Przeszła przez korytarz, starając się być jak najmniej widoczna. Czasem jej niski wzrost był niezwykle przydatny.
Wyszła na dziedziniec załamana ilością ludu przebywającą na świeżym powietrzu. Zanim się zorientowała stała całkiem sama otoczona roześmianymi grupkami i nie widzących niczego po za sobą parami. Gorzej być nie mogło. Tymczasem, zaraz za nią wyszedł wysoki chłopak, którego najwyraźniej nie dostrzegła. Rozejrzał się po dziedzińcu, z nikłą nadzieją zaznania spokoju od wszechobecnego na korytarzach szkoły hałasu ale niestety i tutaj nie mógł odpocząć, widząc co rusz migdalące się pary. Samo spojrzenie na nich wywoływało u niego odruch wymiotny. W pewnym momencie jego uwagę przykuła ta mała brunetka, którą na początku niezbyt się zainteresował. Stała do niego tyłem, więc postanowił wykorzystać tą przewagę. Podszedł i nachylił się do jej ucha:
- Cześć księżniczko. - Wymruczał cicho. Stary jak świat schemat, który ciągle przerabiał. Znając życie jeszcze dziś dziewczyna wyląduje w jego łóżku.
Zmarszczyła lekko brwi. Kolejny. Zaczynało ją to już nudzić. Wywróciła teatralnie oczami i cicho westchnęła. Odwróciła się, obojętnym wzrokiem przyglądając właścicielowi głosu. Ukryła fakt, iż jej się spodobał. Bardzo, ale mimo to z jej postawy można było odczuć tylko obojętność, a nawet niechęć:
- Księżniczko? Uroczo. - mruknęła, patrząc nieznajomemu w oczy. Było w nim coś...nieważne. To pewnie skutki stresu.
Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu:
- Mi też miło poznać. - Schował dłonie do kieszeni bluzy i zmierzył dziewczynę wzrokiem od stóp do czubka głowy. Nic nadzwyczajnego, ale też nie można było uznać ją za brzydką. Nie odsunął się, mimo niewielkiej odległości, jaka ich od siebie dzieliła. Patrzył jej w oczy i z nieznanego dla niego powodu nie mógł oderwać od niej wzroku. - Kiedy tylko cię zobaczyłem, stwierdziłem, że na pewno chętnie oprowadzisz nowego ucznia po szkole.
- Przykro mi. - Odparła z uśmiechem. Przez moment nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. - Ale nie mam czasu. Szukaj dalej. - Uśmiech zniknął z jej twarzy. Sama była nowa i nie miała pojęcia dokąd iść. A dzwonek miał zabrzmieć lada moment. Odwróciła wzrok od chłopaka i minęła go chcąc wrócić do budynku.
On jednak nie zniechęcił się jej odmową i także ruszył ustawiając się obok niej:
- Zechciałabyś w takim razie powiedzieć mi chociaż, gdzie mam szukać sali...- Zerknął na plan, wcześniej trzymany w kieszeni spodni. -...27?
Nie miał w planach przychodzenia na dzisiejsze zajęcia. Nawet nie zabrał ze sobą plecaka, o książkach nie wspominając. Postanowił jednak w drodze wyjątku udać się na następną lekcję. Może chociaż jego klasa jakoś umili mu pobyt tutaj.
- 27? - Powtórzyła zaskoczona numer. Po chwili przeklęła w myślach. Czyli prędko się od tego pana nie uwolni... - To...chyba drugie piętro. Też mam tam lekcje.
Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Usłyszawszy od nieznajomej, że też ma tam zajęcia, wiedział, że na pewno spędzi lekcje o wiele przyjemniej niż zakładał na początku:
- Fascynujące... - szepnął. Niespiesznie pokonywał kolejne stopnie, prowadzące na drugie piętro budynku. - Cieszę się, że będę miał okazję chodzić z taką miłą i ładną dziewczyną do klasy.
- Miło mi. - Mruknęła nawet nie zaszczycając go wzrokiem. Mimowolnie zrobiło jej się ciepło słysząc to widoczne kłamstwo. Wbiła wzrok w swoje buty aż dotarła na drugie piętro. W tej chwili rozbrzmiał dzwonek, powodując spore zamieszanie na korytarzu. Poczęła przepychać się miedzy uczniami.
- Kłopotliwe...- Mruknął, widząc bezładny pośpiech panujący dookoła. Jednocześnie zauważył nieobecność jego niskiej towarzyszki, która prawdopodobnie została staranowana przez panoszące się bydło...Równie głupi co krowy, choć mniej przydatni. Zarówno ludzie jak i ta hołota, będąca niby bardziej inteligenta od człowieka, znana także jako anioły i demony, byli tak naprawdę warci siebie nawzajem. Potrafili tylko niszczyć życie sobie i innych istnień prowadząc do powszechnie panującego cierpienia...a krowy przynajmniej dawały mleko. Kiedy udało mu się wyłapać wzrokiem zgubę, przerzucił ją sobie przez ramię i jak gdyby nigdy nic przedarł się przez tłum uczniów. W momencie, kiedy uznał za bezpieczny, postawił dziewczynę na ziemi.
- Dz-dzięki. - Wydukała. Tego się nie spodziewała. Szybko wyrzuciła tę myśl z głowy, czując, że lada moment, a jej policzki pokryją się szkarłatem. Nigdy nie cieszyła się tak na widok nauczyciela francuskiego. Drobny anioł otworzył drzwi i wpuścił klasę do środka, mówiąc coś, że idzie po dziennik. Flo wparowała do klasy i tradycyjnie zajęła przedostatnią ławkę pod oknem. Ezekiel nawet nie rozglądając się po sali, minął innych uczniów i usadowił się na krześle, należącym do ostatniej ławki pod oknem. Ignorując cały świat, postanowił zainteresować się krajobrazem za oknem, dopóki nauczyciel nie wróci i nie każe mu się przedstawić. Czuł na sobie spojrzenia, jednak nie miał ochoty na nowe znajomości, zwłaszcza jeśli miał być obiektem zainteresowań zdesperowanych dziewczyn, śliniących się na jego widok.
Wyjęła z torby zeszyt z podręcznikiem, który otworzyła tylko raz by sprawdzić jego zawartość. Z nudów wyjęła pamiętnik i zaczęła coś kreślić na jednej z ostatnich stron. Nie dane jej było nadać jakiegoś konkretnego kształtu liniom gdy dłonie na jej ławce oparła pseudo blondi z krzywym nosem.
- Daj zadanie. - Zaczęła dość władczo. Myśli, że jak jest siostrzenicą archanioła to może wszystko.
- Spieprzaj. - Florence nawet nie podniosła wzroku na koleżankę, błądząc długopisem kilka milimetrów. Blondynka zmieszała się widząc opór.
- Nieładnie tak przeklinać. - Mruknęła, po czym dostrzegła demona ławkę dalej. Odgarnęła włosy za ramię, uśmiechnęła się zalotnie i zatrzepotała rzęsami. Flo prychnęła cicho czując bijącą od koleżanki żenadę.
Chłopak odwrócił wzrok od okna krzyżując spojrzenie z uśmiechającą się do niego blondynką. Chcąc uniknąć rozmowy z nią, nachylił się w stronę siedzącej przed nim dziewczyny:
- Nie mogę się doczekać, kiedy powtórzymy wczorajszą noc. Byłaś niesamowita. - powiedział na tyle głośno, aby uczniowie z sąsiednich ławek mogli to wyraźnie usłyszeć. Objął ją ramieniem i schował twarz w jej szyi nie chcąc parsknąć śmiechem.
Rozszerzyła powieki, dokładnie analizując co przed chwilą dureń za nią powiedział. Zignorowała zainteresowane lub pogardliwe spojrzenia klasy. Blondynka odeszła mordując anielicę wzrokiem. Flo dotknęła dłonią policzka chłopaka, przez chwilę zapominając co miała zrobić. Odepchnęła go od siebie. Lepiej będzie go ignorować, przy odrobinie szczęścia się odczepi. Drzwi otworzyły się a do klasy wszedł nauczyciel języka francuskiego, a zarazem wychowawca klasy. Ezekiel nie zaszczycił wychowawcy spojrzeniem skupiając swoją uwagę na siedzącej przed nim brunetce. Przejechał palcami po policzku, na którym wcześniej spoczęła dłoń dziewczyny a jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Jak tylko na nią spojrzał, wiedział, że zapewni mu rozrywkę, której potrzebuje.
Wychowawca po wymamrotaniu powitania, zaczął sprawdzać obecność. Już moment później, z ust nauczyciela padły imię i nazwisko nowego ucznia. Jednocześnie wzrok prawie całej klasy spoczął na Ezekielu, który niechętnie ruszył swoje cztery litery i wstał z krzesła:
- Nie przyzwyczajajcie się do mojego widoku, bo nie mam zamiaru długo tu zabawić... Ale dla ładnych i ciekawych dziewczyn zawsze znajdę czas. - Uśmiechnął się krótko i ponownie usiadł, zaczynając odliczać minuty do końca lekcji. Przy okazji, ukradł jakiemuś chłopakowi długopis, który wykorzystał do dźgania siedzącej przed nim dziewczyny w plecy.
Nauczyciel szybko dokończył sprawdzanie obecności, po drodze wyczytując jej nazwisko. Jedynie mruknęła ciche "obecna" bardziej zajęta przeklinaniem wifi. Uparcie ignorowała irytującego kolegę, bazgrając coś na tylnych kartkach zeszytu, który spoczywał na jej kolanach. Gdy belfer odwrócił się by zapisać temat, wykorzystała okazję i odwróciła się do Ezekiela, mrożąc go swoimi brązowymi oczami. W pierwszej chwili napotkała jego wzrok, a serce minimalnie szybciej jej zabiło.
Chwyciła za długopis, ale nie wyrwała go z jego rąk.
- Możesz się odwalić?
- Dla ciebie księżniczko mogę zrobić wiele rzeczy... - Przybliżył się do niej tak, że ich nosy stykały się ze sobą, a usta dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów. Ścisnął mocniej długopis, gdyby Florence wpadło do głowy aby odebrać mu jego ukradzioną własność. - Jesteś pewna, że chcesz abym się odwalił? Nie wolałabyś, żebym zrobił dla ciebie coś innego...?
Za blisko...za blisko...stanowczo za blisko! Gdyby nie fakt że szybko myślała, kto wie jakby się to skończyło. Rumieńce i tak wpłynęły na jej policzki. Szybko zatkała mu usta ręką, a na jej twarz wpłynął wredny uśmieszek.
-Możesz też się zamknąć.
Ezekiel odsunął dłoń dziewczyny:
- Mogę się zamknąć... - przybliżył się, jakby z zamiarem pocałowania Flo, lecz zamiast na jej ustach, jego wargi spoczęły na zarumienionym policzku brunetki muskając go delikatnie. Po chwili odsunął się, ciągle trzymając jej drobną dłoń, a jego twarz wpełzł lekki uśmiech - ...w końcu do takich rzeczy nie potrzeba słów.
Patrzyła na niego zdumiona, nie mogąc z siebie czegokolwiek wykrztusić. Dlaczego praktycznie zupełnie obcy jej chłopak tak na nią działał. Dlaczego miała ochotę dosłownie utonąć w jego brązowych oczach? Dlaczego tak ją pociągał? To było...irytujące, nawet bardzo, kiedy kompletnie nie rozumiesz swoich uczuć i reakcji. Pragnień, które domagały się tylko jednego...
- Panno Lawliet, Panie Balzac. Przeszkadzam wam? - głos nauczyciela był dla niej zbawienny. Szybko wysunęła swoją dłoń z jego ciepłego uścisku i odwróciła się w stronę tablicy
Ezekiel obdarzył nauczyciela nienawistnym spojrzeniem i prychnął, wyraźnie zirytowany tym, że ktoś śmiał mu przeszkodzić. Spojrzał na chłopaka siedzącego obok i pożyczył od niego kartkę, którą zapisał dużymi literami ułożonymi w zdanie: Kopnij mnie. Wyjął gumę z kieszeni spodni i zaczął żuć. Do końca lekcji nie zaczepił Flo pozwalając jej trochę ochłonąć.
Dzwonek zadzwonił akurat w chwili dyktowania przez belfra zadania domowego, jakim miało być wypracowanie z języku francuskim. Flo uśmiechnęła się od razu, czując, że kolejna szóstka wpłynie jej do dziennika. Wstała i spakowała się pośpiesznie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w bibliotece. Kujon, można by było powiedzieć, lecz ona po prostu lubiła książki. Ruszyła w kierunku wyjścia, nie zwracając uwagi na nowego, ani też na to, że na stoliku pozostawiła swój pamiętnik.
Ezekiel wstał z ławki i ruszył w kierunku drzwi, lecz zawrócił, żeby zabrać ze stolika zeszyt, należący do Flo. Nie przyglądając się mu dokładniej, podbiegł do belfra nim wyszedł z sali lekcyjnej i poklepał go po plecach:
- To były bardzo pouczające zajęcia psorze. - Uśmiechnął się do niego i wyszedł zadowolony klasy. Nauczyciel, zdziwiony zachowaniem chłopaka, odprowadził go wzrokiem, po czym sam wyszedł i ruszył w stronę pokoju nauczycielskiego. Ezekiel zaś przeglądał w tym czasie pamiętnik anielicy. Usłyszawszy hałas, podniósł wzrok, aby ujrzeć nauczyciela francuskiego, zbierającego niezłe baty od demonów. Zerknął na przyczepioną gumą do jego pleców kartkę i uśmiechając się triumfalnie, po czym powrócił do odszyfrowywania kolejnej strony z pamiętnika Florence.
Przeszła dystans między klasą na biblioteką bocznymi korytarzami, chcąc uniknąć tłumów, krzywych spojrzeń i wrednych uśmiechów. Nie śpieszyła się, ale też nie szła wolno. Następną lekcja miał być w-f ale postanowiła, że odpuści sobie tym razem. Weszła po schodach na kolejne, może piąte, może szóste piętro. Pchnęła drzwi biblioteki i przywitała się ze starsza anielicą. Natychmiast znalazła się miedzy regałami, palcami przesuwając po brzegach romansideł, encyklopedii, słowników, średniowiecznych tomisk i powieści fantastycznych. Zanim się obejrzała zdążyła dojść w głąb pomieszczenia. Było tu cicho, tak przyjemnie cicho...i bezpiecznie.
Nigdy nie miała domu, przez lata tułając się z miejsca w miejsce. Catter, Paryż, Szwajcaria, Berlin, Warszawa, Niebo, Izrael, Nowy Jork, Londyn...wszędzie byla tylko przez chwilę i nigdzie nie zaznala spokoju. Akademia też nie należała do miejsc które nazwałaby domem, ale posiadala jego namiastkę. To miejsce.
Mimo niewielkiej znajomości francuskiego, chłopak rozumiał większość do tej pory przeczytanego zeszytu. Gdy był młodszy, często odwiedzał Francję, ze względu na zamiłowanie jego ojca do tego kraju. Taki stan rzeczy zmienił się, kiedy Ezekiel postanowił zaczerpnąć wolności, którą cieszy się do dziś. Właścicielka pamiętnika nie miała tak dobrze, jednak nie było mu jej żal. Każdy miał ciężkie życie. Ona po prostu nie była wyjątkiem. Tak myślał...a przynajmniej chciał, gdyż geny ojca znów dawały mu o sobie znać. Współczucie, chęć pomocy i inne "bezużyteczne" uczucia, były głęboko zakopane i pragnął, by na zawsze pozostało ledwie nasionkiem, które nigdy nie wykiełkuje. Nie chciał znów być słaby...jak jego nie do końca zdrowy na umyśle ojciec. Przemyślenia tak go pochłonęły, że nie zauważył, kiedy stał na środku biblioteki szukając kserokopiarki. Miał już plan odnośnie pamiętnika a do wprowadzenia go życie, potrzebna była już tylko sama Flo. Jego twarz przyozdobił szatański uśmiech, przez który uczniowie stojący blisko niego, odsuwali się, jakby w strachu, że sam kontakt z nim doprowadzi do śmierci.
Nie potrafiła się zdecydować, za co wziąć się tym razem. Przeczytała już sporo książek, ale przeczytanie tutejszych zbiorowisk zajmie jej co najmniej kilka dekad. Z nogi na nogę chodziła między pułkami aż opuściła labirynt, natrafiając na pierwsze osoby. Całe szczęście została zignorowana, więc mogła spokojnie ruszyć dalej. Wzrok utkwił jej jednak w Ezekielu, a raczej na zeszycie, który trzymał w dłoniach. Natychmiast zajrzała do torby i poczuła, że zaraz dostanie zawału. To był jej notes. Jej pamiętnik. To nie były tylko puste kartki, zawierały ją samą. Tą Florence, którą nie umiała być na co dzień, a chciała. Każde jej wspomnienie, każda krzywda i każda powstrzymana łza.
Podeszła do niego i zgromiła wzrokiem.
-Oddaj mi to.
- Witaj księżniczko. - Uśmiechnął się do brunetki. - Oczywiście, że ci to oddam. Po to właśnie tu przyszedłem... - wyciągnął rękę w stronę Flo, jakby z zamiarem oddania jej zeszytu, ale szybko odsunął dłoń i schował za plecami:
-...jednak nie za darmo.
- Nie mam całego dnia. Mów czego chcesz.
- Jaka oschła...jeśli będziesz taka niemiła, to jeszcze zacznę się ciebie bać i co wtedy? - Odparł wciąż uśmiechając się do niej. - Przechodząc do rzeczy...ty chcesz odzyskać pamiętnik a ja chcę rozrywki. Dlatego zostaniesz moją niewolnicą.
-...słucham? - Zdębiała - Posrało cię?
- W żadnym wypadku. Będziesz wypełniać moje polecenia a jeśli będziesz się dobrze sprawować, ja będę oddawał ci części pamiętnika. Uważam, że ten układ jest odpowiedni. Oczywiście nie musisz się godzić! Tylko wtedy...przypadkiem...mógłbym rozwieść strony z twojego pamiętnika po całej szkole.
- T-Ty... -zaczęła ale już nie skończyła. Nie miała na niego określenia, po prostu nie miała. Znowu miała dać się ośmieszyć? Być zabawką? Wiadomo jakie będą te polecenia, a jej dziewictwo było jej niezwykle miłe. Ale z drugiej strony...gdyby ktoś, ktokolwiek przeczytał ten pamiętnik...sama nie była pewna, co by zrobiła.
Dla kogoś mogłoby się to wydawać dziwne, ale...te kartki były wszystkim co miała, były dla niej ważne ...na tyle ważne by...
- Zgoda. - Wydukała patrząc w podłogę, jednocześnie po raz kolejny w swoim stanowczo-za-długim-życiu nabrała do siebie obrzydzenia i pogardy.
Ezekiel spojrzał na kserokopiarkę i uznał, że później zdobi kopie notatnika, po czym skierował wzrok na Flo:
- Znajdę cie, kiedy będziesz mi potrzebna księżniczko, a na razie możesz odejść. Liczę na to, że będziemy się dobrze bawić. - Posłał jej uśmiech i wyszedł z biblioteki obierając sobie za kierunek swój pokój. Musiał odpowiednio uczcić pierwszy udany dzień w szkole. Na samą myśl a jutrzejszym dniu, był podekscytowany i...podniecony.
- Zechciałabyś w takim razie powiedzieć mi chociaż, gdzie mam szukać sali...- Zerknął na plan, wcześniej trzymany w kieszeni spodni. -...27?
Nie miał w planach przychodzenia na dzisiejsze zajęcia. Nawet nie zabrał ze sobą plecaka, o książkach nie wspominając. Postanowił jednak w drodze wyjątku udać się na następną lekcję. Może chociaż jego klasa jakoś umili mu pobyt tutaj.
- 27? - Powtórzyła zaskoczona numer. Po chwili przeklęła w myślach. Czyli prędko się od tego pana nie uwolni... - To...chyba drugie piętro. Też mam tam lekcje.
Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Usłyszawszy od nieznajomej, że też ma tam zajęcia, wiedział, że na pewno spędzi lekcje o wiele przyjemniej niż zakładał na początku:
- Fascynujące... - szepnął. Niespiesznie pokonywał kolejne stopnie, prowadzące na drugie piętro budynku. - Cieszę się, że będę miał okazję chodzić z taką miłą i ładną dziewczyną do klasy.
- Miło mi. - Mruknęła nawet nie zaszczycając go wzrokiem. Mimowolnie zrobiło jej się ciepło słysząc to widoczne kłamstwo. Wbiła wzrok w swoje buty aż dotarła na drugie piętro. W tej chwili rozbrzmiał dzwonek, powodując spore zamieszanie na korytarzu. Poczęła przepychać się miedzy uczniami.
- Kłopotliwe...- Mruknął, widząc bezładny pośpiech panujący dookoła. Jednocześnie zauważył nieobecność jego niskiej towarzyszki, która prawdopodobnie została staranowana przez panoszące się bydło...Równie głupi co krowy, choć mniej przydatni. Zarówno ludzie jak i ta hołota, będąca niby bardziej inteligenta od człowieka, znana także jako anioły i demony, byli tak naprawdę warci siebie nawzajem. Potrafili tylko niszczyć życie sobie i innych istnień prowadząc do powszechnie panującego cierpienia...a krowy przynajmniej dawały mleko. Kiedy udało mu się wyłapać wzrokiem zgubę, przerzucił ją sobie przez ramię i jak gdyby nigdy nic przedarł się przez tłum uczniów. W momencie, kiedy uznał za bezpieczny, postawił dziewczynę na ziemi.
- Dz-dzięki. - Wydukała. Tego się nie spodziewała. Szybko wyrzuciła tę myśl z głowy, czując, że lada moment, a jej policzki pokryją się szkarłatem. Nigdy nie cieszyła się tak na widok nauczyciela francuskiego. Drobny anioł otworzył drzwi i wpuścił klasę do środka, mówiąc coś, że idzie po dziennik. Flo wparowała do klasy i tradycyjnie zajęła przedostatnią ławkę pod oknem. Ezekiel nawet nie rozglądając się po sali, minął innych uczniów i usadowił się na krześle, należącym do ostatniej ławki pod oknem. Ignorując cały świat, postanowił zainteresować się krajobrazem za oknem, dopóki nauczyciel nie wróci i nie każe mu się przedstawić. Czuł na sobie spojrzenia, jednak nie miał ochoty na nowe znajomości, zwłaszcza jeśli miał być obiektem zainteresowań zdesperowanych dziewczyn, śliniących się na jego widok.
Wyjęła z torby zeszyt z podręcznikiem, który otworzyła tylko raz by sprawdzić jego zawartość. Z nudów wyjęła pamiętnik i zaczęła coś kreślić na jednej z ostatnich stron. Nie dane jej było nadać jakiegoś konkretnego kształtu liniom gdy dłonie na jej ławce oparła pseudo blondi z krzywym nosem.
- Daj zadanie. - Zaczęła dość władczo. Myśli, że jak jest siostrzenicą archanioła to może wszystko.
- Spieprzaj. - Florence nawet nie podniosła wzroku na koleżankę, błądząc długopisem kilka milimetrów. Blondynka zmieszała się widząc opór.
- Nieładnie tak przeklinać. - Mruknęła, po czym dostrzegła demona ławkę dalej. Odgarnęła włosy za ramię, uśmiechnęła się zalotnie i zatrzepotała rzęsami. Flo prychnęła cicho czując bijącą od koleżanki żenadę.
Chłopak odwrócił wzrok od okna krzyżując spojrzenie z uśmiechającą się do niego blondynką. Chcąc uniknąć rozmowy z nią, nachylił się w stronę siedzącej przed nim dziewczyny:
- Nie mogę się doczekać, kiedy powtórzymy wczorajszą noc. Byłaś niesamowita. - powiedział na tyle głośno, aby uczniowie z sąsiednich ławek mogli to wyraźnie usłyszeć. Objął ją ramieniem i schował twarz w jej szyi nie chcąc parsknąć śmiechem.
Rozszerzyła powieki, dokładnie analizując co przed chwilą dureń za nią powiedział. Zignorowała zainteresowane lub pogardliwe spojrzenia klasy. Blondynka odeszła mordując anielicę wzrokiem. Flo dotknęła dłonią policzka chłopaka, przez chwilę zapominając co miała zrobić. Odepchnęła go od siebie. Lepiej będzie go ignorować, przy odrobinie szczęścia się odczepi. Drzwi otworzyły się a do klasy wszedł nauczyciel języka francuskiego, a zarazem wychowawca klasy. Ezekiel nie zaszczycił wychowawcy spojrzeniem skupiając swoją uwagę na siedzącej przed nim brunetce. Przejechał palcami po policzku, na którym wcześniej spoczęła dłoń dziewczyny a jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Jak tylko na nią spojrzał, wiedział, że zapewni mu rozrywkę, której potrzebuje.
Wychowawca po wymamrotaniu powitania, zaczął sprawdzać obecność. Już moment później, z ust nauczyciela padły imię i nazwisko nowego ucznia. Jednocześnie wzrok prawie całej klasy spoczął na Ezekielu, który niechętnie ruszył swoje cztery litery i wstał z krzesła:
- Nie przyzwyczajajcie się do mojego widoku, bo nie mam zamiaru długo tu zabawić... Ale dla ładnych i ciekawych dziewczyn zawsze znajdę czas. - Uśmiechnął się krótko i ponownie usiadł, zaczynając odliczać minuty do końca lekcji. Przy okazji, ukradł jakiemuś chłopakowi długopis, który wykorzystał do dźgania siedzącej przed nim dziewczyny w plecy.
Nauczyciel szybko dokończył sprawdzanie obecności, po drodze wyczytując jej nazwisko. Jedynie mruknęła ciche "obecna" bardziej zajęta przeklinaniem wifi. Uparcie ignorowała irytującego kolegę, bazgrając coś na tylnych kartkach zeszytu, który spoczywał na jej kolanach. Gdy belfer odwrócił się by zapisać temat, wykorzystała okazję i odwróciła się do Ezekiela, mrożąc go swoimi brązowymi oczami. W pierwszej chwili napotkała jego wzrok, a serce minimalnie szybciej jej zabiło.
Chwyciła za długopis, ale nie wyrwała go z jego rąk.
- Możesz się odwalić?
- Dla ciebie księżniczko mogę zrobić wiele rzeczy... - Przybliżył się do niej tak, że ich nosy stykały się ze sobą, a usta dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów. Ścisnął mocniej długopis, gdyby Florence wpadło do głowy aby odebrać mu jego ukradzioną własność. - Jesteś pewna, że chcesz abym się odwalił? Nie wolałabyś, żebym zrobił dla ciebie coś innego...?
Za blisko...za blisko...stanowczo za blisko! Gdyby nie fakt że szybko myślała, kto wie jakby się to skończyło. Rumieńce i tak wpłynęły na jej policzki. Szybko zatkała mu usta ręką, a na jej twarz wpłynął wredny uśmieszek.
-Możesz też się zamknąć.
Ezekiel odsunął dłoń dziewczyny:
- Mogę się zamknąć... - przybliżył się, jakby z zamiarem pocałowania Flo, lecz zamiast na jej ustach, jego wargi spoczęły na zarumienionym policzku brunetki muskając go delikatnie. Po chwili odsunął się, ciągle trzymając jej drobną dłoń, a jego twarz wpełzł lekki uśmiech - ...w końcu do takich rzeczy nie potrzeba słów.
Patrzyła na niego zdumiona, nie mogąc z siebie czegokolwiek wykrztusić. Dlaczego praktycznie zupełnie obcy jej chłopak tak na nią działał. Dlaczego miała ochotę dosłownie utonąć w jego brązowych oczach? Dlaczego tak ją pociągał? To było...irytujące, nawet bardzo, kiedy kompletnie nie rozumiesz swoich uczuć i reakcji. Pragnień, które domagały się tylko jednego...
- Panno Lawliet, Panie Balzac. Przeszkadzam wam? - głos nauczyciela był dla niej zbawienny. Szybko wysunęła swoją dłoń z jego ciepłego uścisku i odwróciła się w stronę tablicy
Ezekiel obdarzył nauczyciela nienawistnym spojrzeniem i prychnął, wyraźnie zirytowany tym, że ktoś śmiał mu przeszkodzić. Spojrzał na chłopaka siedzącego obok i pożyczył od niego kartkę, którą zapisał dużymi literami ułożonymi w zdanie: Kopnij mnie. Wyjął gumę z kieszeni spodni i zaczął żuć. Do końca lekcji nie zaczepił Flo pozwalając jej trochę ochłonąć.
Dzwonek zadzwonił akurat w chwili dyktowania przez belfra zadania domowego, jakim miało być wypracowanie z języku francuskim. Flo uśmiechnęła się od razu, czując, że kolejna szóstka wpłynie jej do dziennika. Wstała i spakowała się pośpiesznie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w bibliotece. Kujon, można by było powiedzieć, lecz ona po prostu lubiła książki. Ruszyła w kierunku wyjścia, nie zwracając uwagi na nowego, ani też na to, że na stoliku pozostawiła swój pamiętnik.
Ezekiel wstał z ławki i ruszył w kierunku drzwi, lecz zawrócił, żeby zabrać ze stolika zeszyt, należący do Flo. Nie przyglądając się mu dokładniej, podbiegł do belfra nim wyszedł z sali lekcyjnej i poklepał go po plecach:
- To były bardzo pouczające zajęcia psorze. - Uśmiechnął się do niego i wyszedł zadowolony klasy. Nauczyciel, zdziwiony zachowaniem chłopaka, odprowadził go wzrokiem, po czym sam wyszedł i ruszył w stronę pokoju nauczycielskiego. Ezekiel zaś przeglądał w tym czasie pamiętnik anielicy. Usłyszawszy hałas, podniósł wzrok, aby ujrzeć nauczyciela francuskiego, zbierającego niezłe baty od demonów. Zerknął na przyczepioną gumą do jego pleców kartkę i uśmiechając się triumfalnie, po czym powrócił do odszyfrowywania kolejnej strony z pamiętnika Florence.
Przeszła dystans między klasą na biblioteką bocznymi korytarzami, chcąc uniknąć tłumów, krzywych spojrzeń i wrednych uśmiechów. Nie śpieszyła się, ale też nie szła wolno. Następną lekcja miał być w-f ale postanowiła, że odpuści sobie tym razem. Weszła po schodach na kolejne, może piąte, może szóste piętro. Pchnęła drzwi biblioteki i przywitała się ze starsza anielicą. Natychmiast znalazła się miedzy regałami, palcami przesuwając po brzegach romansideł, encyklopedii, słowników, średniowiecznych tomisk i powieści fantastycznych. Zanim się obejrzała zdążyła dojść w głąb pomieszczenia. Było tu cicho, tak przyjemnie cicho...i bezpiecznie.
Nigdy nie miała domu, przez lata tułając się z miejsca w miejsce. Catter, Paryż, Szwajcaria, Berlin, Warszawa, Niebo, Izrael, Nowy Jork, Londyn...wszędzie byla tylko przez chwilę i nigdzie nie zaznala spokoju. Akademia też nie należała do miejsc które nazwałaby domem, ale posiadala jego namiastkę. To miejsce.
Mimo niewielkiej znajomości francuskiego, chłopak rozumiał większość do tej pory przeczytanego zeszytu. Gdy był młodszy, często odwiedzał Francję, ze względu na zamiłowanie jego ojca do tego kraju. Taki stan rzeczy zmienił się, kiedy Ezekiel postanowił zaczerpnąć wolności, którą cieszy się do dziś. Właścicielka pamiętnika nie miała tak dobrze, jednak nie było mu jej żal. Każdy miał ciężkie życie. Ona po prostu nie była wyjątkiem. Tak myślał...a przynajmniej chciał, gdyż geny ojca znów dawały mu o sobie znać. Współczucie, chęć pomocy i inne "bezużyteczne" uczucia, były głęboko zakopane i pragnął, by na zawsze pozostało ledwie nasionkiem, które nigdy nie wykiełkuje. Nie chciał znów być słaby...jak jego nie do końca zdrowy na umyśle ojciec. Przemyślenia tak go pochłonęły, że nie zauważył, kiedy stał na środku biblioteki szukając kserokopiarki. Miał już plan odnośnie pamiętnika a do wprowadzenia go życie, potrzebna była już tylko sama Flo. Jego twarz przyozdobił szatański uśmiech, przez który uczniowie stojący blisko niego, odsuwali się, jakby w strachu, że sam kontakt z nim doprowadzi do śmierci.
Nie potrafiła się zdecydować, za co wziąć się tym razem. Przeczytała już sporo książek, ale przeczytanie tutejszych zbiorowisk zajmie jej co najmniej kilka dekad. Z nogi na nogę chodziła między pułkami aż opuściła labirynt, natrafiając na pierwsze osoby. Całe szczęście została zignorowana, więc mogła spokojnie ruszyć dalej. Wzrok utkwił jej jednak w Ezekielu, a raczej na zeszycie, który trzymał w dłoniach. Natychmiast zajrzała do torby i poczuła, że zaraz dostanie zawału. To był jej notes. Jej pamiętnik. To nie były tylko puste kartki, zawierały ją samą. Tą Florence, którą nie umiała być na co dzień, a chciała. Każde jej wspomnienie, każda krzywda i każda powstrzymana łza.
Podeszła do niego i zgromiła wzrokiem.
-Oddaj mi to.
- Witaj księżniczko. - Uśmiechnął się do brunetki. - Oczywiście, że ci to oddam. Po to właśnie tu przyszedłem... - wyciągnął rękę w stronę Flo, jakby z zamiarem oddania jej zeszytu, ale szybko odsunął dłoń i schował za plecami:
-...jednak nie za darmo.
- Nie mam całego dnia. Mów czego chcesz.
- Jaka oschła...jeśli będziesz taka niemiła, to jeszcze zacznę się ciebie bać i co wtedy? - Odparł wciąż uśmiechając się do niej. - Przechodząc do rzeczy...ty chcesz odzyskać pamiętnik a ja chcę rozrywki. Dlatego zostaniesz moją niewolnicą.
-...słucham? - Zdębiała - Posrało cię?
- W żadnym wypadku. Będziesz wypełniać moje polecenia a jeśli będziesz się dobrze sprawować, ja będę oddawał ci części pamiętnika. Uważam, że ten układ jest odpowiedni. Oczywiście nie musisz się godzić! Tylko wtedy...przypadkiem...mógłbym rozwieść strony z twojego pamiętnika po całej szkole.
- T-Ty... -zaczęła ale już nie skończyła. Nie miała na niego określenia, po prostu nie miała. Znowu miała dać się ośmieszyć? Być zabawką? Wiadomo jakie będą te polecenia, a jej dziewictwo było jej niezwykle miłe. Ale z drugiej strony...gdyby ktoś, ktokolwiek przeczytał ten pamiętnik...sama nie była pewna, co by zrobiła.
Dla kogoś mogłoby się to wydawać dziwne, ale...te kartki były wszystkim co miała, były dla niej ważne ...na tyle ważne by...
- Zgoda. - Wydukała patrząc w podłogę, jednocześnie po raz kolejny w swoim stanowczo-za-długim-życiu nabrała do siebie obrzydzenia i pogardy.
Ezekiel spojrzał na kserokopiarkę i uznał, że później zdobi kopie notatnika, po czym skierował wzrok na Flo:
- Znajdę cie, kiedy będziesz mi potrzebna księżniczko, a na razie możesz odejść. Liczę na to, że będziemy się dobrze bawić. - Posłał jej uśmiech i wyszedł z biblioteki obierając sobie za kierunek swój pokój. Musiał odpowiednio uczcić pierwszy udany dzień w szkole. Na samą myśl a jutrzejszym dniu, był podekscytowany i...podniecony.
dawaj wiecej! :D wciagnelo mnie doszczetnie ;)
OdpowiedzUsuńNie podobało mi się. Ten Ezekiel to jakoś zjeb...Jak tak można traktować niewinną dziewczynę?! Psychopata jakiś...nienawidzę takich typów ._.
OdpowiedzUsuńZa to Flo jest urocza! Gdyby nie ona, to ja nie wiem...niewypał totalny! ;_;
A teraz pytanie, dlaczego Lena komentuje własną notkę...
UsuńI jak bardzo musi jej się nudzić...
Usuń