadnę pierwszy.


Przeciągnęłam się i spokojnie spojrzałam na przeciwną drużynę. Azel.. Dlaczego czuję ból gdy na niego patrzę. Dlaczego tak ciężko mi z nim przebywać...? Potrząsnęłam głową. Nie czas aby o tym myśleć. Starałam się odpędzić wszystkie uczucia, aby moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Mimo wszystko przeczuwałam że w moich oczach czaił się ból. Wzięłam głęboki oddech i skupiłam się na grze.

Piłki wzleciały w powietrze odcinając się od podłogi lub poszczególnych nieszczęśników. Wzrokiem odnalazłem Su. Dlaczego to tak boli do cholery?! Poczułem jak piłka wali mnie w tył głowy. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Udało mi się złapać równowagę po czyn chwyciłem piłkę odsyłając ją do nadawcy którego głośne przekleństwo rozbrzmiało w sali.

Chwyciłam piłkę i posłałam ją przed siebie po czym spojrzałam na Azela. Miałam tego nie robić ale coś nie pozwalało mi odwrócić wzroku. Z drugiej jednak strony sprawiało mi ból patrzenie na niego. Nie mogę już tego wytrzymać. Su przestań.. powtarzałam sobie uparcie, nie myśl o nim. Złapałam nadlatującą piłkę tuż przed swoją twarzą i z frustracją odesłałam piłkę. Poleciała oczywiście do Azazela. Cholera...

Jestem zbity do cholery...
Chcwiciłem piłkę chcąc ją posłać do tej durnoty, ale była nią Su. Natychmiast wypuściłem piłkę z rąk i nie patrząc na nią wyszedłem z sali. Nauczyciel mnie wołał ale zignorowałem to. Wziąłem z szatni bluzę i ruszyłem w kierunku cmentarza. Teraz mi się akurat na wspominki musiało wziąć?! Zajebiście.
Nogi same zaprowadziły mnie pod znany mi stary, zniszczony nagrobek. Usiadłem na ziemi przed nim i rozpocząłem przeklinanie tego co znajdowało się pod nim.


Cholera, cholera... Dlaczego zamiast cieszyć się z tego że prawie dostał w łeb poczułam się tak okropnie? Stanęłam jak wryta i opuściłam ręce wzdłuż ciała. Przeklęłam pod nosem i pobiegłam za nim. Nie przejmowałam się przebieraniem się ani tym że nauczyciel gadał o tym jak to wszyscy go ignorują. Biegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie poszedł ale widząc jego oczy w tym momencie podejrzewałam gdzie mógł pójść. Pobiegłam na cmentarz, nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach zebrały się łzy. Stanęłam w bramie cmentarza i rozejrzałam się.

Naciągnąłem mocniej kaptur by tylko nie patrzeć na litery wyryte na nagrobku. Głupi brat, cholerny kłamca...ogar. musisz się uspokoić. Jeszcze mnie ktoś zobaczy...

Zauważyłam go jak siedział przed nagrobkiem. Nie wiedziałam czy powinnam podejść. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Stanęłam kilka metrów za nim i otarłam łzy z twarzy.
- Azazel? - szepnęłam. Cholera jasna co ja robię...?


Jeszcze jej tu brakowało...
Naciągnąłem kaptur tak aby moją twarz było jak najmniej widać.
-Czego?-warknąłem nawet się nie odwracając.


Zabolało... ale czego się spodziewałam..?
- Przepraszam... - szepnęłam cicho próbując opanować łamiący się głos i odwracając się odeszłam. Wyszłam z cmentarza i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na łzy. Szłam dalej przed siebie nie zważając na nic.


Debil, debil, debil!
Czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć? Zaraz ale przecież nie miałem czego...chyba...ych! Mogę albo tu zostać i dalej z premedytacją wyzywać kawał kamienia lub pobiec za nią i nagadać jakiś bezsensownych głupot.
Bo przecież głupota sensowna nie jest?
Z jednej strony to do mnie podobne. Zadufany dureń łamiący serca i powodujący depresję, a z drugiej tym razem nie chce jego zrobić dla satysfakcji. Chyba...
Wstałem i pobiegłem za nią. Sądząc że i tak się nie zatrzyma chwyciłem jej dłoń.
-Przepraszam.


Zatrzymałam się nie patrząc na niego. Wbiłam wzrok w ziemię. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie teraz. Zamknęłam oczy i powoli zabrałam swoją dłoń z jego. Dlaczego czułam jakby moje serce ponownie umierało?
- Nie masz za co.. Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się
Ukrywać uczucia za maską obojętności. Oto czego nauczyłam się przez lata swojego życia. Lepiej jest nic nie czuć niż później cierpieć. Oczywiście nie zawsze działa to tak jak powinno...
- Nie przejmuj się.. - dodałam ledwo słyszalnym szeptem i poszłam dalej.


 Robię kilka kroków w przód i ponownie chwytam jej rękę.
-Po co za mną przyszłaś?

- Nie wiem.. naprawdę nie wiem.. - szepnęłam. Czułam w sercu coraz większy ból. Nie wiedziałam co mną kierowało kiedy tu przyszłam ani dlaczego też czuje pustkę.
- A dlaczego ty przyszedłeś tu za mną..? Przestań ze mnie drwić.. twoje żarty nie są zabawne.. - właśnie tak o tym myślałam. Jak zawsze próbuje mnie dręczyć i nabijać się później.

"Bo mnie sumienie dręczy. " Tak w to z całą pewnością mi nie uwierzy. Pościłem jej rękę w którą jeszcze przez moment się wpatrywałem. Podniosłem wzrok i nabrałem powietrza w płuca.
-Wyjątkowo tego nie robię. -tu powinienem dodać charakterystyczne "królewno" ale tego nie robię-Wybacz.-czyli coś co w moim słowniku zastępuje "przepraszam". Mówiąc to zazwyczaj oczekuję wybaczenia, ale teraz nawet o tym nie myślę.
Wycofuję się cały czas patrząc jej w oczy po czym spuszczam wzrok i wracam na cmentarz.

Poczułam się jeszcze gorzej niż poprzednio. O ironio moje serce powinno rozpaść się ponownie ale nie czułam nic takiego. Nie byłam zdolna do żadnego ruchu. Spojrzałam w jego oczy. Dlaczego był smutny? Dlaczego patrzenie jak odchodzi sprawiło mi cierpienie? Widok zamazał mi się pod wpływem napływających do oczu łez.
- Głupi Azazel.. - powiedziałam łamiącym się głosem. - O co ci chodzi? Po co to robisz? - Powiedziałam trochę głośniej aby mnie usłyszał.

-Nie muszę ci odpowiadać.-mówię trochę zbyt głośno. Przyspieszam by znaleźć się jak najdalej od niej.

- Dlaczego do cholery nie powiesz mi wprost że po prostu chcesz się pobawić? - warknęłam i ruszyłam za nim. Nie pozwolę mu uciec. Muszę wiedzieć o co mu chodzi, bo jeśli tego nie zrobię to nie będę wiedzieć co dzieje się ze mną...

Stanąłem i odwróciłem się. Zrobiłem zamyśloną minę.
-Hmmm bo tak? - bo nie wiem czemu.

Stanęłam jak wryta tuż przed nim i spojrzałam mu w oczy. W kącikach moich oczu wciąż były łzy.
- Bo tak? Uważasz że cały świat jest zabawą a ludzie są tu dla twojej rozrywki?

-Może.-syczę. A przynajmniej tak powinno być. Nie ważne jak bardzo gardzę Inanisem, to wiem ile racji jest w jego postępowaniu. Nie ważne jak wielkim potworem przez to jestem...
Może gdybyś braciszku mnie nie zostawił, dziś wiedziałbym co robić?
Tym razem w mojej głowie jest chociaż plan. Jest jednak zbyt absurdalny, a jednak chcę to zrobić. Pochylam się tak aby ją pocałować ale zatrzymuję się.
Zrobię to, i co? Będę musiał ją olać, a ból na pewno nie zniknie.
Dla mnie nie ma happy endu...
Nie Prostuję się, nic nie mówię. Po prostu patrzę w jej szkliste od łez oczy.

Patrzę mu w oczy gdy pochyla się w moją stronę. Zatrzymuje się tuż przed moją twarzą. Czy on chce mnie pocałować...? Dlaczego do cholery poczułam tak przyjemny dreszcz?
Odsunął się a ja stałam Nie mogąc się ruszyć. Zacisnęłam dłonie w pięści. Chciałam tego... Chciałam żeby mnie pocałował. Cholera jasna! Powinnam już dawno się z tym pogodzić, nie ma czegoś takiego jak miłość. Przywiązanie do kogoś powoduje tylko cierpienie. Tak jak teraz.
- Jesteś idiotą.. Nie będę jedną z twoich zabawek! Może faktycznie niepotrzebnie tu przychodziłam... nic się nie zmieniłeś.. - syknęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy.

-Czyli jestem świetnym aktorem.-mówię bez zastanowienia. Powinienem tego żałować, ale tak nie jest. Uśmiecham się smutno. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak bardzo Inanis i "ojciec" mnie zniszczyli, a przed tym chciał mnie uchronić Xing. Szkoda, że nie zdążył.

- Na pewno. Wspaniale kamuflujesz się przed innymi. - dlaczego ja tak nie mogę? Po stracie bliskich zamknęłam się w sobie i nie okazywałam żadnych emocji, jednak przy nim czuję się jakbym była otwartą księgą. Jakby mógłby mnie przejrzeć, dojrzeć każdą słabość. Dlatego to wszystko tak boli. A mogłam umrzeć jak normalny człowiek...

-Ma się ten talent.-mruczę po nosem. Co mi szkodzi...
Nachylam się nad nią, ale za nim wpiję się w jej usta szepczę.
-Tylko mnie za to nie zabij.-całuję ją i przeklinam swoją głupotę

Nie odepchnęłam go. Mimo tego wszystkiego co zrobił nie odepchnęłam go. Uparcie wmawiając sobie że to przez szok z wahaniem oddałam pocałunek. Straciłam panowanie nad sytuacją. Uniosłam dłoń i oparłam ją na jego torsie. Zabije go później.

Oparłem dłonie o jej biodra i mocniej do siebie przyciągnąłem. Pogłębiłem pocałunek. Jedną dłonią powędrowałem wyżej i przycisnąłem do jej pleców.

Dłonie przesunęłam wyżej na jego ramiona i kark. Palce wplątałam we włosy i rozkoszowałam się ich miękkością. Poddałam się całkowicie i o ironio podobało mi się to.

Oderwałem się od niej.
-Jak bardzo nie żyję?-wyszeptałem do jej ucha.

- Bardzo.. - szepnęłam słabym głosem. Zadrżałam lekko i odsunęłam się niepewnie. Obawiałam się że teraz odejdzie i uzna że nic się nie wydarzyło. Zignoruje.

-No to mnie zabij a nie uciekasz.-chwyciłem jej dłonie. Co robię? Nie wiem...

Rozchyliłam usta chcąc coś powiedzieć ale nic mi nie przychodziło do głowy. Pokiwałam przecząco głową.
- Nie teraz...

-Jasne.-musnąłem jeszcze raz jej wargi po czym się odsunąłem. Zacisnąłem palce na jej dłoni i pociągnąłem w kierunku wyjścia z cmentarza.
-Mamy przesrane.-mruknąłem bardziej do siebie.

- Chyba masz rację.. - odpowiedziałam. Byłam szczęśliwa.
Zacisnęłam delikatnie dłoń którą trzymał i szłam za nim. Wiedziałam że to nie potrwa długo ale wciąż łudziłam się nadzieją.





1 komentarz:

  1. Trzeba to skomentować. Znów pierwsza! Czuję się fajna. To było takie słodkie ;-;
    Ale. Tak, zawsze jest ALE.
    Ten pocałunek mógł zaliczyć level up....Jestem zawiedziona!
    Yhm...Akira mógł mu mocniej przyjebać...coś by mu się przestawiło na dobrą stronę...
    Taką fajna notka, że czuje niedosyt ;--;
    Nie wiem co jeszcze powiedzieć ;----;
    Miyako - Biedna Su...znaczy nie biedna! Nie wiem...jestem zagubiona...to frustracjące...
    Nie załamuj się dziecko...Miyo weź się w garść!
    Miyako - Ciekawe jak to jest się całować...
    Kiedyś się dowiesz...albo nie. Pan S to debil.
    Delilah - Skopałabym mu dupę...
    Ezekiel - Postawiłbym mu wódkę...
    *rzuca w Ezekiela poduszką* Ty nie istniejesz!
    Ezekiel - To mnie stwórz do cholery!
    ....
    Stefan - Kwa, kwa. *zasuwa kurtynę*

    OdpowiedzUsuń