Leżałam na łóżku słuchając piosenek z albumu, który sobie ostatnio kupiłam. Mruczałam pod nosem fragmenty już zapamiętane z utworu, kiedy znikąd skoczył na mnie Billy :
- Nie strasz mnie tak ! - krzyknęłam do siedzącego na moim brzuchu zwierzaka. On zignorował mnie i podszedł do biurka - Eh, wiem, że mam tam bałagan, ale przecież nikt nie każe ci na niego patrzeć. - zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego rzucając słuchawki na kołdrę. Od razu moją uwagę przykuło zdjęcie mojej mamy. Jedna z niewielu rzeczy, które zabrałam z Tokio. Uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam kciukiem buzię mojej rodzicielki na fotografii. Wydawała się taka szczęśliwa...
Billy wręcz przewiercał mnie wzrokiem wciąż kiwając głową na trzymany w moich rękach przedmiot :
- Chcesz, żebym ją odwiedziła ? - kucnęłam przy nim i wyciągnęłam rękę aby mógł po niej wejść na moje ramię - Kto tu jest jej dzieckiem ? Ty czy ja ?
Wzięłam jeden z żonkili znajdujących się w wazonie, zgarnęłam bluzę i wyszłam.
Szybko znalazłam się w lesie niedaleko grobu mojej matki. Przedzierałam się przez drzewa i krzewy, gdy nagle Billy zaczął cicho warczeć. Spojrzałam na niego zdziwiona a on wyskoczył z kaptura i pobiegł przed siebie :
- Co ten zwierzak wyprawia ? - szepnęłam cicho do siebie
Obudziłem się powoli przecierając oczy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to napis: Beatrix Masaoli. Znowu zasnąłem na jej grobie? Nie mogłem zrozumieć czemu tu przychodzę. Czyżby poczucie winy? Nie! To była słuszna decyzja. Ta kobieta nic dla mnie nie znaczyła. Moje przemyślenia przerwał szelest gdzieś nieopodal. Zerknąłem w tamtą stronę podnosząc lekko nogę i opierając ręką o kolano. -Czego chcesz?-syknąłem. Dopiero teraz zauważyłem, iż ta cholerna grzywka znowu się potargała, a moje niebieskie oko zostało widoczne. PRZYSIĘGAM KUPIĘ SOBIE SOCZEWKI ZMIENIAJĄCE KOLOR!
Pobiegłam za tchórzofretką i zobaczyłam jak stoi napuszony przed jakimś chłopakiem. Odruchowo cofnęłam się i potknęłam o konar wystający z ziemi. Zaliczyłam piękne spotkanie z ziemią, nabijając sobie niezłego siniaka. Zbyt duży kaptur zakrył mi głowę i ograniczył widoczność. Speszona zaczęłam go odgarniać jednocześnie przez trzęsące ręce stworzyłam bardzo gustowne gniazdo z głowy :
- J-ja, ja ... - Język uwiązł mi gardle. Udało mi jednak w końcu ogarnąć moje włosy. Niepewnie spojrzałam w oczy chłopakowi, który przyglądał mi się wyczekując mojej odpowiedzi. Zatkało mnie, kiedy spojrzałam na niego. Miał dwukolorowe oczy. Tak ja tamten chłopiec - Ty... - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
-Ty?-burknąłem i szybko zasłoniłem ręką niebieskie oko. -Jeśli komuś o tym powiesz twoje życie się skończy...-burknąłem wstając powoli z nagrobku i ruszyłem w stronę wyjścia z cmentarza. Miałem dziwne uczucie, że znam skądś tą dziewczynę. Włożyłem ręce w kieszenie moich czarnych jeansów. Łańcuch, który był do nich przyczepiony zabrzęczał dziwnie. Ta dziewczyna nie była demonem, ale miała jego zapach. Zapewne to kolejny z tych bękartów. Strasznie ich tu dużo...
- Eh ? - Boże, czy ja jestem w stanie wydać z siebie więcej niż jeden wyraz ? - Cz-czekaj ... chłopaku ! - A jednak umiem - Jak masz na imię ? - Po co go o to pytasz ? Przecież nie wiesz jak nazywał się tamten chłopiec ! Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
"Dlaczego go po prostu nie zapytasz czy jest tym chłopcem ?"
O nie, to znów ten głos ... Jednak ma trochę racji ... znowu.
Zebrałam się w sobie i podbiegłam do niego. Zignorowałam ciągłe warczenie Billy'ego i spojrzałam mu oczy, a raczej to jedno. Bo drugie zdążył już zasłonić. Znów ujrzałam ten ból i smutek, który towarzyszył tamtemu chłopcu. To... on. Moje tęczówki mimowolnie zalśniły dziwnym blaskiem a ze szczęścia miałam ochotę się rozpłakać.
-Akira.-powiedziałem oschle i wymijając dziewczynę znów ruszyłem przed siebie i nagle...dostałem niewidocznego strzała z liścia. Pamiętam ją. To ona stała wtedy taka zapłakana i całkiem sama. To jej powiedziałem gdzie może się schronić zamiast ją zabić jak resztę z jej brudnego gatunku. Mimo wszystko postanowiłem udawać. Nie znam jej, a ona mnie. Przecież wtedy nie powiedziałem nic na temat tego, że jestem demonem. Może wzięła mnie za bękarta? -Wracaj lepiej do siebie.-mruknąłem siląc się na jako taki uśmiech.
- Akira ... - uśmiechnęłam się szeroko. Więc tak nazywa się mój wybawiciel ?
Teraz chyba mogę go zapytać, czy jest tym chłopcem. A jeżeli się pomyliłam ? Albo on mnie po prostu nie pamięta ? A może nie chce pamiętać ...
Kurde, zbyt dużo myśli zaczęło się kłębić w mojej głowie. Cholercia, słabo mi się robi :
- J-jak to ? Do siebie ? - zapytałam. Jego głos odrzucił ode mnie wszelkie dręczące pytania - A tak w ogóle, to co robiłeś na cmentarzu ?
Odwróciłem się twarzą do dziewczyny mocno zirytowany. Jakie to wścibskie...-Spałem.-burknąłem. Po co mam mówić czyj to grób? Dziewczyna coś ode mnie chciała, więc znając życie nie dałaby mi spokoju dopóki bym z nią nie pogadał, więc postanowiłem wysłuchać co ma do powiedzenia i iść załatwiać sprawy przewodniczącego(czyt. wprawić Yume o zawał).
Wyczekiwał jakiejś odpowiedzi z mojej strony, więc powinnam się zapytać. W końcu nic się nie stanie jak się pomylę, nie ? :
Eh, czy ... Um ... - Dlaczego ja nie potrafię się normalnie wysławiać ?!
"Może ci pomóc ?"
Nie odczep się ode mnie.
"Dziewczyno bądźmy szczere, nie powiesz mu tego"
W-wiem ale...
"Nie dasz sobie rady. Jesteś głupim, bezsilnym dzieckiem..."
-DAJ MI SPOKÓJ ! - Czy ja to właśnie wykrzyczałam ? - T-to nie ...
-No to nara!-powiedziałem i ruszyłem w stronę akademika machając ręką. Akira vs. życie -1:0 dla mnie! Widocznie jej się odwidziało, więc powinienem mieć spokój. Może to akurat nie ta dziewczyna?
Upadłam na ziemię :
- Jaka ja jestem żałosna... - szepnęłam cicho do siebie. Billy błyskawicznie pojawił się przy mnie i zaczął szturchać moją rękę - Spokojnie, wszystko ze mną w porządku. Widzisz, przez to całe zamieszanie zapomniałam o mamie - Zabrałam leżący nieopodal na ziemi żonkil i położyłam go na grobie. Pomodliłam się i chciałam wracać do akademika, kiedy spojrzałam na grób, na którym spał Akira :
- Beatrix Masaoili. Jego mama też nie żyje ... Ciekawe co się z nią stało ? -
Chciałam wiedzieć o nim wszystko. Co lubi, za czym nie przepada, co się z nim działo przez ostatnie pięć lat. Żebym chociaż potrafiła się przy nim normalnie wysłowić. Potrząsnęłam energicznie głową. Nie, nie mogę się poddać. To jedna z rzeczy, których nie mogę zostawić. Pobiegłam za Akirą. Muszę mu to powiedzieć !
Byłem już prawie przy wejściu do akademiku, gdy usłyszałem głosik krzyczący: AKIRA! Odwróciłem się i znów ujrzałem tą dziewczynę. -Czego chcesz?
No dobra, teraz albo nigdy :
- Kiedy miałam jedenaście lat, moja mama umarła a ja zostałam sama. Pojawił się wtedy chłopiec mający jedno oko niebieskie, a drugie czerwone i powiedział, że jest miejsce, w którym mam szanse na normalne życie. - odparłam na jednym tchu - Gdyby nie on prawdopodobnie bym umarła, ale dzięki niemu jestem tu, teraz. ŻYJĘ. Chciałam mu podziękować ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Czy to ty jesteś tym chłopcem ? - To był mój limit. Nie wiem co zrobię jeśli okaże się, że to nie on. Od razu pomyślałam o żyletkach leżących w szafce. Ręce zaczęły mi się trząść na myśl, że znowu to zrobię.
-Może.-powiedziałem krótko lustrując dziewczynę. Czemu nie skłamałem? Nie wiem. Może chciałem się trochę zabawić? W tej szkole jest straaasznie nuuudno.
- Może ? Ty sobie jaja jakieś robisz ? - złapałam go za koszulkę - Czy ty sobie zdajesz sprawy, ile ja energii poświęciłam, żeby ci to powiedzieć ?! Chrzań się popaprańcu ! - puściłam go upadając na kolana, nie tylko ze zmęczenia, ale i zdziwienia. Od kiedy ja potrafię się tak wysławiać ?
Zacząłem się śmiać. Jak nigdy. Popapraniec? Nie wiem czemu, ale jakoś mnie to rozbawiło. Po chwili spojrzałem na dziewczynę i pomogłem jej wstać. -Dobra to ja.. -burknąłem nie patrząc na nią, ale rozglądając się czy, aby na pewno nikt nie patrzy.
Kiedy powiedział, że to on, jedyne co byłam w stanie to otworzyć usta. To naprawdę on ... Miałam rację !
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie wstrzymywałam ich, bo były to łzy szczęścia. Byłam najszczęśliwszą osobą ziemi. Przytuliłam go. Pewnie się z tego powodu wkurzy, ale nic nie mogło teraz zniszczyć mojej radość.
-Dobra mała paskudo puszczaj.-powiedziałem próbując ją jakoś od siebie oderwać. -I czego ryczysz?-spytałem, gdy już udało mi się ją od siebie odciągnąć. Zmierzwiłem jej włosy dalej nasłuchując czy nikt nie idzie.
Wytarłam mokre policzki rękawami bluzy i uśmiechnęłam się szeroko. Miło było go przytulić. Dawno nie czułam bliskości drugiego człowieka. W sumie sama się sobie dziwię, że nie ześwirowałam w samotności :
- Dziękuje, że mi wtedy pomogłeś - znowu czuję, że się zaraz rozpłaczę. Nie płacz, nie płacz, nie płacz !
-Ehhh...Mogę już iść?-byłem widocznie zirytowany, a żyłka na moim czole pulsowała niebezpiecznie.
Chyba go troszeczkę wkurzyłam. No tak, on jest demonem a demony nie są miłe ... albo po prostu ukrywają swoją lepszą stronę. Wystawiłam wskazujący palec i dotknęłam nim jego policzek, jednak szybko go zabrałam. W końcu nie chcę go bardziej zdenerwować :
- Ja w sumie też muszę iść...- podrapałam się po głowie - Możemy iść razem ! -
Czuję, że to będzie początek pięknej przyjaźni !
-NIE, NIE I NIE! Nie pójdziemy razem!-burknąłem marszcząc brwi i groźnie spoglądając na dziewczynę patrzącą na mnie radośnie jak mały szczeniak. W myślach tylko darłem się na tego starego dziada tam na górze(czyt. Boga), który ma chusteczkowe poczucie humoru.
Zrobiłam minę zbitego szczeniaczka :
- Przypomniało mi się coś ! Nie powiedziałam ci jak się nazywam ! - wyciągnęłam w jego stronę rękę - Jestem Miyako.
-Ta, ta fajnie...-burknąłem jednak nie ująłem jej ręki ruszyłem przed siebie i po chwili odwróciłem głowę w kierunku smutnej Miyako. -Idziesz czy nie paskudo?
Zasmuciło mnie, kiedy Akira nie uścisnął mi ręki, ale gdy po chwili zawołał mnie, uśmiechnęłam się szeroko :
- Idę ! - podbiegłam do niego. Jeszcze zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
.... Paskuda? Nie ładnie tak przezywać kobiety XDD Chociaż Yume przezywa Akirę od Głupków :)
OdpowiedzUsuńAle o ile mi wiadomo, Akira nie jest kobietą xD
Usuń~Koroshio