Czarnowłosy, drobny aniołek spał słodko i głęboko, zakopany jak mógł w pierzynie. Nie żeby coś, ale ona zawsze wierciła się przez sen. Jednak w pewnym momencie została wyrwana z tego wspaniałego stanu, gdy usłyszała trzask tłuczonego kubka. Powolnie podniosła głowę i zaspana rozejrzała się po pokoju. - Da..shi..? - nie widząc swojego ukochanego, zsunęła się z łóżka i powolnie podeszła do drzwi. Z wielką trudnością nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi. Zauważyła go od razu. Ona wyglądała niczym dziecko, te rozczochrane włosy, śpiochy w kącikach oczu i zmęczony wyraz twarzy. Wpatrywała się w niego nieco nieprzytomnie, a sweterek obsunął się trochę, odsłaniając część lewej piersi. Czuła zimno, stojąc na boso na zimnej posadzce, więc trochę nią trzęsło. Była w swojej ludzkiej, kruchej postaci, która nie różniła się prawie niczym od anielskiej. - Da..shi..?
Koroshio z zainteresowaniem przyglądała się drobnej postaci, która właśnie pojawiła się w pokoju. Nie była ani trochę zaskoczona jej nagłym przyjściem do salonu. Wręcz przeciwnie. Czekała na nią. Wiedziała, że Tadashi ukrywa w sypialni dziewczynę i to właśnie oznaczał jej tajemniczy uśmiech.
- Pandora nie patrz. +18 - zawołała po chwili do swojej i zakryła jej oczy - Zaraz... Ja też nie mam osiemnastu lat... - powiedziała odwracając się w stronę Tadashi'ego z szerokim uśmiechem na twarzy - No nie ładnie Dashi... Zostawiać taką piękną dziewczynę samą w sypialni i zapraszać sobie kolejną. Wstydziłbyś się, szczególnie, że jest ona milion razy ode mnie słodsza i ładniejsza. - powiedziała, chichocząc pod nosem i grożąc mu palcem.
- T...to nie tak! - Wydukał szybko białowłosy, a jego delikatne piegi wnet zniknęły pod szkarłatnymi rumieńcami. Domyślił się, że to właśnie huk tłuczonego kubka obudził jego śpiące w sypialni maleństwo. Wycierając dłoń z herbaty w swój sweter, podszedł do anielicy i natychmiast poprawił dekolt sweterka na jej ramieniu, by tylko nie wzięto go za jakiegoś zboczeńca z hentai.
Gdyby można było, nad głową dziewczyny pewnie pojawiły by się trzy ogromne znaki zapytania. Patrzyła od chłopaka do nieznajomej i tak w kółko. - 18+? Słodka..? - wymamrotała nadal nieprzytomnie.. - Dashi..kto to..? I czemu mnie znowu..samą..zostawiłeś..? - po tych słowach ziewnęła przeciągle...
Szatynka szybko podniosła się z kanapy, kładąc sobie na ramieniu czarną kotkę, która od razu z chęcią się na nie wspięła. W radosnych podskokach podeszła do wciąż lekko zaskoczonej anielicy.
- Ohayo! Jestem Koroshio! - zawołała promiennie się uśmiechając do dziewczyny i machając do niej - A to jest Pandora. - dodała wskazując palcem na zwierzę.
Białowłosy zaś trzasnął się dłonią w czoło i opadł zrezygnowany na kanapę. Ona nadal śpi...
- To jest Koroshio - mruknął do ukochanej. - Wzięłaś ją za moją dziewczynę, pamiętasz? Zaprosiłem ją na herbatę, bo ta zakatarzona trąba od dwóch dni spała na deszczu, na dworze.
Kolejne znaki zapytania nad głową. Niemal odskoczyła w tył, rozbudzając się w jednej chwili, gdy demonica do niej podbiegła. Przełknęła śline i spuściła onieśmielona głowę.. - Oh..ayo.. Saphira - przedstawiła się cichutko.
- Ejejejejeejejej...! - krzyknęła Koroshio szturchając Tadashi'ego w bok - Nie jestem żadna trąba, ani do tego zakatarzona. Nie mam żadnego kataru. Czy kichnęłam chociaż raz. I... - zamilkła na chwilę zastanawiając się nad czymś i marszcząc przy tym czoło - Czekaj! Stop! Dziewczynę?! - zapytała prychając ze śmiechu - Ja? Jego dziewczyną?! No błagam. Nie to, że coś. Jest przystojny, nawet bardzo. Miły, opiekuńczy, lekko szalony, no i przede wszystkim otaku do kwadratu, ale to tylko... Uhm... Mogę cię nazwać przyjacielem? - dodała po chwili zwracając się w stronę chłopaka - Zresztą, jak już mu wspomniałam. Mam szlaban na chłopaków. Do odwołania.
Fuknął cicho pod nosem, speszony, a jego piegi znów zniknęły pod szkarłatnymi rumieńcami. Co jak co, komplementy Koroshio były bardzo miłe, lecz z pewnością wymuszone.
- Kichnęłaś - powiedział tylko.
Zamruga ponownie, nieco zdezorientowana i speszona. - Eeto.. Ja..to znaczy..yh.. - spuściła wzrok. - Nie ważne.. Em.. Koroshio? Na pewno..nie jesteś chora?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - powiedziała wciąż spokojnym głosem szatynka z uśmiechem na twarzy zwróciła się w stronę nowej znajomej - Nie, Saph. Dzięki za troskę. Czy wszystkie demony są takie jak on? - dodała przewracając oczami, po czym po raz kolejny spojrzała na białowłosego - I wcale nie kichnęła!
- Potrzebujesz mojej zgody? - Uniósł brew. - I o co ci chodzi?! - Naburmuszył się znowu. - Twoim zdaniem jestem nienormalny?!
Saphira przymknęła oczy i wycofała się, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie. Zamknęła za sobą drzwi.
- Nie ja tylko... Uhm... Patrz co zrobiłeś! Przestraszyłeś Saph. Przez ciebie sobie poszła.
Koroshio wyminęła Tadashi'ego i szybko znalazła się przy drzwiach, za którymi zniknęła czarnowłosa anielica. Zaczęła w nie delikatnie pukać, chcąc zachęcić ją do wyjścia.
- Saphira... Saph... Wyjdź do nas. Nie bój się. Jak będzie rozrabiał to napuścimy na niego Pandora.
- MIAAAAAAAAAU!!!
- Albo ewentualnie mnie, bo Pandora chyba jednak nie wydaje się być chętna...
Wtedy rozległ się pisk dziewczyny od środka, gdyż nagle przez okno do sypialni wbił jej ukochany, a co za tym idzie w ciągu sekundy zniknął z kanapy za plecami Koroshio. Złapał brunetkę w pasie i powalił ją na łóżko, na co ta właśnie zareagowała głośnym piskiem.
- Co jest, maleńka? - Spytał ze smutkiem w oczach, nie pozwalając uciec jej ze swoich objęć.
Kuliła się pod nim, rumieniąc się prawie cała. - N..nic.. Chyba - wymamrotała nieśmiało i niepewnie.
Leżąc pod nim znowu czuła się jak ofiara.. Znowu.. Jej szyja była odsłonięta.. Czuła jego umięśnione ciało, które odczuwała jeszcze bardziej będąc w ludzkiej postaci. Robiło jej się gorąco, gdy wciskał ją w łóżko.
- Ej co jest? Tada...
Zaskoczona i niczego nieświadoma Koroshio wciąż tkwiła pod drzwiami sypialni chłopaka. Słysząc nagły pisk znajdującej się w środku dziewczyny przestraszyła się, czy czegoś sobie nie zrobiła. Jednak kiedy tylko odwróciła głowę, chcąc pogadać o tym z gospodarzem, od razu zrozumiała co się dzieje, kiedy zamiast jego zobaczyła jedynie pusty salon.
- Chyba zostałyśmy same Pandora. - westchnęła, podchodząc z powrotem do kanapy - Och Rabbit. Miałaś mieć na niego oko... Ehh... Ciebie o coś prosić. No nic... Chyba będziemy się zbierać. - mówiąc to zamknęła pudełko z resztkami owoców i razem z zielonym pojemnikiem spakowała je do torby.
- Jesteś cała czerwona... nie masz gorączki...? - Dotknął ciepłymi od herbaty wargami jej czoła, jakby chciał tym sposobem sprawdzić, czy nie ma temperatury. - Dlaczego uciekłaś, mój aniołku...?
- Nie mam.. - wymamrotała cichutko. - To..to przez Ciebie!
- No gotowa do dalszej drogi. Ale nie mogę tak przecież odejść bez pożegnania, co nie? Chyba się nie obrażą, jak im na chwilę przerwę.
Koroshio szybciutko podeszła do drzwi i odrobinę je uchyliła, chcąc krzyknąć "Do zobaczenia!" lub coś w tym guście i od razu się zmyć. Plan jednak poszedł z dymem, kiedy dziewczyna zauważyła niezbyt zadowolony wzrok Saphiry, na której leżał demon.
- Dashi... Masz zamiar ją gwałcić bez rozbierania, czy po prostu jakoś nie możesz się do tego zabrać? - zapytała spokojnym głosem, opierając się plecami o framugę drzwi. Innego pomysłu nie miała i mogła mieć tylko nadzieję, że chłopak zaprzestanie, puszczając anielice. Gdyby jednak to nie wystarczyło, zmuszona by była użyć siły, a wiedziała, że z rodowitym demonem raczej nie mam najmniejszych szans.
- Skończ z tymi sprośnymi żartami, za dużo się hentai naoglądałaś - mruknął, odsuwając się od dziewczyny. - Sprawdzałem tylko, czy nie ma gorączki. Zboczeńcu - burknął. Pomógł ukochanej usiąść i zakrył jej pośladki swetrem.
Zapiszczała zawstydzona i schowała się pod kołdrą. - On mnie chciał zgwałcić!
- Aha.... Właśnie słyszę jak wspaniale sprawdzałeś gorączkę ty napalony demonie. - powiedziała szatynka, przewracając z zażenowaniem oczami - Skoro wcale nie miałeś zamiaru jej zgwałcić, to powiedz mi dlaczego ona jest taka przerażona i bez bielizny? - zapytała po chwili, przypominając sobie widok z salonu - Gdzie są jej ubrania?
- Czekają na wypranie! - Fuknął, usprawiedliwiając się. - Nieprawda, Saphira! - Zarumienił się jak burak. - To nie jest śmieszne! - Wstał z łóżka, niemal obrażony.
Zacisnęła powieki i wymamrotała cichutko. - Ale chciałeś! Przyznaj się! - uśmiechnęła się.
Koroshio westchnęła z poirytowania, pocierając palcami skronie.
- Eh... Dopóki nie wyschnie pożyczę jej jakąś swoją bieliznę. - Pospiesznie wyszła z sypialni, aby po kilku minutach wrócić z zawiniątkiem w rękach, które podała Saphirze. - Masz. Nie martw się. Czyściutkie i świeżutkie. Może nie jestem jakąś pedantką, ale o swoje ubrania dbam. Masz tu też leginsy i koszulkę jakbyś chciała, ale pewnie będziesz wolała zostać w tym słodziutkim sweterku.
- Jasne, nagle dwie najlepsze psiapsióły - mruknął pod nosem. - Wiecie co... idę stąd.
Ruszył dupę do salonu i zamknął drzwi za sobą. Złapał Pandorę pod pachę i usiadł na podłodze w kącie.
- Kocham mój sweterek! - zapiszczała. - I tego obrażalskiego głupola! Wracaj tuuu!
- Czy to ze mną jest coś nie tak, czy tych dwoje zachowuje się dziwniej niż ja? Jak myślisz Pandora? Pandora? Pandora? Świetnie... Wszyscy mnie zostawcie samą. Ehh... Jak zwykle nikomu nie potrzebna.
Koroshio z miną zbitego psa wyszła w końcu z sypialni i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu swojej kotki i "obrażalskiego głupola". Nie zdziwiło ich kiedy znalazła ich razem, wciśniętych w jakiś kąt. Posłała tylko w ich stronę piorunujące spojrzenie i bezgłośnie warknęła "Zdrajca!", które trudno było określić do kogo skierowała.
- Nikt mnie kocha, bu... Pandora...
- Przebiorę się! - pisnęła. Zdjęła z siebie sweterek i założyła bielizne, a potem znowu sie ubrała. Wybiegła z pokoju i podeszła do demona. - Obrażalski.. - zamruczała. - Kor! Pomóż mi!
- Jasne! Hmm... Tylko jak. Już wiem. - Czarnowłosa szybko podbiegła do swojej torby, grzebiąc w niej przez dobre dziesięć minut. Znaleźć coś w tak niewielkim pakunku nie powinno być dla nikogo trudnością. Okazało się jednak być. W końcu z zadowoleniem na twarzy, Koroshio wyciągnęła z jednej z kieszeni tabliczkę mlecznej czekolady. - Dashi... A pamiętasz co mówiłam? Masz być grzecznym demonem i ładnie bawić się z innymi nieśmiertelnymi, bo nie dostaniesz nagrody. - powiedziała machając w powietrzu słodkością i umyślnie szeleszcząc papierkiem.
Czekolada!
Ten błysk w jego oczach mówił sam za siebie. Pandora zręcznie, lecz z piskiem, wylądowała na czterech łapach na ziemi, kiedy białowłosy demon pochwycił całą tabliczkę czekolady, odłamując kilka kostek i wrzucając je sobie do ust.
Uśmiechnęła się czule. - Widać ktoś tu kocha czekoladę.
Szatynka ze strachem spojrzała na swoją dłoń, w której przed chwilą trzymała czekoladę.
- TADASHI! Ty zwierzaku! Ja mogłam stracić palce! - krzyknęła na chłopaka, który zdążył już pół opakowania.
W kącikach warg miał kilka śladów po byłej zawartości opakowania.
- Nuu?
Usiadła na kanapie skrzyżnie. - Ale jesteś głodny...
- No skoro wszystko się już wyjaśniło, to ja już może pójdę. - powiedziała Kotoshio, zarzucając plecak na plecy i biorąc do rąk torbę oraz walizkę - Chodź Pandora! Idziemy! Cześć wszystkim. Yhm... Nie zrób jej krzywdy. Pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz. No i Rabbit ma cię na oku. - Pomachała jeszcze na do widzenia i zniknęła za drzwiami.
A Tadashi zjadł do końca tabliczkę, machając na do widzenia Koroshio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz