Ostatnie dni nie były dla niego najlepsze. Najpierw zaczęły powracać wspomnienia związane ze śmiercią Yume, dzieci, a także sny, w których Akise wciąż płacze błagając, aby przyszedł mu pomóc. Chociaż dobrze zdawał sobie sprawę, że udało mu się uciec wciąż zadawał sobie tylko jedno pytanie: Jakim kosztem? Westchnął głęboko i wychodząc z pokoju ruszył w kierunku gabinetu Lucyfera. Wiedział, iż to wezwanie ma coś wspólnego z obecnością tej nowej...Jak ona miała? No cóż, nieważne. Gdy był już w połowie drogi ujrzał Azazela i ciągnącego się za nim chłopca. Na początku myślał, że również idą do Lucyfera, jednak baczny wzrok zastępcy uświadomił go, że ta sprawa dotyczy jego.
Spuścił wzrok widząc Przewodniczącego. Jakoś nagle znikła jego pewność siebie i odwaga. Poluźnił uścisk na kapturze chłopaka, który i tak niezbyt się opierał. Ostatecznie puścił go będąc kilka metrów przed Akirą. Spojrzał na Akise i dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo w złym stanie jest dzieciak. Podkrążone oczy, wychodzona sylwetka i blada twarz. Całość dopełniały tylko niewielkie zadrapania na twarzy, zapewne z bójek i chłodne, właściwie to martwe błękitne oczy. Właśnie...jaki szlachetny demon w ludzkiej formie ma niebieskie oczy? To było...dziwne...bardzo dziwne. Podniósł wzrok na starszego Masaoliego, doskonale wiedząc, że dzieciaka nie rozpozna. Nie musiał nic mówić do Akise by ten natychmiast zmienił się w demona. Włosy i oczy mu poczerniały, wyrosły rogi i ogon...ale nie było skrzydeł. Może je chował? Szybko wrócił do swojej ludzkie formy i w milczeniu patrzył gdzieś w bok, z kolei Azazel nie do końca wiedział co ma powiedzieć.
W środku Akira czuł mnóstwo uczuć. Zaczynały się od szczęścia, a kończyły na poczuciu winy. Jednak zdawał sobie sprawę, że nie może sobie na nie pozwolić.
-Po co go przyprowadziłeś?-zapytał najzimniejszym tonem na jaki było go stać. Nie interesowało go jakie wyjaśnienia miał Azazel, ale wiedział jedno...To nie był dobry pomysł. Zmierzył zastępcę złowrogim spojrzeniem, a aura wokół niego stała się niemal czarna. -Akise. Dawno się nie widzieliśmy, racja?-zapytał dalej nie spuszczając wzroku z Azazela.
-Miał się włóczyć po Tokio?-palnął bez zastanowienia. Super...tylko go wkurzył. Azazel westchnął ciężko i nie odezwał się już słowem. Akise z kolei całkiem zignorował brata dalej patrząc w to samo miejsce. Zacisnął dłonie w kieszeniach czując przypływ złości. Na Azazela, na niego...na samego siebie. Nie chciał tu być i nie chciał go widzieć. Chciał zapomnieć o swoim pochodzeniu, być po prostu wolny...
-Dobra...Nieważne. Chodź Akise. -powiedział wreszcie Akira ruszając przed siebie. Był niemal pewien, że Irys nie stoi teraz po drzwiami tylko z kimś się obściskuje po kątach, a więc spokojnie mógł zaprowadzić brata do siebie.
Otworzył usta by zaprotestować lecz jedynie wbił sobie paznokcie w dłonie by nie palnąć jakiejś głupoty. Blizna na dłoni zapiekła ale powstrzymał się przed reakcją na ból. Niechętnie i ze spuszczoną głową ruszył za bratem, modląc się by po tym wszystkim mógł stąd iść. Zniknąć na kolejne lata.
-A więc od dzisiaj mieszkasz w Akademii. Znając życie nienawidzisz mnie, ale nie mogłem wtedy przyjść.-powiedział dość szybko jak na niego. Mijając kolejne korytarze co chwile skakał wzrokiem od jednego obrazu do drugiego, a tempo jakim szedł było nierówne.
-Mam już dom.-mruknął pod nosem, ale reszty nie skomentował. Dalej brniesz Akiro w te nic nie warte kłamstwa? Dalej upierasz się, że chciałeś tam przyjść? Doskonale wiedział, że to kłamstwo. Nigdy nie chciał go stamtąd zabrać, i co teraz? Odda go...tam? Nie ma mowy. Zacisnął mocniej pięści.
-Dom z ojcem? Wolisz wrócić tam niż mieszkać tu?-zapytał mierząc go wzrokiem. Nie mrugnął ani razu, a jego czerwone oko zalśniło niebezpiecznie. -Nie zachowuj się jak dzieciak i daj już spokój.
-Nie ten dom.-warknął i zmierzył brata wzrokiem i coś się w nim zagotowało. Miał ochotę się na niego rzucić, ale i tak nie dałby rady go zabić. Ciągle był dla niego jedyną osobą, która pokazała mu, że jednak ktoś go kocha. Co z tego, że było to ohydne kłamstwo? Nienawidził go za to...chciał by tamten Akira był prawdą. Złudne nadzieje.
Odwrócił się na pięcie i pobiegł przed siebie. Nie chciał tu być, ani teraz ani nigdy.
-Akise...!-krzyknął za nim, a po chwili stał przy Akise przytulając go do siebie. -Nie musisz już uciekać.-wyszeptał.
Szarpał się chcąc go odepchnąć. Nie chciał znowu mu uwierzyć, znowu mieć nadzieję. Po chwili jednak przestał się szarpać i po prostu wybuchł płaczem, po raz pierwszy od czterech lat.
-N-nie kłam...-wydukał i szybko wytarł łzy
-Nigdy nie kłamałem.-szepnął głaszcząc go po głowie. Gdyby ktoś tego nie widział nigdy by nie uwierzył, że głos Akiry może być na tyle opiekuńczy i szczery, aby po prostu pałać dobrą aurą.
Zacisnął z całej siły dłonie, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Z jednej strony nie miał już ośmiu lat i nie był, starał się nie być płaczliwym dzieciakiem. Z drugiej strony miał tylko dwanaście lat i nie umiał tak dobrze maskować uczuć jak Akira. Powolny oddech sprawiał, że się uspokajał, a przyszło mu to łatwo. Nie musiał bawić się w spowalnianie tętna, bo najzwyczajniej w świecie go nie miał. Zerknął na brata i szybko odwrócił wzrok. Czuł się bezpieczny, pierwszy raz od tak dawna miał wrażenie że nic mu się już nie stanie. Nie odpowiedział, bo umiałby tylko zarzucić mu kłamstwo.
-Ja nie chce tam wracać.-wydukał żałośnie i zaraz się za to skarcił.
-Nie wrócisz. Tym razem Ci to obiecuję.-powiedział odsuwając się od niego nieznacznie. -Może kiedyś wszystko Ci opowiem.-szepnął cicho posyłając mu radosny uśmiech.
Chciał mu wierzyć...
Najwyżej przejedzie się na tym po raz kolejny. Wtulił się w brata, ale nie odwzajemnił uśmiechu. Uśmiech to było coś...zbyt trudnego.
Ja Wam dam Irys!
OdpowiedzUsuń[Iris] *mord w oczach* kark....swedzi *psychiczny smiech, drgajaca powieka*
Dlaczego ja tego nie zauważyłam...jakim cudem...
OdpowiedzUsuńAle dobra nieważne! Przeczytałam, wzruszyłam się.
Deli o takim traktowaniu możesz tylko pomarzyć...
Delilah - Bardzo mnie to przejęło. *przewraca oczami* W akcie depresji pójdę się pociąć mydłem w kostce.
Teraz mówisz mydło. Potem będzie żyletka.
Akise i tak był najlepszy ale mam dzień dobroci dla debili i dam Akirze mocne 2/10.
Całość wycenię na budyń czekoladowy, który swoją drogą mam w szafce i w sumie bym go zjadła...Stefan pożegnaj nas.
Stefan - Kwakwakwakwakwakwa.
....czekaj, jak to wolisz Akirę?! Raz cie przekupił i teraz będziesz jego wiernym pieskiem?! Nie znam cie.
*kurtyna oopada, lecz w tle wciąż można wyraźnie usłyszeć dźwięki zaciekłej dyskusji*