Cholera... Dlaczego te popieprzone demony chcą, żebym uczęszczał do tej akademii?!
To przecież nie miejsce dla mnie... nie jestem jak inne demony! Nie pasuję tutaj!
Jak mam się tutaj dostosować...?
Białowłosy
chłopak przekroczył właśnie bramę ogromnego terenu Akademii. Wyglądał
jak typowy śmiertelnik, w końcu siedział w swoim ludzkim ciele. Ubrany w
wąskie, czarne dżinsy, które i tak były dla niego prawie niczym
szerokie spodnie przy jego wzroście, cienki, szary sweterek oraz
czerwone trampki jakiejś znanej marki, przez ramię przewieszoną miał
torbę podróżna obwieszoną przypinkami. Tam mieściły się wszystkie jego
rzeczy, gdyż posiadał ich dosyć mało.
No i dokąd teraz?
Słońce
grzało niemiłosiernie mu w plecy i raziło po srebrzystych oczach.
Dookoła otaczała go bardzo silna zieleń, wszystko tutaj wydawało się
takie żywe, piękne i kolorowe. Z pewnością o tę część dbały anioły.
Niepewnym krokiem podszedł do jakiejś tablicy informacyjnej z załączoną
mapą.
"Witamy nowych nieśmiertelnych!"
Prychnął z irytacją pod nosem, jednak przyjrzał się bliżej planowi terenów. Sala gimnastyczna, szkoła... tereny ćwiczebne...
-
Akademik demonów! - Znalazł wreszcie to, czego szukał. Jednak w głębi
serca czuł, że lepiej czułby się otoczony boskimi istotami... które z
pewnością znienawidziłyby go. Nigdy nie widział anioła na oczy, lecz z
opowieści braci niegdyś miał niezbyt sympatyczne zdanie o tych
stworzeniach... Jednakże, świat śmiertelników podarował mu całkowicie
inne spojrzenie na rzeczywistość.
Zapamiętując w głowie drogę do akademika, ruszył brukowaną dróżką w stronę akademika.
Jak podejrzewał, nie byłby sobą, gdyby nie zgubił się na dziecińcu wokół budynków szkolnych.
Pierwsze promienie słońca leniwie wpadały do zaciemnionego przez
ciemne zasłonki okna. Burza czarnych włosów rozrzucona była po całej
poduszce wokół głowy śpiącej tam istotki. Tak, mały aniołek zamiast
wreszcie się obudzić i iść do szkoły, ucinał sobie jeszcze dłuższą
drzemkę, mając gdzieś to, że zaraz się spóźni. No przynajmniej o tym nie
wiedziała. Jej blada skóra mieniła się delikatnie, a klatka piersiowa
unosiła w nieznanym dotąd rytmie. W pewnym momencie, gdy jeden z niech
padł na jej twarz, drgnęła gwałtownie, rozwarła szybko powieki, ukazując
swoje zgasłe, fioletowe ślepia, krzyknęła przy okazji cofając się w tył
i.. z głośnym hukiem spadła z łóżka, prosto na leżącego na podłodze
wilka.
- Mogłabyś uważać! - jęknął stratowany.
Dziewczyna
dyszała, mocno przestraszona. Zamiast czuć ciepła światła, miała
wrażenie, że coś dotyka jej twarzy.. Coś zimnego i lepkiego. Dotknęła
swojego policzka i zatrzęsła się, a z jej oczu spłynęły łzy, na co wilk
zareagował natychmiast.
- Ne, mała, spokojnie, to tylko sen - liznął ją długim jęzorem po policzku, na co natychmiast się uspokoiła.
-
Pfeee! Jesteś obrzydliwy! - poderwała się z niego i spojrzała na
zegarek na szafce.. Zamarła. - Czego, żeś mnie nie obudził?! - wrzasnęła
widząc, że zaraz się spóźni. Pognała jak najszybciej do łazienki.
- Wolałbym, żebyś się wyspała, niż, żebyś usypiała na lekcji! Przecież wiem, że nie spałaś! - burknął i schował łeb pod łapami.
Czarnowłosa
wzięła szybki prysznic i natychmiast, chociaż naga wybiegła z pokoju,
szybko wycierając włosy. Założyła na siebie biały mundurek i szybko
spakowała nieodrobione książki z lekcjami do torby, którą zarzuciła
sobie przez ramię. Już nie zwracała uwagi, na nadal mokre włosy, tylko
wybiegła z pokoju, gnając do sali lekcyjnej. Wybiegając z akademika..
wpadła na kogoś. Całkiem przypadkiem, oczywiście. Czuła się, jakby
zderzyła się z ścianą. Natychmiast upadła na tyłek, a jej torba upadła
tuż obok.
To było dość niespodziewane dla zdezorientowanego demona. Usłyszał tylko szybkie kroki, lecz nim spostrzegł, ktoś wpadł na niego z impetem, zrzucając torbę z jego ramienia, lecz sam tylko nieco się zachwiał, zamroczony. Zaciekawiona Luka, przesiadująca w kieszeni jego spodni wychyliła pyszczek, wbijając dwa czarne kamyczki w nieznajomą dziewczynę. Gdy białowłosy spojrzał na winowajcę tego zdarzenia, serce niemal stanęło mu w piersi. Kto... to...?
Była to bardzo piękna dziewczyna, dość niechlujnie ubrana i uczesana, ale w jego oczach była przepiękna.
- P....przepraszam! - Powiedział natychmiast, a jego blade policzki zakryły szkarłatne rumieńce. Schylił się i podał jej wychudzoną dłoń...
Pocierała swoją głowę, lecz po chwili, uniosła wzrok i spojrzała na niego. Zamrugała zdziwiona, widząc tutaj.. kogoś, kto wyglądał jak człowiek, ale po jego wyglądzie stwierdziła, że to pewnie anioł. Z jej pleców wystawały dwa, teraz złożone skrzydła.
- P..przepraszam! - Wyszeptała natychmiast, ale widząc wyciągniętą do niej dłoń, ujęła ją i podniosła się..
Postawił ją na nogi, po czym od razu podniósł jej torbę z książkami i podał jej. Przyjrzał się jej uważnie. To anielica! Wpatrywał się w jej skrzydła wręcz zauroczony. Rumieniec nie schodził z jego twarzy, a jego srebrne oczy wręcz jarzyły się ze szczęścia. Spotkał anioła. Tak od razu. Pierwszego dnia. Po chwili jednak otrząsnął się, potrząsnął głową i spojrzał na nią.
- Wszystko... wszystko w porządku? Nic ci nie jest?
- T..tak.. - wyszeptała niepewnie i cicho. Całą się trzęsła, a woda jeszcze spływała po jej włosach. - Przepraszam, śpieszyłam się i.. no.. przepraszam.. - spuściła głowę ze skruchą.
- Ej... nic się nie stało - uśmiechnął się do niej nieśmiało. - Ale... dlaczego jesteś cała mokra? - Zdziwił się, patrząc na jej włosy. - Powinnaś się wysuszyć! Przeziębisz się!
- Ja.. Nie mam czasu - wyszeptała i wyminęła go. - Muszę iść, jeszcze raz przepraszam! - puściła się biegiem w stronę szkoły.
- Uh... - opuścił dłoń zasmucony, odprowadzając ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła w budynku szkolnym. Podniósł zrezygnowany swoją torbę i rozejrzał się dookoła.
- Chyba naprawdę się zgubiłem.
Tymczasem, Saphira wbiegła do klasy idealnie z dzwonkiem oznaczającym lekcje. Odetchnęła głęboko i zajęła swoje miejsce na końcu sali. Mimo, że była to ławka dwuosobowa, to i tak siedziała tam sama. Lekcje mijały jej wolno, aż wreszcie na trzeciej godzinie stało się coś nieoczekiwanego... wraz z nauczycielem historii, do klasy wszedł niedawno spotkany przez nią chłopak z torbą na książki, w za dużym mundurku i źle zawiązanym od niego krawatem.Wszyscy natychmiast podnieśli na niego wzrok... Stał przy biurku, ciągle tak samo chudy i blady, z białymi włosami, całkowicie nie pasujący tutaj. Wyglądał bowiem jak człowiek. Dziewczyna wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. To ten chłopak na którego wpadłam. A więc jest nowy.
- To wasz nowy klasowy kolega - oznajmił nauczyciel i poklepał go po plecach. - Belial Astaroth, przywitajcie go ciepło.
- Nazywam się Katsuko Tadashi - wtrącił się chłodno w słowo aniołowi.
- Uhm... tak, wybierz sobie jakieś wolne miejsce i... nie chowaj się już w skórze śmiertelnika.
Białowłosy prychnął tylko cicho pod nosem, kierując się do miejsca obok pięknookiej anielicy... a idąc, jego włosy stały się kruczoczarne i dłuższe, oczy puste i czarne jak smoła, uszy spiczaste, a pięć par rogów pojawiło się nagle. Skrzydła zwinął ciasno na plecach, jednak pióra i tak sypały się za nim. Zajął krzesło obok anielicy w milczeniu.
Jej serce.. stanęło. Nie spodziewała się czegoś takiego, nie spodziewała się, że on.. jest.. Powrócił jej strach, który aż bił od niej, niczym aura. Przesunęła się na krześle jak najdalej od niego, na samą krawędź, a jej oczy pozostawały wpatrzone w zeszyt i szeroko otwarte. Jej serce biło teraz niemiłosiernie szybko, a ona cała się przy okazji trzęsła.
Chłopak wyraźnie to czuł. Jej przerażenie. W końcu demony właśnie tym się cieszyły. Spuścił tylko głowę, słysząc szept za szeptem, śmiech za śmiechem na swój temat. Nie pasuje tutaj...
Spojrzała na tablicę przed sobą.. I tym bardziej zaczęła się trząść. Znowu miała zwidy, znowu widziała.. te cienie, które pełzły po ścianach. Zacisnęła powieki, spuszczając głowę w dół.. Zabij.. Zabij, wiem, że tego chcesz.. Złapała się za włosy.. Cała dyszała, a pot spływał po jej czole..
- Ej... wszystko w porządku...? - Jej towarzysz z ławki patrzył na nią z niepokojem. - Ej... - Położył niepewnie dłoń zakończoną ostrymi, czarnymi szponami na jej ramieniu.
Gdy tylko to zrobił.. natychmiast poderwała się do góry.
- Przepraszam.. - powiedziała głośno. - Czy mogę.. Mogę iść do.. pielęgniarki..? - spytała, dysząc.
- Tak, oczywiście - odparł anioł, który ich uczył. - Belial, zaprowadzisz ją?
- Yhm! - Kiwnął szybko głową, podnosząc się. A raczej pójdę za nią, bo nie mam bladego pojęcia, gdzie tu jest pielęgniarka!
Wyszli szybko z klasy, a ona chwiejnym krokiem ruszyła w stronę gabinetu pielęgniarki. Bała się obrócić za siebie.. Nie dlatego, że stał tam demon, ale bała się, że tam jest to coś.
- Poradzę sobie - powiedziała do niego cicho, drżącym głosem. - Wracaj do klasy..
- Cz...czekaj! Pomogę ci... - dogonił ją i zatrzymał, łapiąc za łokieć. - Nie wyglądasz za dobrze.
- Poradzę sobie! - powiedziała dobitnie, ale nie miała nawet siły mu się wyrwać.. Czuła, że traci grunt pod nogami i tak było. Runęła bezsilna na podłogę. Na całe szczęście demon zauważył to w porę, łapiąc ją nim upadła.
- Uważaj...
W tym samym momencie.. spojrzała w tył, a jej źrenice się zwęziły.. Wiedziała, że zobaczy tam coś, co ją przerazi, zawsze tak było. Krzyknęła i ignorując wewnętrzny sprzeciw, przytuliła się do niego, chowając głowę w jego piersi.
- Pomocy.. Pomocy.. Zrobi mi krzywdę.. - łkała..
- Uh?! - Brunet zdziwił się i to bardzo, tak nagle na niego skoczyła, że prawie się przewrócił. - Hej, o co chodzi? Kto zrobi ci krzywdę...? - Pytał zszokowany, jednak... objął ją mocno i czule, chcąc by poczuła się bezpieczna.
- Zabierz mnie.. do.. pielęgniarki.. To.. tamten.. pokój - wskazała palcem na koniec korytarza, drżąc.
Chłopak złapał ją na ręce i zaniósł do gabinetu. Pani od razu zrozumiała co się dzieje, Saph ciągle u niej bywała. Czarnowłosa siedziała teraz na łóżku, trzęsąc się jak z zimna.
- Dlaczego się tak zachowuje? Co jej jest? - Spytał cicho pielęgniarki, patrząc ukradkiem na dziewczynę. Nie ukrywał, jakoś dziwnie martwił się o nią...
- Nie mogę nic powiedzieć - odparła anielica, która szykowała herbatę. - Można po prostu uznać, że jest troszeczkę chora.
- Uhm... jasne.... - usiadł na krześle pod oknem. Patrzył na nią. Dlaczego...? - Uhm... hej... już w porządku?
Mógł tego nie zauważyć, ale teraz.. po jej policzkach spływały łzy, a ona ściskała przy sobie z całej siły małą maskotkę, którą dała jej pielęgniarka.. Zawsze ją uspokajała. Zdecydował jednak usiąść przy niej. Chciał jakoś podnieść ją na duchu, chociaż wiedział, że tego nie potrafi... Pamiętał, jak się bała, gdy zmienił się w demona, więc... powrócił do formy człowieka.
- Mała... powiesz mi teraz jak masz na imię...?
Spojrzała na niego załzawionym wzrokiem i pociągnęła nosem.
- Sa..phira.. - wyszeptała cichutko.
- No już... - uśmiechnął się do niej ciepło. - Już dobrze.Ja jestem Tadashi.
Patrzyła na niego niepewnie. Zabij.. Zabij go.. Zacisnęła od razu powieki, łapiąc się za włosy. Łzy spływały..
- Jeśli chcesz, nie będę z tobą siedział... przesiądę się do kogoś innego.
- Boje.. się.. - wyszeptała ze łzami. - Zo...stań...
- Dobrze.
Poczuła czułe ramiona demona wokół swojej talii, które przyciągnęły ją do siebie i mocno przytuliło.
To uczucie przyszło nagle i nie chciało odejść.
To było dość niespodziewane dla zdezorientowanego demona. Usłyszał tylko szybkie kroki, lecz nim spostrzegł, ktoś wpadł na niego z impetem, zrzucając torbę z jego ramienia, lecz sam tylko nieco się zachwiał, zamroczony. Zaciekawiona Luka, przesiadująca w kieszeni jego spodni wychyliła pyszczek, wbijając dwa czarne kamyczki w nieznajomą dziewczynę. Gdy białowłosy spojrzał na winowajcę tego zdarzenia, serce niemal stanęło mu w piersi. Kto... to...?
Była to bardzo piękna dziewczyna, dość niechlujnie ubrana i uczesana, ale w jego oczach była przepiękna.
- P....przepraszam! - Powiedział natychmiast, a jego blade policzki zakryły szkarłatne rumieńce. Schylił się i podał jej wychudzoną dłoń...
Pocierała swoją głowę, lecz po chwili, uniosła wzrok i spojrzała na niego. Zamrugała zdziwiona, widząc tutaj.. kogoś, kto wyglądał jak człowiek, ale po jego wyglądzie stwierdziła, że to pewnie anioł. Z jej pleców wystawały dwa, teraz złożone skrzydła.
- P..przepraszam! - Wyszeptała natychmiast, ale widząc wyciągniętą do niej dłoń, ujęła ją i podniosła się..
Postawił ją na nogi, po czym od razu podniósł jej torbę z książkami i podał jej. Przyjrzał się jej uważnie. To anielica! Wpatrywał się w jej skrzydła wręcz zauroczony. Rumieniec nie schodził z jego twarzy, a jego srebrne oczy wręcz jarzyły się ze szczęścia. Spotkał anioła. Tak od razu. Pierwszego dnia. Po chwili jednak otrząsnął się, potrząsnął głową i spojrzał na nią.
- Wszystko... wszystko w porządku? Nic ci nie jest?
- T..tak.. - wyszeptała niepewnie i cicho. Całą się trzęsła, a woda jeszcze spływała po jej włosach. - Przepraszam, śpieszyłam się i.. no.. przepraszam.. - spuściła głowę ze skruchą.
- Ej... nic się nie stało - uśmiechnął się do niej nieśmiało. - Ale... dlaczego jesteś cała mokra? - Zdziwił się, patrząc na jej włosy. - Powinnaś się wysuszyć! Przeziębisz się!
- Ja.. Nie mam czasu - wyszeptała i wyminęła go. - Muszę iść, jeszcze raz przepraszam! - puściła się biegiem w stronę szkoły.
- Uh... - opuścił dłoń zasmucony, odprowadzając ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła w budynku szkolnym. Podniósł zrezygnowany swoją torbę i rozejrzał się dookoła.
- Chyba naprawdę się zgubiłem.
Tymczasem, Saphira wbiegła do klasy idealnie z dzwonkiem oznaczającym lekcje. Odetchnęła głęboko i zajęła swoje miejsce na końcu sali. Mimo, że była to ławka dwuosobowa, to i tak siedziała tam sama. Lekcje mijały jej wolno, aż wreszcie na trzeciej godzinie stało się coś nieoczekiwanego... wraz z nauczycielem historii, do klasy wszedł niedawno spotkany przez nią chłopak z torbą na książki, w za dużym mundurku i źle zawiązanym od niego krawatem.Wszyscy natychmiast podnieśli na niego wzrok... Stał przy biurku, ciągle tak samo chudy i blady, z białymi włosami, całkowicie nie pasujący tutaj. Wyglądał bowiem jak człowiek. Dziewczyna wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. To ten chłopak na którego wpadłam. A więc jest nowy.
- To wasz nowy klasowy kolega - oznajmił nauczyciel i poklepał go po plecach. - Belial Astaroth, przywitajcie go ciepło.
- Nazywam się Katsuko Tadashi - wtrącił się chłodno w słowo aniołowi.
- Uhm... tak, wybierz sobie jakieś wolne miejsce i... nie chowaj się już w skórze śmiertelnika.
Białowłosy prychnął tylko cicho pod nosem, kierując się do miejsca obok pięknookiej anielicy... a idąc, jego włosy stały się kruczoczarne i dłuższe, oczy puste i czarne jak smoła, uszy spiczaste, a pięć par rogów pojawiło się nagle. Skrzydła zwinął ciasno na plecach, jednak pióra i tak sypały się za nim. Zajął krzesło obok anielicy w milczeniu.
Jej serce.. stanęło. Nie spodziewała się czegoś takiego, nie spodziewała się, że on.. jest.. Powrócił jej strach, który aż bił od niej, niczym aura. Przesunęła się na krześle jak najdalej od niego, na samą krawędź, a jej oczy pozostawały wpatrzone w zeszyt i szeroko otwarte. Jej serce biło teraz niemiłosiernie szybko, a ona cała się przy okazji trzęsła.
Chłopak wyraźnie to czuł. Jej przerażenie. W końcu demony właśnie tym się cieszyły. Spuścił tylko głowę, słysząc szept za szeptem, śmiech za śmiechem na swój temat. Nie pasuje tutaj...
Spojrzała na tablicę przed sobą.. I tym bardziej zaczęła się trząść. Znowu miała zwidy, znowu widziała.. te cienie, które pełzły po ścianach. Zacisnęła powieki, spuszczając głowę w dół.. Zabij.. Zabij, wiem, że tego chcesz.. Złapała się za włosy.. Cała dyszała, a pot spływał po jej czole..
- Ej... wszystko w porządku...? - Jej towarzysz z ławki patrzył na nią z niepokojem. - Ej... - Położył niepewnie dłoń zakończoną ostrymi, czarnymi szponami na jej ramieniu.
Gdy tylko to zrobił.. natychmiast poderwała się do góry.
- Przepraszam.. - powiedziała głośno. - Czy mogę.. Mogę iść do.. pielęgniarki..? - spytała, dysząc.
- Tak, oczywiście - odparł anioł, który ich uczył. - Belial, zaprowadzisz ją?
- Yhm! - Kiwnął szybko głową, podnosząc się. A raczej pójdę za nią, bo nie mam bladego pojęcia, gdzie tu jest pielęgniarka!
Wyszli szybko z klasy, a ona chwiejnym krokiem ruszyła w stronę gabinetu pielęgniarki. Bała się obrócić za siebie.. Nie dlatego, że stał tam demon, ale bała się, że tam jest to coś.
- Poradzę sobie - powiedziała do niego cicho, drżącym głosem. - Wracaj do klasy..
- Cz...czekaj! Pomogę ci... - dogonił ją i zatrzymał, łapiąc za łokieć. - Nie wyglądasz za dobrze.
- Poradzę sobie! - powiedziała dobitnie, ale nie miała nawet siły mu się wyrwać.. Czuła, że traci grunt pod nogami i tak było. Runęła bezsilna na podłogę. Na całe szczęście demon zauważył to w porę, łapiąc ją nim upadła.
- Uważaj...
W tym samym momencie.. spojrzała w tył, a jej źrenice się zwęziły.. Wiedziała, że zobaczy tam coś, co ją przerazi, zawsze tak było. Krzyknęła i ignorując wewnętrzny sprzeciw, przytuliła się do niego, chowając głowę w jego piersi.
- Pomocy.. Pomocy.. Zrobi mi krzywdę.. - łkała..
- Uh?! - Brunet zdziwił się i to bardzo, tak nagle na niego skoczyła, że prawie się przewrócił. - Hej, o co chodzi? Kto zrobi ci krzywdę...? - Pytał zszokowany, jednak... objął ją mocno i czule, chcąc by poczuła się bezpieczna.
- Zabierz mnie.. do.. pielęgniarki.. To.. tamten.. pokój - wskazała palcem na koniec korytarza, drżąc.
Chłopak złapał ją na ręce i zaniósł do gabinetu. Pani od razu zrozumiała co się dzieje, Saph ciągle u niej bywała. Czarnowłosa siedziała teraz na łóżku, trzęsąc się jak z zimna.
- Dlaczego się tak zachowuje? Co jej jest? - Spytał cicho pielęgniarki, patrząc ukradkiem na dziewczynę. Nie ukrywał, jakoś dziwnie martwił się o nią...
- Nie mogę nic powiedzieć - odparła anielica, która szykowała herbatę. - Można po prostu uznać, że jest troszeczkę chora.
- Uhm... jasne.... - usiadł na krześle pod oknem. Patrzył na nią. Dlaczego...? - Uhm... hej... już w porządku?
Mógł tego nie zauważyć, ale teraz.. po jej policzkach spływały łzy, a ona ściskała przy sobie z całej siły małą maskotkę, którą dała jej pielęgniarka.. Zawsze ją uspokajała. Zdecydował jednak usiąść przy niej. Chciał jakoś podnieść ją na duchu, chociaż wiedział, że tego nie potrafi... Pamiętał, jak się bała, gdy zmienił się w demona, więc... powrócił do formy człowieka.
- Mała... powiesz mi teraz jak masz na imię...?
Spojrzała na niego załzawionym wzrokiem i pociągnęła nosem.
- Sa..phira.. - wyszeptała cichutko.
- No już... - uśmiechnął się do niej ciepło. - Już dobrze.Ja jestem Tadashi.
Patrzyła na niego niepewnie. Zabij.. Zabij go.. Zacisnęła od razu powieki, łapiąc się za włosy. Łzy spływały..
- Jeśli chcesz, nie będę z tobą siedział... przesiądę się do kogoś innego.
- Boje.. się.. - wyszeptała ze łzami. - Zo...stań...
- Dobrze.
Poczuła czułe ramiona demona wokół swojej talii, które przyciągnęły ją do siebie i mocno przytuliło.
To uczucie przyszło nagle i nie chciało odejść.
Łooo.... Widzę, ze szykuje się nam tutaj piękne para. Demon i anioł. Cóż za słodko-romantyczno-tragicznie <3 Lubię takie pary :3
OdpowiedzUsuńTadashi nie zachowuje się jak demon. Ani trochę. Bardziej pasuje mi na takiego anioła stróża Saphiry. Kawaii :3
Znowu Saphira... Słyszy jakieś głos... Widzi jakieś dziwne rzeczy... Ktoś jej każe zabić... JEJ? ANIELICY? Co tu się dzieje?
Zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na większe rozwinięcie wątków no i lecę czytać kolejną notkę.
~Koroshio
Usuń