Music

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kłopoty

Spacerowałam po dziedzińcu myśląc nad jakimś zajęciem. W końcu znudzona usiadłam pod ścianą.
- Nuuudzę się.- mruknęłam cierpiętniczo.
Po dość długim czasie zdecydowałam się iść na lekcje, mimo, że duszą leżałam w łóżku, pod kołdrą, wtulajac głowę w poduszkę. Rozmarzona sunęłam korytarzem, mając nadzieję, że spotkam Sashe. Musiałam mu swoją drogą podziękować. Posprzątał w moim pokoju, zrobił ciepły posiłek i przyniósł ciasto. Zastanawiam się tylko czemu zrobił to kiedy spałam...Musiała​m za bardzo odpłynąć myślami, bo rzeczywistość dała mi o sobie znać w dość brutalny sposób, kiedy prawie się przewróciłam, potykając się o...cudzą nogę. Zamrugałam kilkukrotnie i spojrzałem na właściciela stopy...a właściwie właścicielkę :
- Cześć Sofia - uśmiechnęłam się lekko - Dlaczego siedzisz w takim miejscu? Źle się czujesz?
- Cześć Miyo.- powiedziałam po czym pociągnęłam dziewczynę za rękę, żeby usiadła obok - Hmmm... Jeśli zmierzałaś na lekcje to zmiana planów. Posiedzisz ze mną, bo mi się nie chce na nie iść a samej mi nudno.- uśmiechnęłam się.
- A-ale ja powinnam iść na lekcje! Ostatnio zdarzyło mi się kilka nieobecności i muszę uzupełnić zaległości...- Westchnęłam. Nie ma sensu kłócić się o coś co z góry skazane jest na moją porażkę - Dobrze zostanę z tobą...masz ochotę porobić coś konkretnego?
- Pogramy w piłkę? W sumie to dobry pomysł. Chodź!- zerwałam się, ciągnąc ją za sobą - Idziemy do mnie po piłkę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...nie jestem dobra w sportach! - mimo protestów pozwoliłam Sofii, żeby zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Prawdę mówiąc, nie jestem dobra w niczym ale zachowam to dla siebie...- Jakie są zasady gry w piłkę? Nigdy nie miałam okazji zagrać...
- Po prostu ją kop. - powiedziałam z uśmiechem. Po chwili byłyśmy już na dworze.
Pokiwałam twierdząco głową. W takim razie chyba dam sobie rade...weszłam między drzewa i zabrałam 4 średniej wielkości kamienie. Jedną parę położyłam za Sofii a drugą na przeciwko niej kilka metrów dalej :
- Chyba jest dobrze... - położyłam z boku sweter i torbę - Możesz zacząć?
- Dobra! - powiedziałam po czym mocno kopnęłam piłkę w jej stronę.
Przestraszona zacisnęłam powieki, odwróciłam się bokiem, unosząc nogę. Zasłoniłam się rękoma a kiedy piłka uderzyła mnie w biodro, pisnęłam. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się a piłka leżała wprost naprzeciw mnie. Wzięłam duży rozbieg i kopnęłam ją z całej siły. Nim pobiegłam zamknęłam oczy, ale nawet nie widząc tego, słuch jasno podpowiedział mi, że coś stłukłam...bałam​ się spojrzeć na dokonane przeze mnie zniszczenia

Spojrzałam za siebie. Okno wybite. Po chwili z okna wyłoniła się głową Lucyfera.
- W nogi! - powiedziałam podbiegając do Miyako. Złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w stronę drzew.
- Chyba mamy przesrane. Miejmy nadzieję że nie zauważył kto to.- powiedziałam, gdy nas już widać nie było.

Otworzyłam oczy w momencie kiedy zza wybitej szyby wyłoniła się głowa Lucyfera :
- Tylko nie to... - nim się zaczęłam panikować Sofia złapała mój nadgarstek i pociągnęła między drzewa. Na szczęście zdążyłam zabrać swoje rzeczy z ziemi. Kiedy ukryłyśmy się w lesie, oparłam się o pień drzewa i zsunęłam po nim, siadając na trawie - Jestem martwa...on mnie zabije...
Spojrzałam przestraszona na Sofie.
Odruchowo ją przytuliłam.
- Nic ci nie zrobi... Wezmę winę na mnie.- uśmiechnęłam się - I tak do tej pory byłam za grzeczna jak na demona.- zaśmiałam się.

- Przecież to była moja wina...nie mogę pozwolić, żebyś wzięła winę na siebie! - wtuliłam się w nią. Przyjemnie było poczuć ciepło drugiej osoby - Jesteś zbyt miła...a-ale na razie nic nie mówmy! Może nie zauważył żadnej z nas! Wtedy obu nam się upiecze.
- Hmm... Widział nas. Ale możliwe, że nie wie że to my.- zaśmiałam się - Następnym razem gramy z drugiej strony szkoły.
- Następnym razem zagramy w warcaby albo szachy - zaśmiałam się - Lepiej stąd chodźmy. Oby nas nie rozpoznał... - Wstałam, otrzepałam się i zarzuciłam torbę na ramię. Niepewnie ruszyłam w stronę akademiku, wciąż bojąc się, że Lucyfer wyskoczy znikąd i zakończę swój marny żywot z równie marnego powodu.

1 komentarz: