Skrzydła zniknęły z moich pleców, a włosy odzyskały jasny odcień. Jedynie oczy pozostawały niezmienne. Za życia były granatowe, ale teraz przybrały kolor ciemnej szarości. Głęboka stalowa, , która zaczynała lśnić przy nadmiarze łez. Tak jak teraz. Podeszłam do krańca dachu, a następnie usiadłam, spuszczając nogi w dół. Zimny wiatr, począł bawić się moimi włosami i drażnić skórę moich odkrytych ramion. Mogłam chociaż zabrać bluzę. Mogłam...nie pomyślałam. Cały czas moje myśli błądziły przy Natanielu. Dajcie mi o nim zapomnieć! To tylko zadufany w sobie idiota, który myśli tylko o jednym, nie obchodzą go niczyje uczucia. To zepsuty debil, którego nie chcę nigdy więcej widzieć! Dlaczego ja właśnie go tak pokochałam?! Zacisnęłam pięści tak mocno, że kostki aż mi pobladły. To samo zrobiłam z powiekami, nie chcąc wypuścić żadnej łzy. Dość! zapomnij! Nie myśl o nim! Otworzyłam oczy i wbiłam wzrok w okno. Nie przypadkiem wybrałam akurat to miejsce. W sąsiednim budynku mieszkała Eve ze swoją rodziną, których z imion nie kojarzyłam. Jedynie jej wnuczkę-Rosalette...
Moją uwagę przykuła właśnie ona, siedząca przy oknie i ubrana na czarno. Brązowe włosy upięte w długi warkocz z posępną, poważną miną. Teraz przypominała mi trochę Flo. Dziwne...
Do pomieszczenia weszło jeszcze kilka osób, wszystkie ubrane na czarno. Po chwili zorientowałam się, że cała rodzina jest w pokoju. Cała tylko nie Eve...
Wiatr wydał mi się zimniejszy niż wcześniej.
Nadszedł czas...
~
Niebo zrobiło się już całkowicie ciemne. Powoli szłam miedzy nagrobkami, ignorując ludzi, którzy patrzyli na mnie ze zaciekawieniem, lub mężczyzn, których oczy w łakomy sposób usiłowały mnie rozebrać. Ignorowałam wszystko. Weszłam w ostatnią alejkę cmentarza, gdzie roiło się od ludzi, znajomych mi-nie znających mnie. Zwolniłam jeszcze bardziej co jakiś czas zerkając na nazwiska na nagrobkach.
Charles Lawliet
1901-1948
Brat...
Marthe Lawliet
1901-1948
Siostra...
Anton Lawliet
1909-1919
Kolejny brat...
Zanim doszłam do ostatniego nagrobka, zrobiło się już całkiem ciemno, a oświetlenie dawały jedynie różnokolorowe znicze. Zatrzymałam się, a swój martwy wzrok utkwiłam w litery na tablicy nagrobnej.
Eve Borgia zd. Lawliet
1910-2014
Najmłodsza siostra...
Moje serce chyba nie biło. Jedynie coś w jego środku kuło, co z każdą chwilą co raz mniej mi przeszkadzało. Nie wiem ile stałam na tym cmentarzu, zanim to do mnie dotarło. Zrobiło się w tym czasie strasznie zimno. W końcu usłyszałam w głowie swój własny głos. Teraz nie mam już po co żyć...
~
Weszłam do pokoju, zamykając drzwi za sobą najciszej jak tylko mogłam. Sofia spała otulona wszystkim czym się tylko dało. Usiadłam przy biurku. Jestem potworem, zostawiam najlepszą przyjaciółkę. Ale nie zmienię decyzji. Mimo to należą jej się przynajmniej wyjaśnienia czemu. Wyciągnęłam kartkę i długopis z szuflady. Bez namysłu zaczęłam pisać.
Hej Sofia
Czytając to mnie pewnie już nie ma, więc przepraszam. Jestem okropna, ale nie umiem dalej tak żyć. Znasz mnie najlepiej i wiesz, że jedyne na co czekałam to możliwość zobaczenia się z rodzeństwem. Niestety oni nie chcą mnie znać. Na dodatek dziś umarła Eve, trochę ciężko się patrzy na grób własnej siostry.
W szkole za niedługo też nie będę mieć życia. Chyba już się zorientowałaś, że Nataniel postanowił się tu uczyć. Taką szopkę odstawiłam z nim na dziedzińcu, wstydzę się swojej głupoty. Najgorsze jest to, że go kocham...a on się tylko mną bawi.
Wiem, czytając ten list na pewno masz wrażenie, że to żart, ale to nie żart.
Nie martw się. Nie boję się umrzeć. Już raz umarłam, drugi to będzie świetna zabawa.
Przeproś o de mnie Akirę.
Agony
Położyłam list na jej szafce nocnej. Na prawdę jestem potworem...
Wyszłam z pokoju i udałam się na dach...
Krótkie, beznadziejne i pisane w godzinę, popędzane świadomością, że zaraz muszę być w kościele. Strasznie zjebałam tą notę...przepraszam ;-;