Ignis miauczał co raz głośniej usiłując zwrócić na siebie moją uwagę. Ja jednak gapiłam się na kopertę zaadresowaną do mnie. Znam to pismo, aż za dobrze. Choć widziałam je tak dawno temu...to jednak znałam, pamiętałam. Z wrażenia prawie spadłam z łóżka. Udało mi się jednak wrócić do pozycji siedzącej. Zerknęłam na Sofię, która dalej rozwalała swoje rzeczy po pokoju. Pomogłabym jej...ale boję się czy pedantyzm Ignisa nie ucierpi. Wstałam i bez pożegnania wyszłam. Szłam przez ciemny korytarz Akademiku Demonów. O tej porze większość siedziała w pokojach i leczyła kaca, zaś reszta siedziała pod pokojami jak zaklęci. To aż dziwne...cisza. Cisza i spokój jakby jeszcze wczoraj wieczorem budynek nie był bliski zawaleniu.
W dłoni cały czas ściskałam otrzymany list. Czemu nie otworzyłam go w pokoju? Skoro napisała po tylu latach, to, to musi być coś co mną wstrząśnie. Coś co doprowadzi mnie najprawdopodobniej do łez. Nie chcę by ktokolwiek mnie widział bądź słyszał. Mi nie wolno płakać...
Doszłam pod jedno z drzew rosnących pod budynkiem szkoły. Oparłam się o pień i po raz kolejny spojrzałam na kopertę. Pamiętam jak napisała do mnie, krótko po mojej śmierci. Pisała, że szukają sposobu jak mnie stąd wydostać. Z Piekła. Chcieli bym żyła z nimi w Niebie, lecz od tamtej pory nie dali znaku życia. Pozostawili nadzieję na lepsze jutro, która trwa we mnie do dziś. Może znaleźli sposób? Może jeszcze dziś ich spotkam?
Nie, to byłoby zbyt piękne. Przecież wszelkie szczęście od zawsze omijało mnie kilometrami, więc czemu nagle zechciałoby spojrzeć mi w oczy?
Właśnie, czemu?
Otworzyłam kopertę jednym sprawnym ruchem. Wyjęłam białą jak śnieg kartkę papieru i starając się powstrzymać walące serce poczęłam analizowanie każdej napisanej litery...
Rosalette
A może powinnam zwać cię Agony?
W sumie to jest najmniej ważne.
Nie martw się. Żyjemy. Ba, życie jest wspaniałe!
Los uśmiecha się nie tylko do mnie ale też, do Adalberta i dzieciaków. Jedynie Florence trochę marudzi, bo wkrótce zacznie naukę w Akademii, do której ty chodzisz. Nie chcę jednak byś się do niej zbliżała. Dlaczego? Już ci tłumaczę droga "siostro".
Pamiętasz, jak żyliśmy na Ziemi. Nie, to nie było życie. To była wieloletnia agonia prowadząca nas ku nieuchronnej śmierci. Każde z nas wiedziało, co go czeka. To złudne szczęście, stworzyłam tylko po to, by mieć czyste sumienie i by móc sobie wmawiać, że nie jest aż tak źle.
Lecz teraz gdy dostałam tak wielką szansę...zrozumiałam. Jak wielka głupota to była. Pewnie wiesz o czym mówię? Tobie raczej źle się nie żyje przy tym Pustym? Pewnie spełnia każdą twoją zachciankę? Masz wszystko, lecz my nie.
Nawet jako anioły nie mamy pięknego życia. Lecz teraz dostałam szansę, by je polepszyć. Byśmy żyli godnie. I co? Wszystko to może zniknąć i nigdy się nie spełnić przez pewien szczegół. Jesteś naszą siostrą. Zrozum mnie, Rosie, od zawsze starałam się byście mieli coś od życia. W tej chwili wybieram mniejsze zło. Nie chcę tracić tego co już zyskałam.
Zapomnij o nas tak jak my zapomnieliśmy o tobie. Nie mów o nas ani nawet nie myśl. Nie istniejesz już dla naszej dziesiątki. Nie jesteś naszą siostrą. Od ka jesteś demonem przestałaś się dla nas liczyć. Chcę byś to wiedziała. Nigdy nie będzie już między nami tych samych więzi. Nie próbuj się z nami kontaktować. Nic dla mnie nie znaczysz.
Liczę, że zrozumiałaś Panno Key.
Twoja była siostra, Madeline Riote.
P.S Tak, wyszłam za Elwira Riote'a.
Prześledziłam dokładnie list jeszcze kilka razy. Dopiero gdy łzy samoistnie wypłynęły mi z oczu zaprzestałam robienia tego. Mad...jak mogłaś?! Jesteś moją starszą siostrą! Nie wierzę....wszyscy się mnie wyrzekacie?! Jesteśmy rodziną! To dla was żyję! Żyję dla dnia w którym znowu wszyscy będziemy razem. To mój cel! Jedyny jaki miałam! Sens mojego nic nie wartego życia. Sens...którego nie posiadam.
Upuściłam kartkę, którą szybko zabrał wiatr. Nie obchodzi mnie czy ktoś to znajdzie. Skoro Mad i reszta nie są moim rodzeństwem, to tak jakby ten list nie istniał. Tak jakby to wszystko, całe moje ludzkie życie było snem. Jakby Rosalette nigdy nie istniała. A skoro nie istniała to Agony też nie powinna. Nie wolno mi tu być. Nie mam po co żyć.
Ruszyłam przed siebie. Wybacz, Akiro. Będziesz musiał sobie poszukać innych skrzydeł...
Wiatr bawił się moimi blond włosami. Ludzka forma...zdążyłam ją znienawidzić przez ostatnie 97 lat. Jednak w tej chwili potrzebna mi była bardziej niż kiedykolwiek. Wolę paść na chodnik jako człowiek niż jako demon, wywołując trzy razy większą panikę. Lucyfer wtedy poza wyrwaniem skrzydeł pewnie zmasakrowałby mojego "kochanego" senpai'a.
Ustałam na brzegu dachu. Ciekawe jak wysoko jestem? 120 metrów? Może. Z resztą wystarczy by nikt nie poznał zwłok.
Śmierć.
Czy boję się umrzeć? Nie. Umarłam już raz. By podkreślić to jak bardzo gardzę tym słowem i jego znaczeniem wybrałam takie,a nie inne imię.
Agony.
Agonia.
Drwię sobie ze śmierci...
Wiatr po raz kolejny uderzył we mnie chcąc powstrzymać przed moim zamiarem. Racja, są łatwiejsze i bezbolesne sposoby. Są...nudne.
Pochyliłam się do przodu i zamknęłam powieki. Spadanie to przyjemne uczucie gdy strach nie zaciska ni szponów na sercu. Słyszałam wrzaski ludzi. Czułam się lekka. Wiatr dalej walczył o moje życie lecz na daremno. Wiedziałam, że zaraz przeszyje mnie ogromny ból, tylko po to by zniknąć i zabrać za sobą moją zmaltretowaną duszę. Ból, który przyniesie mi ulgę. Dziwne, prawda?
Eve
Otworzyłam oczy do granic możliwości co nie było dobrym pomysłem gdyż natychmiastowo zaczęły łzami. Jęknęłam z bólu i z powrotem zamknęła je chcąc sobie oszczędzić cierpień. Eve...ona ciągle żyje. Tu. Na Ziemi. Nie jest świadoma tego co się stało. Dalej uważa Rosalette za swoją siostrę.
Nie mogę umrzeć!
Natychmiast wróciłam do demonicznej formy. Nieumiejętnie skręciłam gdzieś w bok wpadając na drzewo. Szybko się z niego wygramoliłam i uciekłam w najbliższy zaułek. Nikt niczego nie zauważył.
-Ach...-syknęłam czując jak lewe skrzydło nieruchomieje mi w bolesnym paraliżu. Żyję.
Tak, żyję.
Mam jeszcze dla kogo żyć.
Dla Eve.
Będę żyć póki ona nie umrze.
Póki jej nie stracę...
Ale jak długo może żyć 104-letnia staruszka?
~
Jak ja nie lubię słowa "Póki". Gdzie ten słownik gdy jest potrzebny?! (tak, ciągle go szukam)
Sofia: JAK MOGŁAŚ SIĘ KURWA PRÓBOWAĆ ZABIĆ AGONY KEY!
OdpowiedzUsuńOjć. Chyba jest zła...
Sofia: I to jeszcze jak! Ta idiotka chciała popełnić samobójstwo!
Ech... Fajna notka. *wrzuca Sofie do lodówki*
Ps: A nie mówiłam że zmienię nazwę na Mała Psychopatka?
Dlaczego chciałaś zabić Agony..?!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś...?!
*siedzi i płacze w kącie*
Sumire: Tak tak niespełna rozumu Amane... Nie widzisz że ona żyje...?
Cicho bądź..!
*dalej płacze*
Świetna notka!
Dziękuję za uwagę..