Music

wtorek, 26 maja 2015

Get me out of my mind Gets you out of those clothes


Był to późny wieczór, dzieci już dawno powinny leżeć w w łóżkach i siedzieć w krainie Morfeusza. 
Natomiast ja stałem na scenie otoczony blaskiem reflektorów w małej knajpie, znajdującej się w piwnicy, niedaleko mego domu. Co tam robiłem? Występowałem! Na scenie zawsze świetnie się bawiłem. Za każdym razem gdy moja dłoń dotykała strun od gitary me ciało przeszywał dreszcz podniecenia. Może się wydawać to dziwne, ale tak było! Krzyki jakie wydawała publiczność dodawały mi skrzydeł i pewności siebie. Gdy śpiewałem byłem w pełni sobą. Mogłem zapomnieć o wszystkich problemach...
- (..) And I want these words to make things right But it's the wrongs that make the words come to life... - grupka dziewczyn w pierwszym rzędzie skakała z radości.
Cieszyło mnie to... To co robię sprawiało innym wielką frajdę, a przy tym mi także. Niespodziewanie moje oczy ujrzały w kącie pomieszczenia pewną dziewczynę. Była to blondyna o zgrabnej figurze i pięknym szerokim uśmiechu. Na nogach miała długie czarne kozaki  i bordowe pończochy... Natomiast jej ramiona okrywała także czarna marynarka a tyłek krótka spódniczka. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a me ciało przeszył kolejny dreszcz... Czekałem aż się odwróci, ale nie dawała za wygraną.
- (..)Get me out of my mind Gets you out of those clothes - te słowa skierowałem prosto do niej.
Wyszczerzyła się szyderczo i oblizała wargi.
>~~~~~~~~~~~~~<
Gdy już wszyscy opuścili piwnicę zabrałem się za sprzątanie. Nagle z za kolumny wyłoniła się tajemnicza piękność. 
- Cudowny koncert, wzruszyłam się... - powiedziała i stanęła naprzeciw mnie.
- Doprawdy? Ukryłaś się za kolumną aby osobiście mi pogratulować? - w moich oczach widniał płomień pożądania.
- Wiesz... - jej dłonie spoczęły na mych ramionach. - Wolę stawiać sprawę jasno. Podobasz mi się i resztę nocy spędzisz u mego boku... 
Przyciągnąłem ją do siebie. Nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Po chwili przygwoździłem ją do ściany unosząc lekko do góry... Obściskiwaliśmy się tak dość długo, ale po chwili rozejrzałem się i pociągnąłem ją w kierunku magazynku w którym chowamy cały sprzęt. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz po czym popchnąłem ją na starą zieloną kanapę...
- Chciałem się już na ciebie rzucić w momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały! - po tych słowach położyłem się na niej i...

Gwałtownie podniosłem się z łóżka dysząc. Moją twarz zalewał pot a po policzkach spływały łzy...
- Shit! - skierowałem się do łazienki i zacząłem przemywać twarz wodą.
Ten sen... Przywoływał zbyt bolesne wspomnienia...  Stanąłem w salonie a moje spojrzenie zostało skierowane ku gitarze. Kierował mną gniew. Złapałem gryf w obie dłonie po czym z hukiem rzuciłem nią o ścianę. Instrument po chwili leżał roztrzaskany w drugim końcu pokoju. 
- Co ja wyprawiam... - złapałem się za głowę i usiadłem na podłodze...
Sam sobie zrządziłem taki los... To wszystko moja wina... Miałem to wszystko za sobą po śmierci zostawić, tylko czemu nie mogę z głowy wyrzucić jej twarzy?  


Mam wrażenie, że mnie ktoś tu zabije za tą notkę... XD Pozdrawiam ^^ ( jestem złą) <3

3 komentarze:

  1. krotkie :( ale fajne :D szkoda gitarki tylko

    OdpowiedzUsuń
  2. Miało być dłuższe...;-;
    Moja próba poszła się jebać ;--;
    Smutam ;---;
    Ale i tak było super! Serio, tylko...dlaczego przerwałaś w takim momencie?! Czeeeeeeeee...?._.
    David! Chodź, pociesze cie! *wyciąga rączki, żeby go przytulić*

    OdpowiedzUsuń
  3. David : Jej! * tuli* kocham... * ręce na cycki* awww
    - * ŁAPIE GO ZA KOŁNIERZ KOSZULI I WYWALA ZA DRZWI* to na tyle

    OdpowiedzUsuń