Music

czwartek, 28 sierpnia 2014

Zabić,czy nie... OTO JEST PYTANIE.

 Przed tą notką znajduje się jeszcze jedna nie skończona, więc jeśli coś będzie nie zrozumiałe to musicie poczeka, bo pewna osoba jest na tyle dziecinna, że nie może poczekać paru godzin. Wszelkie pretensje do Tadashiego.



- Rodzina..? A co to jest rodzina?
And then I heard your flatline..
Bardzo drobna, wyglądająca na 8 lat dziewczynka, leżała na łóżku w białym pokoju. Opierała się plecami o grubą poduszkę, przykryta do brzucha kołderką. Jej podkrążone, zaspane oczy, wpatrywały się w stojącą przed nią kobietę. Ubrana była w mleczny fartuszek, a na głowie miała śmieszną czapkę. Warkocz zwisający z ramienia miał kolor ciepłego brązu, taki sam jak jej jednak smutne teraz oczy. Natomiast dziewczynka na łóżku, wyglądała niezwykle smutno, co wzruszyłoby do łez niejednego, najtrwalszego mężczyznę. Zgadnąć można było, że jest chora. W końcu leżała w szpitalu. Jej włosy kolorem przypominały nocne niebo, chociaż było ich bardzo, ale to bardzo mało, wręcz prawie cała głowa była już bez nich. Niestety, wypadały jej i z pewnością za kilka dni miałoby ich już wcale nie być. Tylko oczy nadal pozostawały w tym wszystkim najbardziej żywe, błyszczące, a kolorem przypominały najczystszy, fioletowy ametyst świata. Wyglądała, jak małe dziecko, ale w rzeczywistości, miała już prawie 16 lat.
- Po co zadajesz takie pytania, maleńka? - zapytała pielęgniarka, zmieniając jej kroplówkę. 
- Nikt nigdy nie chciał mi odpowiedzieć - wyszeptała i odetchnęła nieco chrapliwie, nawet oddychanie sprawiało jej problem.
- Rodzina to.. to najwspanialsza rzecz na świecie - odparła. - Jest to zbiór kilku osób, czyli twoja rodzicielka, mama, tata i jeśli się tak zdarzy, masz też rodzeństwo. Wszyscy się kochają.
Kobieta od razu zauważyła, jak mina dziewczynki się zmienia, a w kącikach oczu pojawiają jej się łzy. Pociągnęła głośno nosem, po czym zagryzła wargę, by nie wydać z siebie ani jednego dźwięku, a jej ciałem wstrząsało.
- Czyli.. ja nigdy.. nie mogłam mieć.. rodziny? - zapytała ledwo.
- Co?! Nie, nie! Saphira, każdy tutaj w szpitalu, jest Twoją rodziną - powiedziała pielęgniarka i ujęła jej dłoń.
- Każdy? - zdziwiła się. - Ale.. powiedziałaś..
- Jest też inna definicja rodziny. Jeśli nie możesz mieć takiej, jak ta pierwsza definicja, uzyskujesz inną. Każdy kto jest wokół Ciebie, kto darzy Cię sympatią, pomaga Ci, troszczy się o Ciebie, jest Twoją rodziną, rozumiesz? - uśmiechnęła się czule. - Mogę być Twoją mamusią jeśli chcesz.
Na twarz dziewczynki natychmiast wstąpił uśmiech.
- Tak, tak! Mamo! Mamo! - przytuliła natychmiast kobietę z płaczem szczęścia.
Mamo..


~*~*~*~
A jego.. jak zwykle nie ma..
Czarnowłosa anielica weszła właśnie do akademika demonów, ale nie mogła ani trochę wejść do środka, gdyż Tadashi zamknął drzwi na klucz i pewnie znowu gdzieś poszedł. Pociągnęła jeszcze raz za klamkę z nadzieją, że może w jakiś magiczny sposób jednak się otworzą. Ale niestety, to było nierealne. Założyła na ramie torbę i powolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia, a potem do swojego pokoiku. Znowu Kira gdzieś zwiał, więc miała czas dla siebie. Starała się nie myśleć o swoim ukochanym, tylko skupić się na odrabianiu lekcji, ale cienie znowu jej na to nie pozwalały. Tak więc ubrała się po prostu w czarną koszulkę z łapaczem snów i krótkie spodenki, po czym poszła do lasu.
Leżał tam już od kilku godzin. Spał? Nie, nie mógł zasnąć. Po prostu miał zamknięte oczy pogrążony we własnym świecie.Zawsze tu przychodził sam nie wiedząc czemu. Zimny nagrobek i wiecznie puste litery, które wyryte w marmurze wskazywały imię jego matki. Zaschnięta krew na ciele chłopaka przybierała z każdą chwilą coraz ciemniejszy kolor zmieniając się z szkarłatu w czerń. Jego mały kompan siedział spokojnie na ziemi wpatrując się w las. Akira wiedział, że musi to zrobić. Był pewien, że Lucyfer nie odpuści zabicia jego jedynego...przyjaciela? Tetsu musi zginąć jeszcze w tym tygodniu. Ta myśl doprowadzała go do furii. Tak silnej, iż tym razem nie skończyłaby się na jednej ofierze. Jednak tłumił ją w sobie dalej spoczywając w bezruchu niczym figura woskowa.
Szła przez las, samotnie, wciskając ile się dało dłonie w kieszenie. Było chłodno, to prawda, ale ona niespecjalnie zwracała na to uwagę. Nie znała tych terenów mimo wszystko, rzadko kiedy oddalała się od akademika, ba, nawet od całej szkoły, ale dzisiaj po prostu musiała gdzieś wyjść, odetchnąć, pozwolić swoim myślą, uczuciom wyjść na wierzch, choćby nawet miały to być te cholerne łzy, które już spływały po jej policzkach. Westchnęła głęboko, przeczesując palcami włosy i kierując się prosto na cmentarz. Nie wiedziała, że takie coś tutaj istnieje, ale zaintrygowały ją te wszystkie zaniedbane i zadbane nagrobki, które wyglądały również przerażająco. Betonowe płyty pod którymi ukryto tych, co umarli. Przełknęła głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że ona również leży w tej zimnej ziemi. Lecz wtem, niemal podskoczyła, widząc, jak jakiś demon bezcześci jeden z nich. Fakt, była nieśmiała i trzymającą się z boku dziewczyną, ale nie mogła pozwolić, na bezczeszczenie nagrobka!
- Hej, ty! - podeszła do niego, nieco zirytowana, ale i ostrożna. - Natychmiast zejdź z tej świętej rzeczy! Tu pochowani są zmarli, nie wiesz o tym, czy co?!
Otworzył jedno oko, a to o którym chciałby zapomnieć zakrył ręką. Spojrzał na nią zimnym wzrokiem tak samo chłodnym jak lodówki w Biedronce po czym podniósł swoją nogę w szarych jeansach ubrudzonych krwią...i najnormalniej w świecie kopnął ją w twarz pozwalając, aby przy tym dziewczyna upadła w błoto. 
- Nie drzyj japy małpo z ADHD - powiedział lekko zachrypniętym tonem, który świadczył o tym, że nie ma ochoty na rozmowę. 
Wstał z nagrobka niczym jakiś wampir i spojrzał na dziewczynę z góry. Czarne włosy i fiołkowe oczy wyglądały razem ładnie, ale nie, aż tak, żeby nie zabić tej kupy pierza za przeszkadzanie w...w niczym tak właściwie.
Dziewczyna trzymała dłoń na twarzy, a raczej na nosie z którego teraz, spływała stróżka krwi. Jej całe ubranko, uwalone było teraz w krwi, a jej szeroko rozwarte ślepia, wpatrywały się w wkurzonego demona nad nią i teraz żałowała, że nie zostawiła go w spokoju ani, że Dashiego przy niej nie ma. Cofnęła się na siedząco nieco w tył i przełknęła ślinę.
- Nie leży się na nagrobkach! - powtórzyła niepewnie i starła wciąż spływającą posokę.
Nie uśmiechnął się, ani nie obdarował czarnowłosej śmiechem psychopaty, który prawdopodobnie podpatrzył w jakimś horrorze pt; Kucyki pony. Ach ta ludzka telewizja...
- Nie powinnaś pouczać mnie w swojej sytuacji ptasi móżdżku - syknął mrużąc lekko oczy niczym wąż.
Przeczesał  ręką włosy sprawiając, iż grzywka znów zasłoniła jego niebieskie oko  dzięki czemu miał wolne oby dwie ręce. Spojrzał na swoje czarne jak noc  pazury (dop.aut. takie zadbane....MÓWIE WAM TO PEDAŁ!). Po chwili ciszy  jednak złapał dziewczynę za szyję unosząc ją kilka centymetrów nad  ziemie i wbijając w nią paznokcie, które stworzyły pięć strużek  cieknącej czerwonej substancji.
- Zobaczymy ptaszku jak latasz....
Najpierw  przysunął ją lekko do swojej twarzy i uśmiechnął się niczym psychopata  ukazując długie jak u dzikiego zwierzęcia kły po czym odepchnął ją od  siebie rzucając prosto na drzewo i w duszy się modląc, aby połamała skrzydła. No co? Może by odpadły i już chłopaczyna miałby co sprzedawać  jako ,,poduszki,, Ikei.
Wrzasnęła głośno, uderzając w korę, po czym obsuwając się po niej na ziemie. Na szczęście, jej skrzydełka przetrwały. Złapała swoją szyję, starając się zatamować krwawienie, po czym spojrzała na demona przed nią. Nie czekając dłużej, ledwo się podniosła, po czym rzuciła do ucieczki, coraz głębiej w las.
Jako ukryty otaku przypomniała mu się pewna pioseneczka, którą kiedyś znalazł na redtube...ZNACZY YOUTUBE...Wracając do tematu. Ucieczka dziewczyny tylko bardziej go zachęciła do dalszej zabawy, więc czekał chwilę, aż odejdzie trochę dalej i zaczął nucić na tyle głośno, aby usłyszała:
- Słyszę twoje kroki...Coraz szybciej mi uciekasz...Niespokojny oddech, szybkie bicie twego serca! Biegnij! Widzę twoje włosy w oddali! Kurwa...Co było dalej?  -spytał sam siebie, ale dochodząc do wniosku, że to nie jest takie ważne odpuścił i znów zaczął kontynuować ,,pościg,,.
Nie, nie, nie, wkurzony demon i do tego mnie goni! Boże, Tadashi, gdzie ty jesteś?! Gdzie jest droga do akademii?! 
Biegła ile sił w nogach, nie ważne w jaką stronę, gdyż nie wiedziała, gdzie tak naprawdę jest. Jej czarne włosy powiewały na wietrze. Nie mogła zmienić się teraz w człowieka, by ochronić skrzydła w razie czego, ale i tak starała się ograniczyć ich widoczność.
TADASHI!
Była wolna, a to wszystko stawało się bardzo nudne dla Akiry. Czemu nie odleci po prostu? Tego nie wiedział, jednak po chwili już ją dogonił ściskając mocno jej ramię przez co biegnąca dziewczyna chciała krzyknąć, ale chłopak zakrył jej usta swoją dłonią. 
- Raz, dwa, trzy umierasz ty - szepnął jej do ucha cicho jakby to wiatr szeptał. 
Chciał ją jeszcze bardziej wystraszyć o ile to możliwe, więc stojąc za nią wolną ręką sięgnął do zapięcia stanika, a ta niczym wkurzona kura, której powiedzieli, że idzie na rosół zaczęła się szarpać, wrzeszczeć i...gryźć? Co to kurna pies? Ale jak przysłowie mówi jak ktoś Cię gryzie to trzeba się ogryźć. Akira postanowił podążać za tym śladem i odwracając do siebie dalej starającą się uwolnić dziewczynę odkrył jej prawy obojczyk, który zasłaniała bluzka i po prostu ją ugryzł. Krew trysnęła tym razem jeszcze mocniej, a po chwili dziewczyna została uderzona w brzuch kilka razy kolanem po czym odepchnięta upadła na ziemię i...zemdlała?
To było dla niej za szybkie. Najpierw poczuła jak ją łapie, więc zaczęła się szarpać, a potem, gdy zaczął rozpinać jej biustonosz, spanikowała i nie zauważyła nawet, gdy ją ugryzł.. Wtedy wszystko z jej pola widzenia zniknęło, zalała je pustka i ciemność. Opadła na ziemię niczym szmaciana lalka.
- Eee? Koniec? PF! - burknął i nachylił się nad dziewczyną. Zabić czy nie...OTO JEST PYTANIE.
Dwa palce położył na jej szyi, aby sprawdzić tętno po czym przekrzywił głowę przypominając wygłodniałego ptaka. Puls był niemal niewyczuwalny, ale był. No i raz kozie śmierć. Tak dla pewności stuknął kilka razy w jej głowę palcem sprawiając, iż zapomni o nim i dzisiejszym wydarzeniu, bo po co mu durne aniołki, które prują ryja? Nim wziął ją na ręce wyrwał jej pióro i schował do kieszeni po czym podniósł ją na ręce i ruszył w stronę lecznicy szkolnej. Dopiero teraz zwrócił uwagę na biegnącego wciąż za nim Tetsu. Niedługo już go tu nie będzie...Zniknie. Nim się obejrzał był już na miejscy, a pielęgniarka, która była zapewne aniołem pisnęła cicho.
- Co jej się stało?!
-A tylko chciała umrzeć z miłości dla mnie - po tych słowach zostawił nieprzytomną dziewczynę na łóżku szpitalnym, a sam zniknął...A tak na serio wyskoczył przez okno

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz